Kościół w Polsce boi się zaopiekować gorącymi uczuciami sprzeciwu

Kościół w Polsce uwierzył, że lewica musi wygrać, i nie chce już nikomu przeszkadzać. Nie chce zarządzać emocjami katolików, boi się zaopiekować gorącymi uczuciami sprzeciwu i buntu, które wśród wiernych są permanentne i wciąż narastają. Tak więdły wspólnoty katolickie w Europie Zachodniej.
Msza święta, zdjęcie podglądowe Kościół w Polsce boi się zaopiekować gorącymi uczuciami sprzeciwu
Msza święta, zdjęcie podglądowe / Pixabay

Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) podał dane dotyczące naszej religijności za 2023 rok. I podobnie jak dzisiejszy Kościół w Polsce nie zadowala nikogo, tak najnowsze statystyki nie będą satysfakcjonujące dla tej części opinii publicznej, którą jeszcze Kościół w jakiś sposób obchodzi. Dla zwolenników postępu nasz katolicyzm niknie zbyt wolno, gdzie nam do katolickiej kiedyś Irlandii czy Francji. Dla autentycznie zatroskanych o swoją wiarę chrześcijan najnowsze dane muszą pogłębiać stan niepokoju i lęku o przyszłość. 

Problem z młodymi

Generalnie infrastruktura wiary jeszcze jest. „Polska jeszcze świeci”, ale ile w tym żywej wiary, a ile sentymentu i przyzwyczajenia, widać w liczbach. Z badań wynika, że np. dla jednej trzeciej Polaków obchodzących Boże Narodzenie to jedynie zwyczaj i sposobność do spędzenia czasu w rodzinnym gronie.

Liczba księży posługujących w parafiach w 2023 roku wyniosła 18 553, to tylko o 0,4% mniej niż w roku poprzednim. Jednak liczba alumnów diecezjalnych wyniosła 1039, co stanowi spadek o 10,8% w porównaniu z rokiem 2022. To już bardzo duże tąpnięcie. Liczba sióstr zakonnych też utrzymuje się na zadowalającym poziomie. W 2023 roku było ich 15,6 tys. Rok wcześniej to 15,9 tys., lecz o wiele zmniejszyła się liczba domów zgromadzeń żeńskich: z 1985 do 1950. Domy zakonne wymierają, nie ma zastępowalności pokoleń. Liczba chrztów i małżeństw kościelnych zmniejszyła się o ponad 10%. Spada liczba I Komunii Świętych i Bierzmowań. 

ISKK podaje, że wskaźnik dominicantes (czyli uczestniczenia w niedzielę na Mszy Świętej) w roku 2023 wyniósł 29,02%, communicantes (czyli przyjmujących Komunię Świętą) zaś 14,02%. W stosunku do 2022 r. oznacza to spadek pierwszego wskaźnika o 0,5 p.p. oraz wzrost drugiego o 0,1 p.p. Jak na standardy europejskie to potężne liczby, jednak tempo spadku praktyk religijnych choćby w perspektywie dekady lub dwóch jest ogromne. Te wskaźniki potwierdzają też badania pokazujące, że w Kościele zostają najwierniejsi, świadomi swojej wiary katolicy należący często do różnych wspólnot czy bractw. Ci katolicy zostają w Kościele nie dlatego, że jeszcze się nie zeuropeizowali, ale właśnie mimo to. To często ludzie sukcesu, w pełni Europejczycy.

Wszyscy radujący się ze spadających kościelnych procentów nie zdają sobie sprawy z tego, że Polska wcale nie „staje się normalnym europejskim krajem”. Stajemy się moralnie i tożsamościowo krajem bardzo osłabionym. My nie znamy Polski bez religii, nie znamy Polski bez katolicyzmu. Polak bez katolicyzmu jest nagi. Każdy uczciwy historyk, socjolog czy filozof, nawet jeśli jest ateistą lub agnostykiem, nie odrzuci tej tezy.

Co więcej, sekularyzacja świata Zachodu ostatnich dziesięcioleci to ewenement w skali świata. Teza sekularyzacyjna obowiązuje wśród około 1 mld ludzkości, u 7 mld jest desekularyzacja, powrót do religii i afirmacja tradycyjnych tożsamości. I przedstawiciele innych kultur, religii oraz cywilizacji przyjeżdżają do nas i afirmują swoje religie. Tony Blair, kiedy przestał być premierem Wielkiej Brytanii, napisał książkę, w której stwierdził, że dla większości ludzi na globie religijna percepcja świata jest najważniejsza i bez jej zrozumienia nie pojmiemy toczących się procesów dziejowych. Bez rozumienia komponentu religijnego nie da się zrozumieć dzisiejszego świata.

Religia jak najbardziej publiczna

Jak bardzo trzon naszego rodzimego obozu postępowego jest nie na czasie, niech zaświadczą słowa światowej sławy eksperta ds. religii i polityki Joségo Casanovy: „W latach 80. religia stała się «publiczna» w podwójnym sensie tego słowa. Przeniknęła do sfery publicznej i stała się przez to przedmiotem publicznego zainteresowania. Instytucje i osoby publiczne – środki masowego przekazu, socjologowie, zawodowi politycy i opinia publiczna – zaczęły nagle poświęcać uwagę religii. To nieoczekiwane publiczne zainteresowanie wzięło się stąd, że religia, opuściwszy przypisane jej miejsce w sferze prywatnej, wkroczyła na arenę publiczną w roli siły moralnej i politycznej. […] Religia stała się przedmiotem globalnego zainteresowania publicznego głównie za sprawą czterech, pozornie niezwiązanych ze sobą, choć zachodzących niemal jednocześnie wydarzeń. Te cztery wydarzenia to rewolucja islamska w Iranie, powstanie Solidarności w Polsce, rola katolicyzmu w rewolucji sandinowskiej i w innych konfliktach politycznych w Ameryce Łacińskiej oraz powrót protestanckiego fundamentalizmu jako realnej siły kształtującej politykę amerykańską” – pisze w „Religie publiczne w nowoczesnym świecie”. 

Od tamtej pory religia tylko zyskuje na znaczeniu. Najświeższy przykład, odbudowa katedry Notre Dame w laickiej, antyklerykalnej Francji zgromadziła przywódców z całego świata i była to uroczystość religijno-państwowa. 

Inny, nieodległy czasowo przykład: Beniamin Netanjahu niepodejrzewany o zbytnią religijność po ataku Hamasu na Izrael tak często zaczął sięgać do retoryki religijnej, że Izraelczycy żartobliwie zaczęli nazywać go „głównym rabinem Izraela”. Ta wojna dla Izraelczyków stała się wojną religijną.

Wracając na rodzime podwórko, dlaczego w przypadku polskiego Kościoła od lat widać wyłącznie tendencję spadkową? Kościół w Polsce osiągnął „syndrom kąta”, został zepchnięty do kąta i tam pozwala się mu funkcjonować jeszcze chyba tylko po to, by ciągle przepraszał wszystkich za wszystko, jednał się, dialogował i ewentualnie był organizacją filantropijną. Broń Boże, nie nawracał. Słowo „nawracanie” kojarzy się z prozelityzmem, a ten wzbudza lęk i zgorszenie nawet wśród osób konsekrowanych. 

Polski kler, podobnie jak wcześniej w Europe Zachodniej, przerażony walcem idącej sekularyzacji i zaszczuty medialnie wybrał drogę minimum, księża chcą spokojnie dotrwać do emerytury i chcą ją przede wszystkim mieć. Podobnie jak kiedyś np. księża z Belgii, którzy w końcu dali sobie spokój i chcieli już tylko dotrwać do spokojnej, zabezpieczonej starości. W Polsce ilekroć Episkopat podnosi głos w jakiejś sprawie, Donald Tusk natychmiast wnosi do agendy temat Funduszu Kościelnego z propozycją, by w końcu coś z nim zrobić. Biskupi wtedy milkną. 

Jakże różna była postawa kardynała Stefana Wyszyńskiego, który w skrajnie trudnych warunkach gotów był na wszystko, nawet na śmierć. To jego „białe” męczeństwo przyniosło jednak wspaniałe owoce. Dla narodu stał się interreksem, ojcem w czasie rządów nasłanych z Moskwy. 

„Wyrzygam” cię ze swych ust

Kościół w Polsce nie chce już nikomu przeszkadzać, a w zasadzie chce być jak zupa pomidorowa, żeby wszyscy go lubili. Tymczasem św. Jan w Apokalipsie przed tym przestrzega: „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust”. Tłumacz chciał być taktowny i użył słowa „wyrzucić”, jednak umiłowany uczeń Chrystusa był bardziej radykalny i napisał, że letniego Bóg chce „wyrzygać” ze swych ust. 

Letni katolicyzm, nie będący „znakiem sprzeciwu”, a krzyż jest zawsze znakiem sprzeciwu, nie ma potencjału zatrzymywania, a tym bardziej przyciągania nowych wiernych. To nie kto inny, tylko piewca ponowoczesnej socjologii, tak dobrze znany w Polsce i lewicy, i prawicy Zygmunt Bauman opisywał, jakie zagrożenia i potencjalne kryzysy niesie ze sobą płynna tożsamość, gdzie nie ma już ideowych pewników, a człowiek niczym współczesny nomada musi stale rekonstruować swoją pozycję społeczną i osadzać się na nowo między silnymi wichrami prądów myślowych, bo nie otacza go już nic pewnego. Kościół powinien być tym, co pewne.

Katolicyzm wpisujący się w te prądy, mówiący o równości religii, skupiony na tym, by nie wzbudzać kontrowersji, jest jak sól z Ewangelii św. Mateusza: „Jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. 

Tymczasem sprzeciw, opór to energia. I charakter polskiego katolicyzmu taki właśnie był, to go nakręcało przez wieki. Rozpięty między ojczyznę protestantyzmu a centrum cywilizacji bizantyńskiej z oficjalnym państwowym prawosławiem wyrażał się w kontrze, w oporze wobec silniejszych sąsiadów i dobrze mu szło. „Nasze miejsce, przestrzeń, na której egzystuje naród, widziano zawsze nie jako miejsce konkretne, fizyczne, lecz przede wszystkim jako miejsce szczególne, święte, wyznaczające narodowi jego funkcje, jego stosunek do rzeczywistości. […] Zawsze byliśmy jakimś przedmurzem, zawsze wiązała się z tym jakaś określona misja do spełnienia; zawsze też lepiej lub gorzej spełniając tę misję, oczekiwaliśmy od historii rewanżu nadzwyczajnej zapłaty za niezwykłe zasługi” – pisze Tadeusz Biernat w książce „Mit polityczny”.

Kościół nie umie dzisiaj zarządzać emocjami katolików, boi się zaopiekować właśnie tymi gorącymi emocjami sprzeciwu i buntu, które wśród wiernych są permanentne i wciąż narastają. W PRL katolicyzm czerpał z tego oporu, z poczucia misji, by walczyć z wrogą, ateistyczną ideologią. W III RP emocje katolików, ich „święte oburzenie”, jest ciągle studzone i wygaszane niestety przez Kościół hierarchiczny. Kategoryzacja emocjonalna jest traktowana wstydliwie, a szkoda, bo bez tego trudno wydawać jednoznaczne, dogmatyczne sądy tak potrzebne zagubionemu dzisiejszemu pokoleniu.

„Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi” – mówi Jezus w Ewangelii św. Jana. Polski katolicyzm dzisiaj się tego boi, zamiast tego panuje kult największego „świętego”, czyli „świętego spokoju”.

To, czego w pędzie ku stawaniu się „normalnym europejskim społeczeństwem” nie chcemy już dostrzegać, bardzo poważnie traktują nasi wrogowie. Aleksandr Dugin, ideolog Kremla i piewca rosyjskiego imperializmu, twierdzi na przykład, że Polska nie jest dla Rosji problemem, Polska jest jak „przepierzenie”. Problemem dla Rosji jest – i Dugin mówi o tym poważnie – polski katolicyzm. 

To oznacza, że Rosja wyżej nad naszą państwowość stawia katolicyzm. Wie, że większe kłopoty ma z Kościołem niż państwem. Wie, co mówi, wśród rosyjskich elit panuje przekonanie, że Polskę łatwo jest połknąć, lecz trudno strawić. Kolejne powstania, wyższość kulturowa i cywilizacyjna Polaków w imperium carów ciągle dawały o sobie znać. Ale do tego potrzebna była silna kultura duchowa i przywódcy zdolni zachować suwerenność duchową narodu jak bp. Zygmunt Szczęsny Feliński, kard. Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła.
 
Nasz katolicyzm jest w atrofii. Wierni są w stanie dychotomii między wiarą a życiem, wyznaniem chrześcijańskim a otaczającą kulturą. Chrześcijanie tutaj, w Polsce i Europie, są jak duchowi włóczędzy, cudzoziemcy w obcym świecie otoczeni kulturą antychrześcijańską. To nie oznacza jednak zamknięcia tego wielkiego rozdziału w naszej historii. Katolicyzm socjalizował państwo polskie i naród u zarania ich powstania i jako metaidea będzie zawsze na podorędziu w chwilach dziejowej zawieruchy czy kryzysów, które niestety cyklicznie przetaczają się przez nasz kraj. 


 

POLECANE
To ma potencjał na upadek Zielonego Ładu. Wyciekła korespondencja mailowa Europejskiego Banku Inwestycyjnego gorące
"To ma potencjał na upadek Zielonego Ładu". Wyciekła korespondencja mailowa Europejskiego Banku Inwestycyjnego

- Do sieci wyciekł e-mail z Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Zawiera porady dotyczące obejścia przepisów klimatycznych. Czy to sprawiedliwe? - pisze Berliner Zeitung.

Po oświadczeniu Domańskiego. Pan sobie robi kpiny z obywateli, polskiego prawa i własnego słowa? gorące
Po oświadczeniu Domańskiego. "Pan sobie robi kpiny z obywateli, polskiego prawa i własnego słowa?"

Minister finansów Andrzej Domański poinformował, że zwrócił się do PKW o wykładnię uchwały dotyczącej wypłaty środków dla PiS. Jego oświadczenie wywołało gorącą dyskusję, w której udział wziął również były szef TVP.Info Samuel Pereira.

Wielki pożar w Los Angeles. Najnowsze informacje Wiadomości
Wielki pożar w Los Angeles. Najnowsze informacje

Pożary w Los Angeles pochłonęły już co najmniej dwie ofiary śmiertelne, zmuszając 30 tys. mieszkańców do ewakuacji. W Pacific Palisades brakuje wody w hydrantach, co utrudnia działania strażaków.

Samuel Pereira: Solidarność strażnikiem praw i głosem pozbawionych głosu tylko u nas
Samuel Pereira: Solidarność strażnikiem praw i głosem pozbawionych głosu

Gdy w Polsce pada słowo „Solidarność”, na myśl przychodzi ruch społeczny, który odmienił bieg historii. Ale czy NSZZ „Solidarność” to dziś jedynie wspomnienie przeszłości? Wręcz przeciwnie – jak mówi przewodniczący związku Piotr Duda: „Nie znam organizacji w Polsce, która tak długo funkcjonuje, pomimo że ciągle jest atakowana. Ale pamiętajmy, że atakuje się zawsze silnych”. Współczesna rola Solidarności jest równie istotna jak 45 lat temu, bo wyzwania, przed którymi staje dzisiejszy świat pracy, wymagają odważnych i stanowczych działań.

Domański po decyzji: Ja się PiS-u nie boję Wiadomości
Domański po decyzji: "Ja się PiS-u nie boję"

– Ja się PiS-u nie boję. Muszę realizować konstytucyjne obowiązki. Obowiązki, które zobowiązałem się realizować w momencie obejmowania stanowiska ministra finansów – mówił pytany o dzisiejszy ruch w sprawie pieniędzy dla PiS szef resortu finansów Andrzej Domański.

Biden: Mógłbym pokonać Trumpa, gdybym się nie wycofał Wiadomości
Biden: "Mógłbym pokonać Trumpa, gdybym się nie wycofał"

Prezydent USA Joe Biden powiedział w środę w wywiadzie dla "USA Today", że mógłby pokonać Donalda Trumpa, gdyby nie wycofał się z wyścigu o fotel prezydencki i nie poparł wiceprezydent Kamali Harris.

Karol Nawrocki kontra dziennikarz TVN. Nagranie podbija sieć gorące
Karol Nawrocki kontra dziennikarz TVN. Nagranie podbija sieć

– Panie redaktorze, chyba jedziecie prosto do warszawskiego ratusza? – pytał na konferencji prasowej dziennikarza TVN szef IPN i kandydat na prezydenta Karol Nawrocki.

Jan Parys: Broń nuklearna w Polsce byłaby ważnym czynnikiem odstraszania gorące
Jan Parys: Broń nuklearna w Polsce byłaby ważnym czynnikiem odstraszania

- To nie jest czas na naiwność i propagowanie pacyfizmu - mówi w rozmowie z Magazynem Optyka Schumana Jan Parys, były minister obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego.

Jest decyzja ministra finansów w sprawie pieniędzy dla PiS. Gorące komentarze z ostatniej chwili
Jest decyzja ministra finansów w sprawie pieniędzy dla PiS. Gorące komentarze

Minister finansów Andrzej Domański poinformował, że zwrócił się do PKW o wykładnię uchwały dotyczącej wypłaty środków dla PiS. Pojawiły się pierwsze komentarze.

Andrzej Domański wydał oświadczenie ws. wypłaty środków dla PiS z ostatniej chwili
Andrzej Domański wydał oświadczenie ws. wypłaty środków dla PiS

W wydanym w środę oświadczeniu minister finansów Andrzej Domański poinformował, że zwrócił się do PKW o wykładnię uchwały dotyczącej wypłaty środków dla PiS.

REKLAMA

Kościół w Polsce boi się zaopiekować gorącymi uczuciami sprzeciwu

Kościół w Polsce uwierzył, że lewica musi wygrać, i nie chce już nikomu przeszkadzać. Nie chce zarządzać emocjami katolików, boi się zaopiekować gorącymi uczuciami sprzeciwu i buntu, które wśród wiernych są permanentne i wciąż narastają. Tak więdły wspólnoty katolickie w Europie Zachodniej.
Msza święta, zdjęcie podglądowe Kościół w Polsce boi się zaopiekować gorącymi uczuciami sprzeciwu
Msza święta, zdjęcie podglądowe / Pixabay

Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) podał dane dotyczące naszej religijności za 2023 rok. I podobnie jak dzisiejszy Kościół w Polsce nie zadowala nikogo, tak najnowsze statystyki nie będą satysfakcjonujące dla tej części opinii publicznej, którą jeszcze Kościół w jakiś sposób obchodzi. Dla zwolenników postępu nasz katolicyzm niknie zbyt wolno, gdzie nam do katolickiej kiedyś Irlandii czy Francji. Dla autentycznie zatroskanych o swoją wiarę chrześcijan najnowsze dane muszą pogłębiać stan niepokoju i lęku o przyszłość. 

Problem z młodymi

Generalnie infrastruktura wiary jeszcze jest. „Polska jeszcze świeci”, ale ile w tym żywej wiary, a ile sentymentu i przyzwyczajenia, widać w liczbach. Z badań wynika, że np. dla jednej trzeciej Polaków obchodzących Boże Narodzenie to jedynie zwyczaj i sposobność do spędzenia czasu w rodzinnym gronie.

Liczba księży posługujących w parafiach w 2023 roku wyniosła 18 553, to tylko o 0,4% mniej niż w roku poprzednim. Jednak liczba alumnów diecezjalnych wyniosła 1039, co stanowi spadek o 10,8% w porównaniu z rokiem 2022. To już bardzo duże tąpnięcie. Liczba sióstr zakonnych też utrzymuje się na zadowalającym poziomie. W 2023 roku było ich 15,6 tys. Rok wcześniej to 15,9 tys., lecz o wiele zmniejszyła się liczba domów zgromadzeń żeńskich: z 1985 do 1950. Domy zakonne wymierają, nie ma zastępowalności pokoleń. Liczba chrztów i małżeństw kościelnych zmniejszyła się o ponad 10%. Spada liczba I Komunii Świętych i Bierzmowań. 

ISKK podaje, że wskaźnik dominicantes (czyli uczestniczenia w niedzielę na Mszy Świętej) w roku 2023 wyniósł 29,02%, communicantes (czyli przyjmujących Komunię Świętą) zaś 14,02%. W stosunku do 2022 r. oznacza to spadek pierwszego wskaźnika o 0,5 p.p. oraz wzrost drugiego o 0,1 p.p. Jak na standardy europejskie to potężne liczby, jednak tempo spadku praktyk religijnych choćby w perspektywie dekady lub dwóch jest ogromne. Te wskaźniki potwierdzają też badania pokazujące, że w Kościele zostają najwierniejsi, świadomi swojej wiary katolicy należący często do różnych wspólnot czy bractw. Ci katolicy zostają w Kościele nie dlatego, że jeszcze się nie zeuropeizowali, ale właśnie mimo to. To często ludzie sukcesu, w pełni Europejczycy.

Wszyscy radujący się ze spadających kościelnych procentów nie zdają sobie sprawy z tego, że Polska wcale nie „staje się normalnym europejskim krajem”. Stajemy się moralnie i tożsamościowo krajem bardzo osłabionym. My nie znamy Polski bez religii, nie znamy Polski bez katolicyzmu. Polak bez katolicyzmu jest nagi. Każdy uczciwy historyk, socjolog czy filozof, nawet jeśli jest ateistą lub agnostykiem, nie odrzuci tej tezy.

Co więcej, sekularyzacja świata Zachodu ostatnich dziesięcioleci to ewenement w skali świata. Teza sekularyzacyjna obowiązuje wśród około 1 mld ludzkości, u 7 mld jest desekularyzacja, powrót do religii i afirmacja tradycyjnych tożsamości. I przedstawiciele innych kultur, religii oraz cywilizacji przyjeżdżają do nas i afirmują swoje religie. Tony Blair, kiedy przestał być premierem Wielkiej Brytanii, napisał książkę, w której stwierdził, że dla większości ludzi na globie religijna percepcja świata jest najważniejsza i bez jej zrozumienia nie pojmiemy toczących się procesów dziejowych. Bez rozumienia komponentu religijnego nie da się zrozumieć dzisiejszego świata.

Religia jak najbardziej publiczna

Jak bardzo trzon naszego rodzimego obozu postępowego jest nie na czasie, niech zaświadczą słowa światowej sławy eksperta ds. religii i polityki Joségo Casanovy: „W latach 80. religia stała się «publiczna» w podwójnym sensie tego słowa. Przeniknęła do sfery publicznej i stała się przez to przedmiotem publicznego zainteresowania. Instytucje i osoby publiczne – środki masowego przekazu, socjologowie, zawodowi politycy i opinia publiczna – zaczęły nagle poświęcać uwagę religii. To nieoczekiwane publiczne zainteresowanie wzięło się stąd, że religia, opuściwszy przypisane jej miejsce w sferze prywatnej, wkroczyła na arenę publiczną w roli siły moralnej i politycznej. […] Religia stała się przedmiotem globalnego zainteresowania publicznego głównie za sprawą czterech, pozornie niezwiązanych ze sobą, choć zachodzących niemal jednocześnie wydarzeń. Te cztery wydarzenia to rewolucja islamska w Iranie, powstanie Solidarności w Polsce, rola katolicyzmu w rewolucji sandinowskiej i w innych konfliktach politycznych w Ameryce Łacińskiej oraz powrót protestanckiego fundamentalizmu jako realnej siły kształtującej politykę amerykańską” – pisze w „Religie publiczne w nowoczesnym świecie”. 

Od tamtej pory religia tylko zyskuje na znaczeniu. Najświeższy przykład, odbudowa katedry Notre Dame w laickiej, antyklerykalnej Francji zgromadziła przywódców z całego świata i była to uroczystość religijno-państwowa. 

Inny, nieodległy czasowo przykład: Beniamin Netanjahu niepodejrzewany o zbytnią religijność po ataku Hamasu na Izrael tak często zaczął sięgać do retoryki religijnej, że Izraelczycy żartobliwie zaczęli nazywać go „głównym rabinem Izraela”. Ta wojna dla Izraelczyków stała się wojną religijną.

Wracając na rodzime podwórko, dlaczego w przypadku polskiego Kościoła od lat widać wyłącznie tendencję spadkową? Kościół w Polsce osiągnął „syndrom kąta”, został zepchnięty do kąta i tam pozwala się mu funkcjonować jeszcze chyba tylko po to, by ciągle przepraszał wszystkich za wszystko, jednał się, dialogował i ewentualnie był organizacją filantropijną. Broń Boże, nie nawracał. Słowo „nawracanie” kojarzy się z prozelityzmem, a ten wzbudza lęk i zgorszenie nawet wśród osób konsekrowanych. 

Polski kler, podobnie jak wcześniej w Europe Zachodniej, przerażony walcem idącej sekularyzacji i zaszczuty medialnie wybrał drogę minimum, księża chcą spokojnie dotrwać do emerytury i chcą ją przede wszystkim mieć. Podobnie jak kiedyś np. księża z Belgii, którzy w końcu dali sobie spokój i chcieli już tylko dotrwać do spokojnej, zabezpieczonej starości. W Polsce ilekroć Episkopat podnosi głos w jakiejś sprawie, Donald Tusk natychmiast wnosi do agendy temat Funduszu Kościelnego z propozycją, by w końcu coś z nim zrobić. Biskupi wtedy milkną. 

Jakże różna była postawa kardynała Stefana Wyszyńskiego, który w skrajnie trudnych warunkach gotów był na wszystko, nawet na śmierć. To jego „białe” męczeństwo przyniosło jednak wspaniałe owoce. Dla narodu stał się interreksem, ojcem w czasie rządów nasłanych z Moskwy. 

„Wyrzygam” cię ze swych ust

Kościół w Polsce nie chce już nikomu przeszkadzać, a w zasadzie chce być jak zupa pomidorowa, żeby wszyscy go lubili. Tymczasem św. Jan w Apokalipsie przed tym przestrzega: „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust”. Tłumacz chciał być taktowny i użył słowa „wyrzucić”, jednak umiłowany uczeń Chrystusa był bardziej radykalny i napisał, że letniego Bóg chce „wyrzygać” ze swych ust. 

Letni katolicyzm, nie będący „znakiem sprzeciwu”, a krzyż jest zawsze znakiem sprzeciwu, nie ma potencjału zatrzymywania, a tym bardziej przyciągania nowych wiernych. To nie kto inny, tylko piewca ponowoczesnej socjologii, tak dobrze znany w Polsce i lewicy, i prawicy Zygmunt Bauman opisywał, jakie zagrożenia i potencjalne kryzysy niesie ze sobą płynna tożsamość, gdzie nie ma już ideowych pewników, a człowiek niczym współczesny nomada musi stale rekonstruować swoją pozycję społeczną i osadzać się na nowo między silnymi wichrami prądów myślowych, bo nie otacza go już nic pewnego. Kościół powinien być tym, co pewne.

Katolicyzm wpisujący się w te prądy, mówiący o równości religii, skupiony na tym, by nie wzbudzać kontrowersji, jest jak sól z Ewangelii św. Mateusza: „Jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. 

Tymczasem sprzeciw, opór to energia. I charakter polskiego katolicyzmu taki właśnie był, to go nakręcało przez wieki. Rozpięty między ojczyznę protestantyzmu a centrum cywilizacji bizantyńskiej z oficjalnym państwowym prawosławiem wyrażał się w kontrze, w oporze wobec silniejszych sąsiadów i dobrze mu szło. „Nasze miejsce, przestrzeń, na której egzystuje naród, widziano zawsze nie jako miejsce konkretne, fizyczne, lecz przede wszystkim jako miejsce szczególne, święte, wyznaczające narodowi jego funkcje, jego stosunek do rzeczywistości. […] Zawsze byliśmy jakimś przedmurzem, zawsze wiązała się z tym jakaś określona misja do spełnienia; zawsze też lepiej lub gorzej spełniając tę misję, oczekiwaliśmy od historii rewanżu nadzwyczajnej zapłaty za niezwykłe zasługi” – pisze Tadeusz Biernat w książce „Mit polityczny”.

Kościół nie umie dzisiaj zarządzać emocjami katolików, boi się zaopiekować właśnie tymi gorącymi emocjami sprzeciwu i buntu, które wśród wiernych są permanentne i wciąż narastają. W PRL katolicyzm czerpał z tego oporu, z poczucia misji, by walczyć z wrogą, ateistyczną ideologią. W III RP emocje katolików, ich „święte oburzenie”, jest ciągle studzone i wygaszane niestety przez Kościół hierarchiczny. Kategoryzacja emocjonalna jest traktowana wstydliwie, a szkoda, bo bez tego trudno wydawać jednoznaczne, dogmatyczne sądy tak potrzebne zagubionemu dzisiejszemu pokoleniu.

„Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi” – mówi Jezus w Ewangelii św. Jana. Polski katolicyzm dzisiaj się tego boi, zamiast tego panuje kult największego „świętego”, czyli „świętego spokoju”.

To, czego w pędzie ku stawaniu się „normalnym europejskim społeczeństwem” nie chcemy już dostrzegać, bardzo poważnie traktują nasi wrogowie. Aleksandr Dugin, ideolog Kremla i piewca rosyjskiego imperializmu, twierdzi na przykład, że Polska nie jest dla Rosji problemem, Polska jest jak „przepierzenie”. Problemem dla Rosji jest – i Dugin mówi o tym poważnie – polski katolicyzm. 

To oznacza, że Rosja wyżej nad naszą państwowość stawia katolicyzm. Wie, że większe kłopoty ma z Kościołem niż państwem. Wie, co mówi, wśród rosyjskich elit panuje przekonanie, że Polskę łatwo jest połknąć, lecz trudno strawić. Kolejne powstania, wyższość kulturowa i cywilizacyjna Polaków w imperium carów ciągle dawały o sobie znać. Ale do tego potrzebna była silna kultura duchowa i przywódcy zdolni zachować suwerenność duchową narodu jak bp. Zygmunt Szczęsny Feliński, kard. Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła.
 
Nasz katolicyzm jest w atrofii. Wierni są w stanie dychotomii między wiarą a życiem, wyznaniem chrześcijańskim a otaczającą kulturą. Chrześcijanie tutaj, w Polsce i Europie, są jak duchowi włóczędzy, cudzoziemcy w obcym świecie otoczeni kulturą antychrześcijańską. To nie oznacza jednak zamknięcia tego wielkiego rozdziału w naszej historii. Katolicyzm socjalizował państwo polskie i naród u zarania ich powstania i jako metaidea będzie zawsze na podorędziu w chwilach dziejowej zawieruchy czy kryzysów, które niestety cyklicznie przetaczają się przez nasz kraj. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe