Robert Kennedy jr zdecydował się poprzeć Donalda Trumpa. Kim on właściwie jest?

Niezależny kandydat na prezydenta USA Robert Kennedy jr zdecydował się poprzeć Donalda Trumpa. Kim jest Kennedy, kto go popiera i czy może to zmienić losy nadchodzących wyborów prezydenckich?
Robert Kennedy Jr
Robert Kennedy Jr / Gage Skidmore / Flickr

To jeden z popularnych wśród fanów muzyki i czarnego humoru memów: zdjęcie przedstawiające Johna, Roberta i Teda Kennedych podpisane „Znasz się na punk rocku? To powiedz, jaki to zespół”. Wyjaśnijmy ten żart. John Kennedy, prezydent Stanów Zjednoczonych, zamordowany został w Dallas 22 listopada 1963 roku. Jego brat Robert F. Kennedy ginie pięć lat później, tuż po wygranej w stanowych turach wyborów prezydenckich. Jedynie trzeci z braci na zdjęciu – Ted Kennedy – umiera z przyczyn naturalnych w 2009 roku. W 1978 roku, gdy na dobre rozkręca się punkowa rewolucja, Eric Boucher, znany później pod pseudonimem Jello Biafra (to jemu Kazik Staszewski zawdzięcza słowa o wizualizowaniu sobie „ostatecznego krachu systemu korporacji”), wraz z trzema kolegami zakłada zespół Dead Kennedys, który tworzy m.in. „California Über Alles” czy „Holiday in Cambodia”. Nazwa ma prowokować, wg Biafry nie chodzi jednak o szarganie pamięci zmarłych, a raczej o symboliczne ujęcie końca jednego z amerykańskich snów. 46 lat później to poglądy innej punkrockowej amerykańskiej kapeli najlepiej pozwolą nam zrozumieć fenomen popularności Roberta Kennedy’ego juniora.

Czytaj także: Znany polityk PiS zatrzymany przez CBA

Czytaj także: Demokracja? Grecy jej nie szanowali. Obecnie uczyniono z niej bożka

Czytaj także: Demokracja w odwrocie: tak wygląda Polska po niemal roku rządów Tuska

Na tropach zdrady

Zacznijmy jednak od początku. Robert Kennedy jr, przez Amerykanów nazywany RFK, pochodząc z takiej rodziny, niejako musiał zająć się polityką, choć stało się to dość późno. Przez większość życia był prawnikiem zajmującym się głównie kwestiami związanymi z ochroną środowiska. W marcu zeszłego roku oznajmił, że zamierza kandydować na prezydenta z ramienia Partii Demokratycznej. Demokraci nie byli jednak zainteresowani, planując początkowo reelekcję Joe Bidena, a po jego wymuszonej rezygnacji, nominując na ten urząd bez prawyborów Kamalę Harris. Kennedy miał więc prawo poczuć się dwukrotnie wystawiony do wiatru przez partię, z którą planował sięgnąć po najwyższe stanowisko w państwie. Po pierwszym koszu od demokratów został kandydatem niezależnym, po drugim poparł Donalda Trumpa. Pozornie mogło się to wydawać zaskakujące, im bardziej jednak wgryźć się w poglądy Kennedy’ego, tym bardziej racjonalna i zrozumiała staje się ta decyzja.

Partia Demokratyczna przez lata stawała się coraz bardziej elitarna i establishmentowa, RFK natomiast zaczął ulegać wpływowi teorii, które w dużym skrócie określane są jako spiskowe. To samo w sobie też niekoniecznie musi dziwić, wziąwszy pod uwagę całe tło rodzinne i wciąż budzące wiele wątpliwości zabójstwo jego wuja. Ale nie tylko ono. Jako prawnik Kennedy junior ścierał się z największymi korporacjami (udało mu się wygrać proces z Monsanto), a te zawsze grają role czarnego charakteru w rozmaitych teoriach spiskowych. Nie bez powodu zresztą. Joe Biden był wcieleniem tego, co niektóre środowiska zwykły nazywać „sanitaryzmem”, a surowa polityka w związku z COVID-19 w pierwszej fazie pandemii prowadzona była także za Donalda Trumpa. Odpowiedzialnemu za nią doradcy prezydenta do spraw chorób zakaźnych Kennedy poświęcił nawet wydaną w 2021 roku książkę „The Real Anthony Fauci”.

Wszystko to sprawia, że RFK trudny byłby do umiejscowienia w polskiej polityce. Bo to tak jakby – dajmy na to – Grzegorz Braun jeszcze pół roku temu związany byłby z Platformą Obywatelską.

Uśmiechnięta Ameryka

Bieżąca kampania prezydencka w USA przez dłuższy czas była wyjątkowa. Mieliśmy do czynienia ze starciem dwóch wiekowych już panów, z których każdy miał potężny elektorat negatywny. Badania wykazywały, że gdyby któraś z partii zastąpiła swojego nominata kimś młodszym, miałby on szanse większe nawet o kilkanaście procent. Kennedy – również nie młodzieniec, ale jednak o 12 lat młodszy od Bidena, a 8 od Trumpa – stawał się ciekawą alternatywą zarówno dla demokratów, jak i republikanów, sceptycznych wobec własnych kandydatów. W tej niecodziennej sytuacji sondaże dawały szanse na powtórzenie sukcesu Rossa Perota, który w 1992 roku jako kandydat niezależny zdobył 19% głosów w głosowaniu powszechnym. Wszystko zmieniło się jednak, gdy po fatalnej debacie z Trumpem Biden zrezygnował z wyścigu, a demokraci zdecydowali się wystawić do niego Kamalę Harris.

Kolejne sondaże pokazały gwałtowny spadek jego poparcia, co w połączeniu ze wzrostem poparcia dla Harris pozwalają założyć, że Kennedy utracił większą część swojego elektoratu demokratycznego. Zostali przy nim niezadowoleni republikanie i grupa niezależnych, w tym elektorat, który nazwać można buntowniczym. Sytuację tę można porównać do czasów przywództwa w Platformie najpierw Borysa Budki, a potem Donalda Tuska. Dopóki liderem tej partii był Borys Budka, w sondażach rosła Polska 2050 Szymona Hołowni. Gdy wrócił Donald Tusk, wraz z nim do jego partii wrócił zniechęcony słabiutkim kierownictwem elektorat.

Podobieństw jest zresztą więcej. Demokraci w kampanii unikają konkretów, przedstawiają Harris jako receptę na problemy, które powstały za czasów Bidena, pomijając zupełnie fakt, że była ona wiceprezydentem w tej administracji. Co więcej, to ona odpowiadała za politykę imigracyjną i bezpieczeństwo granicy z Meksykiem, najsłabszy punkt ostatnich czterech lat. Ten aspekt jest zupełnie pomijany w partyjnym przekazie, który skupia się na przedstawieniu wyborcom wizji „uśmiechniętej Ameryki”. I – jak wynika z badań – przy odpowiednim wsparciu mediów operacja ta odnosi skutek – Kamala Harris stała się liderką w prezydenckim wyścigu. Gdy już wydawało się, że Donald Trump całkowicie stracił przewagę, którą zyskał po przeżyciu nieudanego zamachu, Robert Kennedy jr postanowił działać.

Lady Liberty odchodzi

Swoje zrobił tu pewnie sam zamach. Sceny z feralnego wiecu przedstawiciela rodu Kennedych musiały poruszyć mocniej niż najbardziej nawet oddanego sympatyka prezydenta Trumpa. Poza emocjami – lub niezależnie od nich – do głosu doszła polityczna kalkulacja. Kennedy realistycznie ocenił, że skoro odeszli od niego wyborcy demokratyczni, swoją obecnością w wyścigu zaszkodzić może już tylko Trumpowi. Tymczasem on sam, wywodząc się z Partii Demokratycznej, uważa ją dziś za partię antydemokratyczną, partię wojny i cenzury, wreszcie – za ekspozyturę wielkich korporacji. Wniosek z tego mógł być jeden – trzeba ustąpić i poprzeć Trumpa. Czy to mu pomoże? Jeśli choć połowa wyborców RFK pójdzie za nim, jest szansa na wygraną. Czy pójdzie? Tego jeszcze nie wiemy. 

Wróćmy do obiecanego na początku tekstu wątku muzycznego. Na początku sierpnia Kennedy’ego juniora poparli muzycy amerykańskiej punkrockowej supergrupy The Defiant. Zespół tworzy kilku znanych z innych kapel muzyków, grają sprawnie i przebojowo, kluczowe jest jednak to, o czym śpiewają. Na przykład o tym, że jakoś w marcu 2020 roku (początek obostrzeń sanitarnych) „Lady Liberty” odeszła z Ameryki. Albo o tym, że najbogatsi chcą, byśmy żyli w myśl hasła „Nie będziesz miał niczego i będziesz szczęśliwy”. To pozwala już naszkicować sobie pewien profil ideowy – gdzieś między anarchizmem a libertarianizmem, a więc bardzo amerykańsko i mało poprawnie politycznie.

A gdy dodamy do tego informację, że perkusista zespołu wcześniej wyrzucony został z The Offspring, bo miał inne niż reszta grupy poglądy na temat szczepień… Jesteśmy w domu. The Defiant nagrali dla Kennedy’ego nową wersję piosenki „Take Back the Power” zespołu Interrupters i uczynili z niej mocny, nieoficjalny hymn kampanii, chwalony przez samego kandydata. Przeglądam jednak media społecznościowe zespołu i próżno szukam informacji, co planują teraz zrobić z tym fantem.

Zła wiadomość

Na koniec zostawiłem gorszą wiadomość. Większość polskiej prawicy sympatyzuje z Trumpem, a liberałowie i lewica bardzo chętnie nas nim straszą. Najczęściej używając do tego argumentów o rzekomej prorosyjskości lub możliwym izolacjonizmie polityki kandydata republikanów. Nie wiemy, jaką rolę Donald Trump przewiduje dla Roberta Kennedy’ego juniora, dla Polski byłoby jednak dobrze, gdyby trzymał go jak najdalej od polityki zagranicznej. W przeciwnym wypadku dziś wyolbrzymione liberalne strachy nabrałyby bardziej realnych kształtów.

Kennedy chce pokoju i spokoju, choćby kosztem Ukrainy, a może nawet wschodniej flanki NATO. Jest to o tyle zaskakujące, że jeszcze dwa lata temu zarządzana przez niego fundacja zajmująca się prawami człowieka organizowała wydarzenia prezentujące ukraiński punkt widzenia i jednoznacznie potępiające Rosję. W niedawnych wystąpieniach RFK powielał natomiast narrację o amerykańskiej współodpowiedzialności za wojnę za naszą wschodnią granicą, nazywając ją „wojną z wyboru”. Szedł dalej, winiąc Stany za liczne konflikty zbrojne na świecie, w tym za powstanie ISIS. Chce zakończenia amerykańskiej pomocy finansowej i militarnej dla Ukrainy (co ciekawe, zupełnie inaczej patrzy na kwestię Izraela), a w niektórych wypowiedziach zdaje się wręcz chwalić „pokojowego” Putina. To podejście sprawia, że w beczce miodu, jaką byłaby dla większości polskich konserwatystów wygrana Trumpa, za sprawą Kennedy’ego może pojawić się jednak całkiem sporo dziegciu. 
 


 

POLECANE
Zignorował zimowe warunki w Tatrach. Skończyło się groźnym upadkiem Wiadomości
Zignorował zimowe warunki w Tatrach. Skończyło się groźnym upadkiem

Turysta, który wybrał się w Tatry bez zimowego wyposażenia, przeżył wyjątkowo groźny wypadek. Na zboczach Małego Giewontu spadł ze szlaku na odcinku „Żleb z Progiem”, pokonując w dół ponad 100 metrów. Jak poinformowało Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, mężczyzna doznał obrażeń, ale jego stan nie okazał się tragiczny.

Ewakuacja pociągu Przemyśl–Kijów. Składem jechało blisko 500 pasażerów z ostatniej chwili
Ewakuacja pociągu Przemyśl–Kijów. Składem jechało blisko 500 pasażerów

Ok. 480 osób ewakuowano z pociągu relacji Przemyśl-Kijów po tym, jak służby dowiedziały się o potencjalnym zagrożeniu dla pasażerów. W pociągu nie znaleziono żadnych niebezpiecznych przedmiotów - podała policja, która wcześniej otrzymała zgłoszenie o możliwym podejrzanym pakunku na pokładzie.

Niemiecki przemysł z ulgami w zakresie cen energii i emisji CO2? gorące
Niemiecki przemysł z ulgami w zakresie cen energii i emisji CO2?

Jak podała na platformie X ekspert ds. Niemiec Aleksandra Fedorska powołując się na portal Table.Media, federalna minister gospodarki Katherina Reiche zapowiedziała niemieckiemu przemysłowi chemicznemu ulgi w zakresie cen energii elektrycznej i certyfikatów emisji CO₂. Niemcy chcą uzyskać zgodę Komisji Europejskiej na te rozwiązania.

Nowy pasożyt odkryty w Polsce. Naukowcy alarmują Wiadomości
Nowy pasożyt odkryty w Polsce. Naukowcy alarmują

Szop pracz, który coraz częściej pojawia się w Polsce, może stanowić większe zagrożenie dla przyrody, niż dotąd sądzono. Naukowcy odkryli u tego gatunku nowego pasożyta, który wcześniej nie był znany w Europie.

Władze Białorusi uwolniły 123 więźniów politycznych. Na liście jest obywatel Polski z ostatniej chwili
Władze Białorusi uwolniły 123 więźniów politycznych. Na liście jest obywatel Polski

Białoruskie władze uwolniły 123 więźniów politycznych – podało w sobotę Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”. Wśród tych osób znalazł się obywatel Polski Roman Gałuza, laureat Pokojowej Nagrody Nobla Aleś Bialacki, czy opozycjonistka Maryja Kalesnikawa.

Ja po prostu nie nadążam. Uczestniczka TzG przerwała milczenie Wiadomości
"Ja po prostu nie nadążam". Uczestniczka "TzG" przerwała milczenie

Barbara Bursztynowicz, znana widzom z serialu „Klan”, zdecydowała się na udział w popularnym programie tanecznym, choć - jak dziś przyznaje - od początku towarzyszyły jej duże obawy. Aktorka pożegnała się z show w ósmym odcinku, a po czasie szczerze opowiedziała o emocjach, jakie przeżywała za kulisami.

Dantejskie sceny w Grecji. Rolnicze protesty sparaliżowały kraj wideo
Dantejskie sceny w Grecji. Rolnicze protesty sparaliżowały kraj

Powywracane policyjne samochody, bitwa uliczna z użyciem gazu, zablokowane drogi i dojazd do portu Wolos – tak wyglądały rolnicze protesty w Grecji.

„Najgorszy rząd od dekad”. Beata Szydło ostro podsumowuje 2 lata koalicji 13 grudnia z ostatniej chwili
„Najgorszy rząd od dekad”. Beata Szydło ostro podsumowuje 2 lata koalicji 13 grudnia

Ostatnie dwa lata to gigantyczne straty dla Polski i Polaków. To niszczenie szans rozwojowych. To po prostu dramat dla Polski – pisze na platformie X była premier Beata Szydło. Dziś mijają dwa lata od powołania gabinetu Donalda Tuska składającego się z czterech koalicyjnych ugrupowań: KO, PSL, Polski 2050 i Nowej Lewicy.

Żałoba w świecie filmu. Nie żyje znany aktor Wiadomości
Żałoba w świecie filmu. Nie żyje znany aktor

Peter Greene, amerykański aktor znany z ról złoczyńców i przestępców, w tym Zeda w filmie „Pulp Fiction”, zmarł w swoim domu w Nowym Jorku w wieku 60 lat - przekazała w sobotę stacja NBC, powołując się na menedżera artysty. Przyczyny śmierci nie ujawniono.

PiS przedstawił projekt systemu zmiany służby zdrowia z ostatniej chwili
PiS przedstawił projekt systemu zmiany służby zdrowia

Prezes PiS Jarosław Kaczyński ogłosił, że partia stworzyła projekt systemu zmiany służby zdrowia. W proponowanej reformie są m.in. odwrócenie piramidy świadczeń zdrowotnych, oddzielenie pracy w publicznej i prywatnej ochronie zdrowia czy ujednolicenie organu założycielskiego szpitali.

REKLAMA

Robert Kennedy jr zdecydował się poprzeć Donalda Trumpa. Kim on właściwie jest?

Niezależny kandydat na prezydenta USA Robert Kennedy jr zdecydował się poprzeć Donalda Trumpa. Kim jest Kennedy, kto go popiera i czy może to zmienić losy nadchodzących wyborów prezydenckich?
Robert Kennedy Jr
Robert Kennedy Jr / Gage Skidmore / Flickr

To jeden z popularnych wśród fanów muzyki i czarnego humoru memów: zdjęcie przedstawiające Johna, Roberta i Teda Kennedych podpisane „Znasz się na punk rocku? To powiedz, jaki to zespół”. Wyjaśnijmy ten żart. John Kennedy, prezydent Stanów Zjednoczonych, zamordowany został w Dallas 22 listopada 1963 roku. Jego brat Robert F. Kennedy ginie pięć lat później, tuż po wygranej w stanowych turach wyborów prezydenckich. Jedynie trzeci z braci na zdjęciu – Ted Kennedy – umiera z przyczyn naturalnych w 2009 roku. W 1978 roku, gdy na dobre rozkręca się punkowa rewolucja, Eric Boucher, znany później pod pseudonimem Jello Biafra (to jemu Kazik Staszewski zawdzięcza słowa o wizualizowaniu sobie „ostatecznego krachu systemu korporacji”), wraz z trzema kolegami zakłada zespół Dead Kennedys, który tworzy m.in. „California Über Alles” czy „Holiday in Cambodia”. Nazwa ma prowokować, wg Biafry nie chodzi jednak o szarganie pamięci zmarłych, a raczej o symboliczne ujęcie końca jednego z amerykańskich snów. 46 lat później to poglądy innej punkrockowej amerykańskiej kapeli najlepiej pozwolą nam zrozumieć fenomen popularności Roberta Kennedy’ego juniora.

Czytaj także: Znany polityk PiS zatrzymany przez CBA

Czytaj także: Demokracja? Grecy jej nie szanowali. Obecnie uczyniono z niej bożka

Czytaj także: Demokracja w odwrocie: tak wygląda Polska po niemal roku rządów Tuska

Na tropach zdrady

Zacznijmy jednak od początku. Robert Kennedy jr, przez Amerykanów nazywany RFK, pochodząc z takiej rodziny, niejako musiał zająć się polityką, choć stało się to dość późno. Przez większość życia był prawnikiem zajmującym się głównie kwestiami związanymi z ochroną środowiska. W marcu zeszłego roku oznajmił, że zamierza kandydować na prezydenta z ramienia Partii Demokratycznej. Demokraci nie byli jednak zainteresowani, planując początkowo reelekcję Joe Bidena, a po jego wymuszonej rezygnacji, nominując na ten urząd bez prawyborów Kamalę Harris. Kennedy miał więc prawo poczuć się dwukrotnie wystawiony do wiatru przez partię, z którą planował sięgnąć po najwyższe stanowisko w państwie. Po pierwszym koszu od demokratów został kandydatem niezależnym, po drugim poparł Donalda Trumpa. Pozornie mogło się to wydawać zaskakujące, im bardziej jednak wgryźć się w poglądy Kennedy’ego, tym bardziej racjonalna i zrozumiała staje się ta decyzja.

Partia Demokratyczna przez lata stawała się coraz bardziej elitarna i establishmentowa, RFK natomiast zaczął ulegać wpływowi teorii, które w dużym skrócie określane są jako spiskowe. To samo w sobie też niekoniecznie musi dziwić, wziąwszy pod uwagę całe tło rodzinne i wciąż budzące wiele wątpliwości zabójstwo jego wuja. Ale nie tylko ono. Jako prawnik Kennedy junior ścierał się z największymi korporacjami (udało mu się wygrać proces z Monsanto), a te zawsze grają role czarnego charakteru w rozmaitych teoriach spiskowych. Nie bez powodu zresztą. Joe Biden był wcieleniem tego, co niektóre środowiska zwykły nazywać „sanitaryzmem”, a surowa polityka w związku z COVID-19 w pierwszej fazie pandemii prowadzona była także za Donalda Trumpa. Odpowiedzialnemu za nią doradcy prezydenta do spraw chorób zakaźnych Kennedy poświęcił nawet wydaną w 2021 roku książkę „The Real Anthony Fauci”.

Wszystko to sprawia, że RFK trudny byłby do umiejscowienia w polskiej polityce. Bo to tak jakby – dajmy na to – Grzegorz Braun jeszcze pół roku temu związany byłby z Platformą Obywatelską.

Uśmiechnięta Ameryka

Bieżąca kampania prezydencka w USA przez dłuższy czas była wyjątkowa. Mieliśmy do czynienia ze starciem dwóch wiekowych już panów, z których każdy miał potężny elektorat negatywny. Badania wykazywały, że gdyby któraś z partii zastąpiła swojego nominata kimś młodszym, miałby on szanse większe nawet o kilkanaście procent. Kennedy – również nie młodzieniec, ale jednak o 12 lat młodszy od Bidena, a 8 od Trumpa – stawał się ciekawą alternatywą zarówno dla demokratów, jak i republikanów, sceptycznych wobec własnych kandydatów. W tej niecodziennej sytuacji sondaże dawały szanse na powtórzenie sukcesu Rossa Perota, który w 1992 roku jako kandydat niezależny zdobył 19% głosów w głosowaniu powszechnym. Wszystko zmieniło się jednak, gdy po fatalnej debacie z Trumpem Biden zrezygnował z wyścigu, a demokraci zdecydowali się wystawić do niego Kamalę Harris.

Kolejne sondaże pokazały gwałtowny spadek jego poparcia, co w połączeniu ze wzrostem poparcia dla Harris pozwalają założyć, że Kennedy utracił większą część swojego elektoratu demokratycznego. Zostali przy nim niezadowoleni republikanie i grupa niezależnych, w tym elektorat, który nazwać można buntowniczym. Sytuację tę można porównać do czasów przywództwa w Platformie najpierw Borysa Budki, a potem Donalda Tuska. Dopóki liderem tej partii był Borys Budka, w sondażach rosła Polska 2050 Szymona Hołowni. Gdy wrócił Donald Tusk, wraz z nim do jego partii wrócił zniechęcony słabiutkim kierownictwem elektorat.

Podobieństw jest zresztą więcej. Demokraci w kampanii unikają konkretów, przedstawiają Harris jako receptę na problemy, które powstały za czasów Bidena, pomijając zupełnie fakt, że była ona wiceprezydentem w tej administracji. Co więcej, to ona odpowiadała za politykę imigracyjną i bezpieczeństwo granicy z Meksykiem, najsłabszy punkt ostatnich czterech lat. Ten aspekt jest zupełnie pomijany w partyjnym przekazie, który skupia się na przedstawieniu wyborcom wizji „uśmiechniętej Ameryki”. I – jak wynika z badań – przy odpowiednim wsparciu mediów operacja ta odnosi skutek – Kamala Harris stała się liderką w prezydenckim wyścigu. Gdy już wydawało się, że Donald Trump całkowicie stracił przewagę, którą zyskał po przeżyciu nieudanego zamachu, Robert Kennedy jr postanowił działać.

Lady Liberty odchodzi

Swoje zrobił tu pewnie sam zamach. Sceny z feralnego wiecu przedstawiciela rodu Kennedych musiały poruszyć mocniej niż najbardziej nawet oddanego sympatyka prezydenta Trumpa. Poza emocjami – lub niezależnie od nich – do głosu doszła polityczna kalkulacja. Kennedy realistycznie ocenił, że skoro odeszli od niego wyborcy demokratyczni, swoją obecnością w wyścigu zaszkodzić może już tylko Trumpowi. Tymczasem on sam, wywodząc się z Partii Demokratycznej, uważa ją dziś za partię antydemokratyczną, partię wojny i cenzury, wreszcie – za ekspozyturę wielkich korporacji. Wniosek z tego mógł być jeden – trzeba ustąpić i poprzeć Trumpa. Czy to mu pomoże? Jeśli choć połowa wyborców RFK pójdzie za nim, jest szansa na wygraną. Czy pójdzie? Tego jeszcze nie wiemy. 

Wróćmy do obiecanego na początku tekstu wątku muzycznego. Na początku sierpnia Kennedy’ego juniora poparli muzycy amerykańskiej punkrockowej supergrupy The Defiant. Zespół tworzy kilku znanych z innych kapel muzyków, grają sprawnie i przebojowo, kluczowe jest jednak to, o czym śpiewają. Na przykład o tym, że jakoś w marcu 2020 roku (początek obostrzeń sanitarnych) „Lady Liberty” odeszła z Ameryki. Albo o tym, że najbogatsi chcą, byśmy żyli w myśl hasła „Nie będziesz miał niczego i będziesz szczęśliwy”. To pozwala już naszkicować sobie pewien profil ideowy – gdzieś między anarchizmem a libertarianizmem, a więc bardzo amerykańsko i mało poprawnie politycznie.

A gdy dodamy do tego informację, że perkusista zespołu wcześniej wyrzucony został z The Offspring, bo miał inne niż reszta grupy poglądy na temat szczepień… Jesteśmy w domu. The Defiant nagrali dla Kennedy’ego nową wersję piosenki „Take Back the Power” zespołu Interrupters i uczynili z niej mocny, nieoficjalny hymn kampanii, chwalony przez samego kandydata. Przeglądam jednak media społecznościowe zespołu i próżno szukam informacji, co planują teraz zrobić z tym fantem.

Zła wiadomość

Na koniec zostawiłem gorszą wiadomość. Większość polskiej prawicy sympatyzuje z Trumpem, a liberałowie i lewica bardzo chętnie nas nim straszą. Najczęściej używając do tego argumentów o rzekomej prorosyjskości lub możliwym izolacjonizmie polityki kandydata republikanów. Nie wiemy, jaką rolę Donald Trump przewiduje dla Roberta Kennedy’ego juniora, dla Polski byłoby jednak dobrze, gdyby trzymał go jak najdalej od polityki zagranicznej. W przeciwnym wypadku dziś wyolbrzymione liberalne strachy nabrałyby bardziej realnych kształtów.

Kennedy chce pokoju i spokoju, choćby kosztem Ukrainy, a może nawet wschodniej flanki NATO. Jest to o tyle zaskakujące, że jeszcze dwa lata temu zarządzana przez niego fundacja zajmująca się prawami człowieka organizowała wydarzenia prezentujące ukraiński punkt widzenia i jednoznacznie potępiające Rosję. W niedawnych wystąpieniach RFK powielał natomiast narrację o amerykańskiej współodpowiedzialności za wojnę za naszą wschodnią granicą, nazywając ją „wojną z wyboru”. Szedł dalej, winiąc Stany za liczne konflikty zbrojne na świecie, w tym za powstanie ISIS. Chce zakończenia amerykańskiej pomocy finansowej i militarnej dla Ukrainy (co ciekawe, zupełnie inaczej patrzy na kwestię Izraela), a w niektórych wypowiedziach zdaje się wręcz chwalić „pokojowego” Putina. To podejście sprawia, że w beczce miodu, jaką byłaby dla większości polskich konserwatystów wygrana Trumpa, za sprawą Kennedy’ego może pojawić się jednak całkiem sporo dziegciu. 
 



 

Polecane