Kryzys polityczny w Niemczech. Upadek rządu to tylko wierzchołek góry lodowej

Upadek rządu w Niemczech to tylko wierzchołek góry lodowej problemów za naszą zachodnią granicą. Wątpliwe, by przyspieszone wybory zaplanowane na 23 lutego przyniosły Niemcom stabilizację polityczną lub rozwiązanie problemów gospodarczych. Kryzys w obu wiodących państwach UE oznacza zaś rozchwianie całej Europy.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz Kryzys polityczny w Niemczech. Upadek rządu to tylko wierzchołek góry lodowej
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz / PAP/EPA/Clemens Bilan

Przez długie dekady po II wojnie światowej, a tym bardziej po zjednoczeniu RFN i NRD w 1990 r. i upadku bloku wschodniego, spokój w Niemczech był fundamentem stabilnego porządku politycznego w Europie. Krajem naprzemiennie rządzili chadecy i socjaldemokraci, którzy łącznie gromadzili ponad 80%, a niekiedy nawet ponad 90% głosów. Od wojny miał zaledwie dziewięcioro kanclerzy, gdy sąsiednie Włochy ponad trzydziestu premierów. Pokazywało to nie tylko siłę instytucji czy kultury politycznej, ale też względne zadowolenie społeczeństwa z sytuacji w ich kraju i słynnej Erhardowskiej społecznej gospodarki rynkowej, w latach 70. uzupełnionej o mocniejszy komponent socjalny.

Niemcy były bowiem wyraźnym beneficjentem globalizacji, wolnego handlu i powstania strefy euro. Niemiecki przemysł korzystał z rosyjskich surowców, eksportował swoje produkty na cały świat, a niemieckie firmy zdominowały postkomunistyczną Europę Środkowo-Wschodnią. Berlin stopniowo coraz bardziej odjeżdżał Paryżowi, choć pierwotnie zgodnie z założeniami generała Charles’a de Gaulle’a „Francja miała być dżokejem, a Niemcy koniem”. Niemcy rozwijały relacje handlowe z Chinami i Rosją, jednocześnie pozostając kluczowym sojusznikiem USA – to w Berlinie był „telefon, do którego trzeba dzwonić, gdy chce się porozmawiać z Europą”, którego domagał się ongiś Henry Kissinger – skądinąd urodzony w Bawarii. Amerykańscy żołnierze byli przez część Niemców odbierani jako siły okupacyjne (i rzeczywiście w takim charakterze pierwotnie nad Ren przybyli), ale stanowili też gwarancję bezpieczeństwa. Jednobiegunowa chwila dominacji liberalizmu i Pax Americana w skali świata była w dużej mierze tożsama z Pax Germanica w Europie.

Koniec epoki Merkel

W XXI w. model ten personifikowała Angela Merkel – obok Ottona von Bismarcka i Helmuta Kohla najdłużej urzędująca kanclerz w historii. Mutti była niezaprzeczalnym numerem jeden w Unii Europejskiej. Uosabiała także zrośnięcie się dwóch sił dominujących przez dekady w europejskiej polityce w wielki blok liberalny – trzy z czterech jej kadencji to „wielka koalicja” chadeków i socjaldemokratów. Merkel była przez pełne szesnaście lat fetowana przez media głównego nurtu, a gdy prezydentem USA został nieoczekiwanie Donald Trump, to ją ogłoszono „przywódczynią wolnego świata”. Jako pierwsza kanclerz od Adenauera odeszła z własnej woli, przechodząc na emeryturę wśród peanów liberalnej prasy.

Szybko jednak się okazało, że pani kapitan zeszła z okrętu, w którym było wiele dziur. Już kilka miesięcy po jej zastąpieniu w Urzędzie Kanclerskim przez Olafa Scholza runął fundament geopolitycznego i gospodarczego modelu Merkel – Rosja zaatakowała Ukrainę. Bokiem Niemcom wychodzą także inne kluczowe decyzje pani kanclerz, takie jak wycofanie się z energetyki atomowej i postawienie na daleko idącą zieloną transformację, która w praktyce oznaczała rosnące koszty życia Niemców i uzależnienie się od Chin. Do tego dochodzi zaniedbanie wojska oraz polityka imigracyjna pod dyktando wielkiego biznesu – masowe osiedlanie legalnych imigrantów zarobkowych, w tym z krajów muzułmańskich, oraz ideologiczna otwartość na imigrantów nielegalnych, choć jeszcze w 2010 r. sama Merkel deklarowała publicznie, że „multikulturalizm nie działa”.

Kryzys i dekompozycja rządu

Już w 2021 r. widzieliśmy słabnięcie potężnego niegdyś duopolu. Pierwszy raz w historii CDU/CSU i SPD dostały razem mniej niż 50% głosów. Także pierwszy raz żadna partia nie zdobyła nawet 30% poparcia. Olaf Scholz stanął na czele najbardziej wielobarwnego rządu po wojnie, w którym w dodatku nie był niekwestionowanym liderem, a bardziej primus inter pares. Od początku pojawiały się oczywiste napięcia między wolnorynkowym FDP, którego szef Christian Lindner został ministrem finansów, a lewicowymi Zielonymi z ministrem gospodarki Robertem Habeckiem, którzy – jak sama nazwa wskazuje – pragnęli iść w awangardzie transformacji. Partia chciała np. ustawą zobowiązać Niemców do wymiany pieców grzewczych na ekologiczne w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Po protestach społeczeństwa i kłótniach wewnątrz koalicji – przeciw była zwłaszcza FDP – termin przesunięto o dwa lata w dużych miastach i cztery w mniejszych. Wprowadzono też częściowe dopłaty do wymiany pieców, ale i tak tysiące Niemców będzie musiało ponieść spore koszty.

Scholz, który wygrał wybory, rozwijając skrót SPD jako „Soziale Politik fur dich” – „Społeczna polityka dla Ciebie” – mimo pewnych ruchów, takich jak podwyżka płacy minimalnej, nie dostarczył jakościowej zmiany niemieckim pracownikom. Trudno zresztą byłoby oczekiwać rewolucji, skoro Scholz był bezpośrednio wcześniej wicekanclerzem i ministrem finansów u Merkel, a SPD była u władzy przez 22 z ostatnich 26 lat. Do tego doszedł wzrost cen energii, który dotknął całą Europę, ale nad Renem i Szprewą był szczególnie dotkliwy. Nasi zachodni sąsiedzi mają dziś najdroższy prąd w całej Unii – aż 39,5 euro za 100 kWh (w Polsce płacimy 21,12 euro). Niemiecka gospodarka w 2023 r. zaliczyła spadek PKB o 0,3 p.p., a w 2024 r. prawdopodobnie spadek o ok. 0,1 p.p. Oznacza to pierwsze od 2003 r. dwa lata z rzędu z recesją. Kolejny objaw kryzysu to seria zwolnień w niemieckim przemyśle – m.in. w Volkswagenie, Boschu i Thyssenkrupp Steel. 

W tych okolicznościach poparcie dla rządu leciało stopniowo w dół, a koalicjantów paraliżowały dodatkowe wewnętrzne konflikty, które narastały od miesięcy. Z jednej strony FDP planowało wyjście z koalicji na tle negocjacji budżetowych, by doprowadzić do przyspieszonych wyborów i pójść do nich w kontrze do socjaldemokratów i Zielonych, z tradycyjną agendą probiznesową i wolnorynkową oraz hasłem „uratowania Niemiec przed gospodarką planową”. Z drugiej także Scholz chciał odzyskać wiarygodność wśród swoich wyborców poprzez odcięcie się od liberałów, na których mógł zrzucić odpowiedzialność za brak dalej posuniętej polityki socjalnej. Na koalicji tracili bowiem wszyscy jej uczestnicy, co pokazały wyniki czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego oraz wrześniowych wyborów landowych w Saksonii i Turyngii. PD odniosła sukces jedynie w Brandenburgii, gdzie premier Dietmar Woidke demonstracyjnie trzymał się na dystans od Scholza i krytykował rząd własnej partii. Żaden kanclerz w Niemczech od lat 60. nie stracił popularności tak szybko, nie uzyskując drugiej kadencji. Porażka jest sierotą.

Ostatecznie rozwód odbył się z inicjatywy Scholza, który 7 listopada ogłosił dymisję Lindnera. Liberalna FDP wyszła z koalicji, a rząd stał się mniejszościowy. Scholz poprosił następnie pro forma o wotum zaufania, które 16 grudnia przegrał, a następnie prezydent Frank-Walter Steinmeier rozpisał przyspieszone wybory do Bundestagu na 23 lutego. Dodatkowy kontekst rozstaniu nadał wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych, które Donald Trump wygrał dosłownie kilkadziesiąt godzin przed decyzją Scholza.

Nowojorski miliarder, który wróci na urząd prezydenta USA jeszcze w styczniu, personifikuje zrywanie największego zachodniego państwa z globalizacją, która w optyce jego, dużej części elit w Waszyngtonie oraz milionów zwykłych Amerykanów przestała być dla Trumpa korzystna. Nadwyżka handlowa Niemiec w relacjach z USA jest od lat wskazywana przez Trumpa jako szczególnie bolesny problem, który należy rozwiązać poprzez większą asertywność wobec Berlina w polityce celnej. Nowy-stary prezydent uwielbia odwoływać się do przykładu eksportu niemieckich samochodów do USA, który uderza w amerykańskich producentów z tej samej branży i amerykańskich pracowników. 

Kurs kolizyjny z USA?

Prezydentura Trumpa może być dla Niemiec i kontynuowanego przez Scholza „modelu Merkel” problematyczna na aż pięciu różnych płaszczyznach. Po pierwsze, zapewne wzrosną cła na wiele niemieckich produktów importowanych do Ameryki. Po drugie, Trump będzie wywierał na Niemcy i inne państwa europejskie presję na rzecz zrywania relacji handlowych z Chinami. Po trzecie, Trump będzie w mniejszym lub większym stopniu odchodził od zielonej transformacji, której Niemcy chciały być pionierem i głównym orędownikiem oraz na której chciały opierać swój przemysł. Energetyczna rewolucja z dużymi kosztami społecznymi bez USA w samej Europie, emitującej ledwie 7% dwutlenku węgla w skali świata, będzie tym bardziej jaskrawo bezsensowna. Po czwarte, Trump będzie chciał blokować jakikolwiek powrót Niemiec do importu surowców z Rosji – chce uzależnić Europę od własnego gazu. Ursula von der Leyen na wynik wyborów w USA zareagowała zresztą właśnie zapowiedzią większej otwartości na amerykański LNG. Po piąte wreszcie, Trump będzie chciał, by Niemcy zwiększyli znacząco wydatki na własną obronność, co oznacza dodatkowe koszty.

W tych okolicznościach relacje z Waszyngtonem stały się jednym z głównych tematów kampanii. Przywódca opozycji, szef CDU i prawdopodobny przyszły kanclerz Friedrich Merz wygarnął Scholzowi w debacie w Bundestagu, że „Trump zgasi go jak zapałkę”. Obecny przywódca chadecji funkcjonował kilkanaście lat w biznesie, gdy przegrał partyjną rywalizację z Merkel i został wypchnięty z polityki. W tym czasie był m. in. szefem niemieckiego oddziału amerykańskiej firmy BlackRock, największego na świecie przedsiębiorstwa inwestycyjnego. Merz przedstawia się jako naturalny partner dla Trumpa, który znajdzie z nim wspólny język, jak człowiek biznesu z człowiekiem biznesu.

Jest jednak mało prawdopodobne, by 69-letni Merz dokonał w Niemczech rewolucji, uzdrowił tamtejszą gospodarkę lub uspokoił nastroje społeczne. Wydaje się politykiem starszego pokolenia, który w gruncie rzeczy dobrze odnalazłby się w latach 90., a nie innowatorem dającym nowe odpowiedzi na nowe czasy. To typowy konserwatywny liberał starej szkoły, który chce wolnorynkowych reform, ograniczenia zielonej transformacji i zaostrzenia polityki imigracyjnej. Nie proponuje jednak radykalnych zmian na żadnym polu, a raczej korekty w ramach tego samego paradygmatu. Dodatkowo Merz odbudował poparcie CDU jedynie o kilka punktów procentowych, a jego rząd także będzie zapewne oparty na szerokiej koalicji. Albo z rządzącą obecnie SPD Scholza, albo z Zielonymi, albo nawet z jednymi i drugimi, jeśli „wielka koalicja” nie będzie miała większości. Z parlamentu mogą zniknąć liberałowie z FDP, którzy balansują na granicy progu wyborczego, a byliby dla Merza najwygodniejszym partnerem.

Dobry wynik w rodzaju drugiego miejsca i 18–20% może zaś uzyskać AfD, a z drugiej strony w Bundestagu prawdopodobnie pojawią się także lewicowi populiści ze Związku Sahry Wagenknecht. Rządowi nie pomógł także niedawny krwawy zamach terrorystyczny w Magdeburgu – kolejny już przeprowadzony przez arabskiego imigranta. Sprawca był zresztą pracującym lekarzem, co pokazuje ułomność wiary, że problematyczni są jedynie imigranci nielegalni lub system zasiłków społecznych.

Niemcy są więc w kryzysie i nie mają z niego łatwego wyjścia. Ta niestabilność, połączona z nie mniej głębokimi problemami we Francji, będzie przekładać się na rozchwianie sytuacji w całej Europie. Długofalowo możemy też spodziewać się kolejnych desperackich ruchów mających poprawić sytuację niemieckiego przemysłu, jak np. trwająca próba narzucenia całej Europie umowy o wolnym handlu z państwami Mercosur.


 

POLECANE
Przesunięcie ETS2 nie uchroni obywateli. Anna Wiejak: To nieuczciwa gra rządu z ostatniej chwili
Przesunięcie ETS2 nie uchroni obywateli. Anna Wiejak: To nieuczciwa gra rządu

„Przesunięcie terminu wejścia w życie systemu ETS2 da nam czas na zmniejszenie emisyjności naszej gospodarki i uchroni konsumentów m.in. przed drastycznym wzrostem cen energii” - przekonywał PAP wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta. Problem w tym, że to najwyżej odsunięcie w czasie egzekucji.

Zaskakujący wynik partii Grzegorza Brauna. Jest nowy sondaż z ostatniej chwili
Zaskakujący wynik partii Grzegorza Brauna. Jest nowy sondaż

W piątek 24 października pracownia CBOS opublikowała nowy sondaż partyjny.

Nowy niemiecki plan: Zyski dla Niemiec, koszty dla wszystkich tylko u nas
Nowy niemiecki plan: Zyski dla Niemiec, koszty dla wszystkich

Były główny doradca gospodarczy Angeli Merkel, prof. Lars-Hendrik Röller, w artykule dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” wezwał, by Niemcy ponownie stały się „siłą napędową Unii Europejskiej”. Jego tezy, utrzymane w duchu „pragmatyzmu z kompasem”, interpretowane są przez ekspertów jako zapowiedź odbudowy niemieckiej dominacji gospodarczej w Europie. Sebastian Meitz, ekspert Instytutu Sobieskiego, zwraca uwagę, że za językiem europejskiej solidarności kryje się plan zabezpieczenia interesów Berlina – kosztem innych państw członkowskich, w tym Polski.

Operacje lotnicze na lotnisku we Wrocławiu zostaną wstrzymane. Komunikat dla podróżnych Wiadomości
Operacje lotnicze na lotnisku we Wrocławiu zostaną wstrzymane. Komunikat dla podróżnych

Od 26 października do 4 grudnia Port Lotniczy Wrocław im. Mikołaja Kopernika całkowicie wstrzymuje ruch lotniczy. To największa przerwa w historii tego lotniska i jedna z kluczowych inwestycji w polskim lotnictwie regionalnym.

Dostałeś wiadomość o zwrocie podatku? Pilny komunikat z ostatniej chwili
Dostałeś wiadomość o "zwrocie podatku"? Pilny komunikat

CERT Polska ostrzega: wiadomości o "zwrocie nadpłaty" z Urzędu Skarbowego to phishing. Link prowadzi do fałszywej strony wyłudzającej dane.

Rodzina słynnego aktora wystąpiła o ekshumację. Prochy zostaną przeniesione Wiadomości
Rodzina słynnego aktora wystąpiła o ekshumację. Prochy zostaną przeniesione

Po 20 latach spoczynku na warszawskich Powązkach urna z prochami Marka Perepeczki zostanie przeniesiona. Rodzina legendarnego odtwórcy roli Janosika podjęła decyzję o ekshumacji.

Odra na pokładzie samolotu Wizz Air do Polski. Pilny komunikat z ostatniej chwili
Odra na pokładzie samolotu Wizz Air do Polski. Pilny komunikat

Izraelskie ministerstwo zdrowia poinformowało w piątek, że osoba chora na odrę leciała w ostatnich dniach liniami Wizz Air z Tel Awiwu do Krakowa i z powrotem.

Jak za Sowietów. Komunikat Rady UE wzywa do wysiłków na rzecz transformacji energetycznej, ale cen nikt nie chce obniżyć z ostatniej chwili
Jak za Sowietów. Komunikat Rady UE wzywa do wysiłków na rzecz transformacji energetycznej, ale cen nikt nie chce obniżyć

„Rada Europejska wzywa do pilnego wzmożenia wysiłków na rzecz zabezpieczenia dostaw niedrogiej i czystej energii oraz zbudowania prawdziwej unii energetycznej przed 2030 r., w tym poprzez wykorzystanie nowej grupy zadaniowej ds. unii energetycznej” - czytamy w oficjalnym komunikacie

Któremu politykowi najbardziej ufają Polacy? Najnowszy sondaż pilne
Któremu politykowi najbardziej ufają Polacy? Najnowszy sondaż

Prezydent Karol Nawrocki utrzymuje pierwsze miejsce w rankingu zaufania do polityków – ufa mu 57 proc. Polaków. Z kolei największą nieufność budzą Jarosław Kaczyński, Grzegorz Braun i Donald Tusk – wynika z najnowszego badania CBOS.

Serialowy Waldek Kiepski zawalczy na Fame MMA z ostatniej chwili
Serialowy Waldek Kiepski zawalczy na Fame MMA

Bartosz Żukowski, czyli słynny Walduś Kiepski ze "Świata według Kiepskich", wystąpi na gali Fame MMA. Zapowiedź federacji wywołała burzę w sieci.

REKLAMA

Kryzys polityczny w Niemczech. Upadek rządu to tylko wierzchołek góry lodowej

Upadek rządu w Niemczech to tylko wierzchołek góry lodowej problemów za naszą zachodnią granicą. Wątpliwe, by przyspieszone wybory zaplanowane na 23 lutego przyniosły Niemcom stabilizację polityczną lub rozwiązanie problemów gospodarczych. Kryzys w obu wiodących państwach UE oznacza zaś rozchwianie całej Europy.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz Kryzys polityczny w Niemczech. Upadek rządu to tylko wierzchołek góry lodowej
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz / PAP/EPA/Clemens Bilan

Przez długie dekady po II wojnie światowej, a tym bardziej po zjednoczeniu RFN i NRD w 1990 r. i upadku bloku wschodniego, spokój w Niemczech był fundamentem stabilnego porządku politycznego w Europie. Krajem naprzemiennie rządzili chadecy i socjaldemokraci, którzy łącznie gromadzili ponad 80%, a niekiedy nawet ponad 90% głosów. Od wojny miał zaledwie dziewięcioro kanclerzy, gdy sąsiednie Włochy ponad trzydziestu premierów. Pokazywało to nie tylko siłę instytucji czy kultury politycznej, ale też względne zadowolenie społeczeństwa z sytuacji w ich kraju i słynnej Erhardowskiej społecznej gospodarki rynkowej, w latach 70. uzupełnionej o mocniejszy komponent socjalny.

Niemcy były bowiem wyraźnym beneficjentem globalizacji, wolnego handlu i powstania strefy euro. Niemiecki przemysł korzystał z rosyjskich surowców, eksportował swoje produkty na cały świat, a niemieckie firmy zdominowały postkomunistyczną Europę Środkowo-Wschodnią. Berlin stopniowo coraz bardziej odjeżdżał Paryżowi, choć pierwotnie zgodnie z założeniami generała Charles’a de Gaulle’a „Francja miała być dżokejem, a Niemcy koniem”. Niemcy rozwijały relacje handlowe z Chinami i Rosją, jednocześnie pozostając kluczowym sojusznikiem USA – to w Berlinie był „telefon, do którego trzeba dzwonić, gdy chce się porozmawiać z Europą”, którego domagał się ongiś Henry Kissinger – skądinąd urodzony w Bawarii. Amerykańscy żołnierze byli przez część Niemców odbierani jako siły okupacyjne (i rzeczywiście w takim charakterze pierwotnie nad Ren przybyli), ale stanowili też gwarancję bezpieczeństwa. Jednobiegunowa chwila dominacji liberalizmu i Pax Americana w skali świata była w dużej mierze tożsama z Pax Germanica w Europie.

Koniec epoki Merkel

W XXI w. model ten personifikowała Angela Merkel – obok Ottona von Bismarcka i Helmuta Kohla najdłużej urzędująca kanclerz w historii. Mutti była niezaprzeczalnym numerem jeden w Unii Europejskiej. Uosabiała także zrośnięcie się dwóch sił dominujących przez dekady w europejskiej polityce w wielki blok liberalny – trzy z czterech jej kadencji to „wielka koalicja” chadeków i socjaldemokratów. Merkel była przez pełne szesnaście lat fetowana przez media głównego nurtu, a gdy prezydentem USA został nieoczekiwanie Donald Trump, to ją ogłoszono „przywódczynią wolnego świata”. Jako pierwsza kanclerz od Adenauera odeszła z własnej woli, przechodząc na emeryturę wśród peanów liberalnej prasy.

Szybko jednak się okazało, że pani kapitan zeszła z okrętu, w którym było wiele dziur. Już kilka miesięcy po jej zastąpieniu w Urzędzie Kanclerskim przez Olafa Scholza runął fundament geopolitycznego i gospodarczego modelu Merkel – Rosja zaatakowała Ukrainę. Bokiem Niemcom wychodzą także inne kluczowe decyzje pani kanclerz, takie jak wycofanie się z energetyki atomowej i postawienie na daleko idącą zieloną transformację, która w praktyce oznaczała rosnące koszty życia Niemców i uzależnienie się od Chin. Do tego dochodzi zaniedbanie wojska oraz polityka imigracyjna pod dyktando wielkiego biznesu – masowe osiedlanie legalnych imigrantów zarobkowych, w tym z krajów muzułmańskich, oraz ideologiczna otwartość na imigrantów nielegalnych, choć jeszcze w 2010 r. sama Merkel deklarowała publicznie, że „multikulturalizm nie działa”.

Kryzys i dekompozycja rządu

Już w 2021 r. widzieliśmy słabnięcie potężnego niegdyś duopolu. Pierwszy raz w historii CDU/CSU i SPD dostały razem mniej niż 50% głosów. Także pierwszy raz żadna partia nie zdobyła nawet 30% poparcia. Olaf Scholz stanął na czele najbardziej wielobarwnego rządu po wojnie, w którym w dodatku nie był niekwestionowanym liderem, a bardziej primus inter pares. Od początku pojawiały się oczywiste napięcia między wolnorynkowym FDP, którego szef Christian Lindner został ministrem finansów, a lewicowymi Zielonymi z ministrem gospodarki Robertem Habeckiem, którzy – jak sama nazwa wskazuje – pragnęli iść w awangardzie transformacji. Partia chciała np. ustawą zobowiązać Niemców do wymiany pieców grzewczych na ekologiczne w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Po protestach społeczeństwa i kłótniach wewnątrz koalicji – przeciw była zwłaszcza FDP – termin przesunięto o dwa lata w dużych miastach i cztery w mniejszych. Wprowadzono też częściowe dopłaty do wymiany pieców, ale i tak tysiące Niemców będzie musiało ponieść spore koszty.

Scholz, który wygrał wybory, rozwijając skrót SPD jako „Soziale Politik fur dich” – „Społeczna polityka dla Ciebie” – mimo pewnych ruchów, takich jak podwyżka płacy minimalnej, nie dostarczył jakościowej zmiany niemieckim pracownikom. Trudno zresztą byłoby oczekiwać rewolucji, skoro Scholz był bezpośrednio wcześniej wicekanclerzem i ministrem finansów u Merkel, a SPD była u władzy przez 22 z ostatnich 26 lat. Do tego doszedł wzrost cen energii, który dotknął całą Europę, ale nad Renem i Szprewą był szczególnie dotkliwy. Nasi zachodni sąsiedzi mają dziś najdroższy prąd w całej Unii – aż 39,5 euro za 100 kWh (w Polsce płacimy 21,12 euro). Niemiecka gospodarka w 2023 r. zaliczyła spadek PKB o 0,3 p.p., a w 2024 r. prawdopodobnie spadek o ok. 0,1 p.p. Oznacza to pierwsze od 2003 r. dwa lata z rzędu z recesją. Kolejny objaw kryzysu to seria zwolnień w niemieckim przemyśle – m.in. w Volkswagenie, Boschu i Thyssenkrupp Steel. 

W tych okolicznościach poparcie dla rządu leciało stopniowo w dół, a koalicjantów paraliżowały dodatkowe wewnętrzne konflikty, które narastały od miesięcy. Z jednej strony FDP planowało wyjście z koalicji na tle negocjacji budżetowych, by doprowadzić do przyspieszonych wyborów i pójść do nich w kontrze do socjaldemokratów i Zielonych, z tradycyjną agendą probiznesową i wolnorynkową oraz hasłem „uratowania Niemiec przed gospodarką planową”. Z drugiej także Scholz chciał odzyskać wiarygodność wśród swoich wyborców poprzez odcięcie się od liberałów, na których mógł zrzucić odpowiedzialność za brak dalej posuniętej polityki socjalnej. Na koalicji tracili bowiem wszyscy jej uczestnicy, co pokazały wyniki czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego oraz wrześniowych wyborów landowych w Saksonii i Turyngii. PD odniosła sukces jedynie w Brandenburgii, gdzie premier Dietmar Woidke demonstracyjnie trzymał się na dystans od Scholza i krytykował rząd własnej partii. Żaden kanclerz w Niemczech od lat 60. nie stracił popularności tak szybko, nie uzyskując drugiej kadencji. Porażka jest sierotą.

Ostatecznie rozwód odbył się z inicjatywy Scholza, który 7 listopada ogłosił dymisję Lindnera. Liberalna FDP wyszła z koalicji, a rząd stał się mniejszościowy. Scholz poprosił następnie pro forma o wotum zaufania, które 16 grudnia przegrał, a następnie prezydent Frank-Walter Steinmeier rozpisał przyspieszone wybory do Bundestagu na 23 lutego. Dodatkowy kontekst rozstaniu nadał wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych, które Donald Trump wygrał dosłownie kilkadziesiąt godzin przed decyzją Scholza.

Nowojorski miliarder, który wróci na urząd prezydenta USA jeszcze w styczniu, personifikuje zrywanie największego zachodniego państwa z globalizacją, która w optyce jego, dużej części elit w Waszyngtonie oraz milionów zwykłych Amerykanów przestała być dla Trumpa korzystna. Nadwyżka handlowa Niemiec w relacjach z USA jest od lat wskazywana przez Trumpa jako szczególnie bolesny problem, który należy rozwiązać poprzez większą asertywność wobec Berlina w polityce celnej. Nowy-stary prezydent uwielbia odwoływać się do przykładu eksportu niemieckich samochodów do USA, który uderza w amerykańskich producentów z tej samej branży i amerykańskich pracowników. 

Kurs kolizyjny z USA?

Prezydentura Trumpa może być dla Niemiec i kontynuowanego przez Scholza „modelu Merkel” problematyczna na aż pięciu różnych płaszczyznach. Po pierwsze, zapewne wzrosną cła na wiele niemieckich produktów importowanych do Ameryki. Po drugie, Trump będzie wywierał na Niemcy i inne państwa europejskie presję na rzecz zrywania relacji handlowych z Chinami. Po trzecie, Trump będzie w mniejszym lub większym stopniu odchodził od zielonej transformacji, której Niemcy chciały być pionierem i głównym orędownikiem oraz na której chciały opierać swój przemysł. Energetyczna rewolucja z dużymi kosztami społecznymi bez USA w samej Europie, emitującej ledwie 7% dwutlenku węgla w skali świata, będzie tym bardziej jaskrawo bezsensowna. Po czwarte, Trump będzie chciał blokować jakikolwiek powrót Niemiec do importu surowców z Rosji – chce uzależnić Europę od własnego gazu. Ursula von der Leyen na wynik wyborów w USA zareagowała zresztą właśnie zapowiedzią większej otwartości na amerykański LNG. Po piąte wreszcie, Trump będzie chciał, by Niemcy zwiększyli znacząco wydatki na własną obronność, co oznacza dodatkowe koszty.

W tych okolicznościach relacje z Waszyngtonem stały się jednym z głównych tematów kampanii. Przywódca opozycji, szef CDU i prawdopodobny przyszły kanclerz Friedrich Merz wygarnął Scholzowi w debacie w Bundestagu, że „Trump zgasi go jak zapałkę”. Obecny przywódca chadecji funkcjonował kilkanaście lat w biznesie, gdy przegrał partyjną rywalizację z Merkel i został wypchnięty z polityki. W tym czasie był m. in. szefem niemieckiego oddziału amerykańskiej firmy BlackRock, największego na świecie przedsiębiorstwa inwestycyjnego. Merz przedstawia się jako naturalny partner dla Trumpa, który znajdzie z nim wspólny język, jak człowiek biznesu z człowiekiem biznesu.

Jest jednak mało prawdopodobne, by 69-letni Merz dokonał w Niemczech rewolucji, uzdrowił tamtejszą gospodarkę lub uspokoił nastroje społeczne. Wydaje się politykiem starszego pokolenia, który w gruncie rzeczy dobrze odnalazłby się w latach 90., a nie innowatorem dającym nowe odpowiedzi na nowe czasy. To typowy konserwatywny liberał starej szkoły, który chce wolnorynkowych reform, ograniczenia zielonej transformacji i zaostrzenia polityki imigracyjnej. Nie proponuje jednak radykalnych zmian na żadnym polu, a raczej korekty w ramach tego samego paradygmatu. Dodatkowo Merz odbudował poparcie CDU jedynie o kilka punktów procentowych, a jego rząd także będzie zapewne oparty na szerokiej koalicji. Albo z rządzącą obecnie SPD Scholza, albo z Zielonymi, albo nawet z jednymi i drugimi, jeśli „wielka koalicja” nie będzie miała większości. Z parlamentu mogą zniknąć liberałowie z FDP, którzy balansują na granicy progu wyborczego, a byliby dla Merza najwygodniejszym partnerem.

Dobry wynik w rodzaju drugiego miejsca i 18–20% może zaś uzyskać AfD, a z drugiej strony w Bundestagu prawdopodobnie pojawią się także lewicowi populiści ze Związku Sahry Wagenknecht. Rządowi nie pomógł także niedawny krwawy zamach terrorystyczny w Magdeburgu – kolejny już przeprowadzony przez arabskiego imigranta. Sprawca był zresztą pracującym lekarzem, co pokazuje ułomność wiary, że problematyczni są jedynie imigranci nielegalni lub system zasiłków społecznych.

Niemcy są więc w kryzysie i nie mają z niego łatwego wyjścia. Ta niestabilność, połączona z nie mniej głębokimi problemami we Francji, będzie przekładać się na rozchwianie sytuacji w całej Europie. Długofalowo możemy też spodziewać się kolejnych desperackich ruchów mających poprawić sytuację niemieckiego przemysłu, jak np. trwająca próba narzucenia całej Europie umowy o wolnym handlu z państwami Mercosur.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe