Tusk ma nowego wroga: Kościół

Wszelkimi sposobami lider PO stara się wciągnąć Kościół katolicki do politycznej naparzanki. Przedłużenie aresztu dla ks. Michała Olszewskiego jest kolejną próbą sprowokowania hierarchii do opowiedzenia się po stronie obecnej opozycji. Premier doskonale zdaje sobie sprawę, że słaby jak nigdy Kościół może być idealnym przeciwnikiem.
 Tusk ma nowego wroga: Kościół

Wywołanie konfliktu z hierarchią umożliwiłoby Donaldowi Tuskowi przygotowanie dwóch pieczeni na jednym ogniu: zagarnięcie kolejnych wyborców lewicy, którzy bardzo mocno podkreślają swój antyklerykalizm, i wciągnięcie do politycznego sporu instytucji, która mimo swojej ociężałości i miałkości biskupów ciągle cieszy się sporym społecznym zaufaniem. Zmuszenie Kościoła do opowiedzenia się po jednej stronie konfliktu odebrałoby mu legitymację do wypowiadania się w sprawach moralnych i etycznych. Logika jest prosta i bolszewicka: skoro popierają naszych przeciwników, nie musimy się z nimi liczyć.

Biskupi milczą

Dawno polski Kościół nie cierpiał na taki brak przywództwa. Znaczna część wiernych nie zna nazwiska prymasa, nie mówiąc już o jego twarzy czy przemyśleniach. Nie wiemy, jakie jest stanowisko Episkopatu w sprawie przetrzymywania i torturowania ks. Olszewskiego, hierarchowie nie bronili krzyży usuwanych z warszawskiego magistratu, nawet w sprawie rugowania religii ze szkół nie próbują ostro rozmawiać z rządem. Co prawda w parafiach zbierane są podpisy pod protestem w tej sprawie, ale wiadomo, co władza zrobi z tymi listami.

Kościół osłabiony przez seksualne skandale, ale przede wszystkim przez funkcjonującą w jego strukturach lawendową mafię nie potrafi postawić lewicowo-liberalnej koalicji twardych warunków dialogu. Za wszelką cenę stara się raczej uniknąć konfrontacji, gdyż obawia się odwetu ze strony władzy – na przykład likwidacji Funduszu Kościelnego.

Biskupi chowają więc głowę w piasek i biorą rząd na przeczekanie. Dla obecnej ekipy to jednak oznaka słabości. Dla niej każdy, kto nadstawia drugi policzek, jest leszczem, z którym należy robić to, co mówią słowa piosenki śpiewanej na Campus Polska.

Idealny wróg

Dla formacji, która żywi się jedynie konfliktem, Kościół jest więc idealnym przeciwnikiem. Słaby, niezdolny do reakcji, wewnętrznie skłócony i przestraszony. Przez to łatwy do ogrania i zagonienia do narożnika. Jedyna trudność polega na sprowokowaniu go do reakcji.
Gdyby na czele hierarchii stały postacie, które znamy z niedawnej historii – kard. Stefan Wyszyński, kard. Karol Wojtyła czy nawet kard. Józef Glemp – Tusk nie poważyłby się na rzucenie rękawicy. Doskonale wiedziałby, że Kościół potrafi prowadzić skuteczne działania bez wchodzenia w otwartą konfrontację. Teraz jednak, po ośmiu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości, Kościół zdaje się być niezdolny do prowadzenia gry z władzą. Premier stara się to wykorzystać i wepchnąć biskupów do jednego szeregu z PiS-em, IPN-em czy konserwatywnymi mediami.

Jeśli mu się to uda, pokaże swoim wyborcom, że w rzeczywistości księża są wrogami jego rządu, a więc także tych, którzy obecnej ekipie dali władzę. To ugruntowałoby linię podziału między obozem postępowym i reakcyjnym. Pozwoliłoby przenieść walkę na kolejny front. Zmniejszyć sferę znajdującą się poza plemienną wojną.

Kto nie z nami, ten przeciw nam

Premier Tusk i ludzie z jego zaplecza doskonale zdają sobie sprawę, że dziś większość polskiego społeczeństwa wyznaje wartości konserwatywne. Nawet jeśli nie lubią partii Jarosława Kaczyńskiego i nie chodzą na Msze w każdą niedzielę, to są przywiązani do katolickiej tradycji i Dekalogu, a lokalny ksiądz pozostaje osobą, którą należy szanować. Nie mówiąc już o Janie Pawle II, który nadal jest w naszym kraju bezapelacyjnym autorytetem. Obecna władza sparzyła się zresztą mocno na próbie podważania jego dokonań i uwikłania go w ukrywanie pedofilskich skandali.

Przy takim układzie społecznym Platforma Obywatelska ma niewielkie szanse wygrania przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Jedynym sposobem na obniżenie znaczenia Kościoła jest więc zmuszenie go do uczestnictwa w politycznej wojnie. Zadawanie kolejnych ciosów, czy to poprzez bezpośrednie uderzenia w finanse księży – mniejsza liczba lekcji religii to niższe pensje katechetów, kapłanów i sióstr zakonnych, którzy prowadzą te zajęcia – czy też przez prowokowanie ich reakcji na propozycje zmian w prawie, które mają doprowadzić do obyczajowej rewolucji – od pigułki „dzień po”, przez depenalizację aborcji, po legalizację związków jednopłciowych – mają wywołać histeryczną reakcję i doprowadzić do pojawienia się tematów politycznych na kościelnych ambonach.

Gdyby tak się stało, Tusk i jego rewolucyjna ekipa mogliby powiedzieć, że Kościół miesza się do polityki, więc przestaje być instytucją zajmującą się sprawami moralnymi, etycznymi i religijnymi, a staje się kolejną partią, która walczy z demokratycznie wybranym rządem. Nie można go zatem traktować jako autorytetu w żadnej z wymienionych kwestii, gdyż reprezentuje interesy jednej strony politycznej barykady.

Jest w tym przerażająca logika bolszewików, dla których wszyscy musieli się opowiedzieć za rewolucją lub przeciw niej. W czasie wielkich zmian nie ma bowiem miejsca na obojętność.

CZYTAJ TAKŻE: „To jest bezprawie”. Solidarność walczy o Pocztę Polską

Prawda nie istnieje

Manewr ten doskonale udał się już Tuskowi na przykład z historykami pracującymi w IPN. Związane z nim i jego obozem media oraz akademickie elity zakwestionowały badania prowadzone przez Instytut, uznając, że mają one zabarwienie polityczne. Dochodzenie historycznej prawdy miało być w rzeczywistości próbą narzucenia narracji korzystnej dla jednej strony politycznego sporu. Dlatego minister edukacji Barbara Nowacka podczas Campus Polska z taką odrazą mówiła, że badacze IPN mieli wpływ na kształt podręczników do nauczania historii. Było dla niej oczywiste, że badania Instytutu są skierowane przeciwko jej środowisku.

Według tego sposobu myślenia prawda nie istnieje, a zastępuje ją interpretacja faktów. Znów widzimy uderzającą zbieżność z myśleniem komunistów, którzy całokształt dziejów rozpatrywali pod kątem marksizmu i leninizmu.

Dziś historia ma być analizowana przez pryzmat praw kobiet, mniejszości seksualnych czy etnicznych bez żadnego uwzględnienia realiów minionych epok. Tego rodzaju podejście jest nie tylko wyniszczające dla rzetelności badań naukowych, ale wprowadza też chaos pojęciowy i uniemożliwia właściwą ocenę historycznych zdarzeń.

Kolejną grupą, którą obecnej władzy udało się wtłoczyć w ramy walki plemiennej, są media. Tusk nie wpuszcza na swoje konferencje dziennikarzy Republiki, czołowej pod względem zasięgów telewizyjnej stacji informacyjnej. Przekonuje swoich wyznawców, że dziennikarze są politycznymi funkcjonariuszami, z którymi nie zamierza rozmawiać.

W rzeczywistości powód jest zupełnie inny. Konferencje bez udziału dziennikarzy konserwatywnych mediów nie niosą ze sobą zagrożenia, że podczas transmitowanych na żywo relacji padną pytania o kwestie, które platformerska propaganda pragnie ukryć lub przemilczeć. Donald Tusk nie tylko nie będzie musiał odpowiadać na niewygodne pytania, ale one wcale nie padną i jego wyborcy ich nie usłyszą. Nie skonfrontują więc propagandowego przekazu z rzeczywistością.

Taktyka spalonej ziemi

Przegrane w 2015 roku przez PO wybory nauczyły Donalda Tuska i jego ekipę, że w politycznym sporze nie może być miejsca na instytucje neutralne. Pas ziemi niczyjej jest niebezpieczny, gdyż może stać się polem ekspansji przeciwnika.

W każdym możliwym miejscu lider PO stara się więc wykopać rów, napełnić go benzyną i jak najszybciej podpalić, by ci, którzy zostali po jego stronie, nie mieli już odwrotu.

Takiej właśnie obróbce jest poddawany Władysław Kosiniak-Kamysz, który podczas Campus Polska został wybuczany i wygwizdany. Otrzymał jasny sygnał, że nie ma miejsca na funkcjonowanie gdzieś pośrodku. Albo będzie wiernie maszerował z Tuskiem, albo Silni Razem, Marta Lempart, Roman Giertych i wataha internetowych trolli rzucą się na niego i jego rodzinę. W tej grze nie będzie ani litości, ani brania jeńców.

Mimo swojej słabości Kościół katolicki jest jednak trudniejszym przeciwnikiem, gdyż posiada bardzo szeroką strukturę i wpływy w wielu grupach społecznych. O ile biskupi są słabi i często pozbawieni cech przywódczych, o tyle zwykli proboszczowie i wikariusze posiadają jeszcze sporą moc oddziaływania. I to nie tylko wśród ludzi starszych, ale także w środowiskach aktywnej młodzieży.
Im bardziej brutalnie Kościół będzie dociskany, tym wśród katolików zacznie narastać mocniejszy, oddolny bunt. Ludzie Kościoła są wrażliwi na wtrącanie się władzy w sfery duchowe. Jeśli więc Donald Tusk pójdzie za daleko, sprowokuje nie biskupów, ale zwykłych wiernych, którzy przecież są dość zdyscyplinowaną grupą wyborców. Jeśli nie zdoła ugruntować wśród swoich wyborców przekonania, że Kościół jest w jawnym sojuszu z Prawem i Sprawiedliwością, to może zapłacić za dzisiejsze brutalne działania wysoką polityczną cenę.
To jednak zależy od tego, czy Kościół posiada jeszcze dziś zdolność do mobilizowania wiernych, by stawali w obronie podstawowych wartości.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy numer „Tygodnika Solidarność” – Prezes IPN: Potrzebujemy Solidarności


 

POLECANE
Powódź. Otwarto polder Oława-Lipki. Mieszkańcy protestują z ostatniej chwili
Powódź. Otwarto polder Oława-Lipki. Mieszkańcy protestują

- Otwarto polder Oława - Lipki. Oznacza to, że w ciągu kilku godzin woda z Odry zaleje lasy i pola w okolicach Oławy, a potem także dwie wsie zamieszkałe łącznie przez około 350 osób. Policja wezwała mieszkańców do natychmiastowej ewakuacji - donosi lokalne medium TuWroclaw.com. Policja wzywa do ewakuacji.

Kosiniak-Kamysz zapowiada ustawę dotyczącą odbudowy po powodzi z ostatniej chwili
Kosiniak-Kamysz zapowiada ustawę dotyczącą odbudowy po powodzi

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że będzie specjalna ustawa dotycząca odbudowy po powodzi. Zapewnił, że zabezpieczony 1 mld zł to rezerwa "na teraz".

To tak Tusk będzie przykrywał sprawę powodzi? gorące
To tak Tusk będzie przykrywał sprawę powodzi?

Południową Polskę dotykają katastrofalne powodzie. Powszechnie uważa się to za poważny kłopot wizerunkowy rządu Donalda Tuska. Komentatorzy zastanawiają się w jaki sposób szef rządu Koalicji 13 grudnia będzie chciał przykryć pasmo wizerunkowych porażek. Być może odpowiedzią są informacje nt. immunitetów europosłów PiS.

Trudna sytuacja w Nysie: nowe informacje gorące
Trudna sytuacja w Nysie: nowe informacje

Chcemy zorganizować łańcuch ludzi, którzy będą rzucać piasek i elementy betonowe, by powstrzymać zburzenie wału przeciwpowodziowego - powiedział w poniedziałek burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz.

Donald Trump jest wrogiem NATO? To kłamstwo tylko u nas
Donald Trump jest wrogiem NATO? To kłamstwo

Przeciwnicy Donalda Trumpa - zarówno wśród polityków jak i w mediach - ukuli fejkowy stereotyp, głoszący, że Trump jest wrogiem NATO, że chce osłabić tę organizację lub całkowicie zniszczyć. To kłamstwo jest powtarzane bezczelnie od lat, jakby było oczywistością.

Klasztor w Kłodzku błaga o pomoc Wiadomości
Klasztor w Kłodzku błaga o pomoc

Zalany został zabytkowy klasztor w Kłodzku. Jest apel o pomoc.

Fala wezbraniowa dociera do Krakowa wideo
Fala wezbraniowa dociera do Krakowa

Według doniesień medialnych fala wezbraniowa powoli dociera do Krakowa.

Reporter Republiki siłą wyrzucony z powodziowej konferencji Tuska Wiadomości
Reporter Republiki siłą wyrzucony z "powodziowej" konferencji Tuska

Dziennikarz TV Republika został siłowo usunięty z konferencji Donalda Tuska.

z ostatniej chwili
Zielony Ład? Mamy raport – jest źle! Konrad Wernicki poleca nowy "Tygodnik Solidarność"

Tak kompleksowej analizy dotyczącej polityki klimatycznej UE oraz jej wpływu na Polskę jeszcze nie było. "European Green Deal" jest na ustach wszystkich polityków unijnego mainstreamu, a przede wszystkim Komisji Europejskiej. Jego implementacja ma być kluczowa dla przyszłości Unii. Jednak nikt z piewców Zielonego Ładu nie chce wprost mówić o kosztach z nim związanych. Na to reaguje Solidarność, która zleciła niezależnym ekspertom przygotowanie kompleksowego raportu dot. realizacji założeń polityki klimatycznej. W nowym numerze "Tygodnika Solidarność" prezentujemy wnioski płynące z raportu, który w całości może pobrać na stronie preczzzielonymladem.pl.

Kolejne niemieckie CPK będzie rozbudowywane gorące
Kolejne "niemieckie CPK" będzie rozbudowywane

Zatwierdzono plan rozbudowy lotniska niemieckiego Lipsk/Halle, będącego drugim największym portem lotniczym cargo w Niemczech.

REKLAMA

Tusk ma nowego wroga: Kościół

Wszelkimi sposobami lider PO stara się wciągnąć Kościół katolicki do politycznej naparzanki. Przedłużenie aresztu dla ks. Michała Olszewskiego jest kolejną próbą sprowokowania hierarchii do opowiedzenia się po stronie obecnej opozycji. Premier doskonale zdaje sobie sprawę, że słaby jak nigdy Kościół może być idealnym przeciwnikiem.
 Tusk ma nowego wroga: Kościół

Wywołanie konfliktu z hierarchią umożliwiłoby Donaldowi Tuskowi przygotowanie dwóch pieczeni na jednym ogniu: zagarnięcie kolejnych wyborców lewicy, którzy bardzo mocno podkreślają swój antyklerykalizm, i wciągnięcie do politycznego sporu instytucji, która mimo swojej ociężałości i miałkości biskupów ciągle cieszy się sporym społecznym zaufaniem. Zmuszenie Kościoła do opowiedzenia się po jednej stronie konfliktu odebrałoby mu legitymację do wypowiadania się w sprawach moralnych i etycznych. Logika jest prosta i bolszewicka: skoro popierają naszych przeciwników, nie musimy się z nimi liczyć.

Biskupi milczą

Dawno polski Kościół nie cierpiał na taki brak przywództwa. Znaczna część wiernych nie zna nazwiska prymasa, nie mówiąc już o jego twarzy czy przemyśleniach. Nie wiemy, jakie jest stanowisko Episkopatu w sprawie przetrzymywania i torturowania ks. Olszewskiego, hierarchowie nie bronili krzyży usuwanych z warszawskiego magistratu, nawet w sprawie rugowania religii ze szkół nie próbują ostro rozmawiać z rządem. Co prawda w parafiach zbierane są podpisy pod protestem w tej sprawie, ale wiadomo, co władza zrobi z tymi listami.

Kościół osłabiony przez seksualne skandale, ale przede wszystkim przez funkcjonującą w jego strukturach lawendową mafię nie potrafi postawić lewicowo-liberalnej koalicji twardych warunków dialogu. Za wszelką cenę stara się raczej uniknąć konfrontacji, gdyż obawia się odwetu ze strony władzy – na przykład likwidacji Funduszu Kościelnego.

Biskupi chowają więc głowę w piasek i biorą rząd na przeczekanie. Dla obecnej ekipy to jednak oznaka słabości. Dla niej każdy, kto nadstawia drugi policzek, jest leszczem, z którym należy robić to, co mówią słowa piosenki śpiewanej na Campus Polska.

Idealny wróg

Dla formacji, która żywi się jedynie konfliktem, Kościół jest więc idealnym przeciwnikiem. Słaby, niezdolny do reakcji, wewnętrznie skłócony i przestraszony. Przez to łatwy do ogrania i zagonienia do narożnika. Jedyna trudność polega na sprowokowaniu go do reakcji.
Gdyby na czele hierarchii stały postacie, które znamy z niedawnej historii – kard. Stefan Wyszyński, kard. Karol Wojtyła czy nawet kard. Józef Glemp – Tusk nie poważyłby się na rzucenie rękawicy. Doskonale wiedziałby, że Kościół potrafi prowadzić skuteczne działania bez wchodzenia w otwartą konfrontację. Teraz jednak, po ośmiu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości, Kościół zdaje się być niezdolny do prowadzenia gry z władzą. Premier stara się to wykorzystać i wepchnąć biskupów do jednego szeregu z PiS-em, IPN-em czy konserwatywnymi mediami.

Jeśli mu się to uda, pokaże swoim wyborcom, że w rzeczywistości księża są wrogami jego rządu, a więc także tych, którzy obecnej ekipie dali władzę. To ugruntowałoby linię podziału między obozem postępowym i reakcyjnym. Pozwoliłoby przenieść walkę na kolejny front. Zmniejszyć sferę znajdującą się poza plemienną wojną.

Kto nie z nami, ten przeciw nam

Premier Tusk i ludzie z jego zaplecza doskonale zdają sobie sprawę, że dziś większość polskiego społeczeństwa wyznaje wartości konserwatywne. Nawet jeśli nie lubią partii Jarosława Kaczyńskiego i nie chodzą na Msze w każdą niedzielę, to są przywiązani do katolickiej tradycji i Dekalogu, a lokalny ksiądz pozostaje osobą, którą należy szanować. Nie mówiąc już o Janie Pawle II, który nadal jest w naszym kraju bezapelacyjnym autorytetem. Obecna władza sparzyła się zresztą mocno na próbie podważania jego dokonań i uwikłania go w ukrywanie pedofilskich skandali.

Przy takim układzie społecznym Platforma Obywatelska ma niewielkie szanse wygrania przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Jedynym sposobem na obniżenie znaczenia Kościoła jest więc zmuszenie go do uczestnictwa w politycznej wojnie. Zadawanie kolejnych ciosów, czy to poprzez bezpośrednie uderzenia w finanse księży – mniejsza liczba lekcji religii to niższe pensje katechetów, kapłanów i sióstr zakonnych, którzy prowadzą te zajęcia – czy też przez prowokowanie ich reakcji na propozycje zmian w prawie, które mają doprowadzić do obyczajowej rewolucji – od pigułki „dzień po”, przez depenalizację aborcji, po legalizację związków jednopłciowych – mają wywołać histeryczną reakcję i doprowadzić do pojawienia się tematów politycznych na kościelnych ambonach.

Gdyby tak się stało, Tusk i jego rewolucyjna ekipa mogliby powiedzieć, że Kościół miesza się do polityki, więc przestaje być instytucją zajmującą się sprawami moralnymi, etycznymi i religijnymi, a staje się kolejną partią, która walczy z demokratycznie wybranym rządem. Nie można go zatem traktować jako autorytetu w żadnej z wymienionych kwestii, gdyż reprezentuje interesy jednej strony politycznej barykady.

Jest w tym przerażająca logika bolszewików, dla których wszyscy musieli się opowiedzieć za rewolucją lub przeciw niej. W czasie wielkich zmian nie ma bowiem miejsca na obojętność.

CZYTAJ TAKŻE: „To jest bezprawie”. Solidarność walczy o Pocztę Polską

Prawda nie istnieje

Manewr ten doskonale udał się już Tuskowi na przykład z historykami pracującymi w IPN. Związane z nim i jego obozem media oraz akademickie elity zakwestionowały badania prowadzone przez Instytut, uznając, że mają one zabarwienie polityczne. Dochodzenie historycznej prawdy miało być w rzeczywistości próbą narzucenia narracji korzystnej dla jednej strony politycznego sporu. Dlatego minister edukacji Barbara Nowacka podczas Campus Polska z taką odrazą mówiła, że badacze IPN mieli wpływ na kształt podręczników do nauczania historii. Było dla niej oczywiste, że badania Instytutu są skierowane przeciwko jej środowisku.

Według tego sposobu myślenia prawda nie istnieje, a zastępuje ją interpretacja faktów. Znów widzimy uderzającą zbieżność z myśleniem komunistów, którzy całokształt dziejów rozpatrywali pod kątem marksizmu i leninizmu.

Dziś historia ma być analizowana przez pryzmat praw kobiet, mniejszości seksualnych czy etnicznych bez żadnego uwzględnienia realiów minionych epok. Tego rodzaju podejście jest nie tylko wyniszczające dla rzetelności badań naukowych, ale wprowadza też chaos pojęciowy i uniemożliwia właściwą ocenę historycznych zdarzeń.

Kolejną grupą, którą obecnej władzy udało się wtłoczyć w ramy walki plemiennej, są media. Tusk nie wpuszcza na swoje konferencje dziennikarzy Republiki, czołowej pod względem zasięgów telewizyjnej stacji informacyjnej. Przekonuje swoich wyznawców, że dziennikarze są politycznymi funkcjonariuszami, z którymi nie zamierza rozmawiać.

W rzeczywistości powód jest zupełnie inny. Konferencje bez udziału dziennikarzy konserwatywnych mediów nie niosą ze sobą zagrożenia, że podczas transmitowanych na żywo relacji padną pytania o kwestie, które platformerska propaganda pragnie ukryć lub przemilczeć. Donald Tusk nie tylko nie będzie musiał odpowiadać na niewygodne pytania, ale one wcale nie padną i jego wyborcy ich nie usłyszą. Nie skonfrontują więc propagandowego przekazu z rzeczywistością.

Taktyka spalonej ziemi

Przegrane w 2015 roku przez PO wybory nauczyły Donalda Tuska i jego ekipę, że w politycznym sporze nie może być miejsca na instytucje neutralne. Pas ziemi niczyjej jest niebezpieczny, gdyż może stać się polem ekspansji przeciwnika.

W każdym możliwym miejscu lider PO stara się więc wykopać rów, napełnić go benzyną i jak najszybciej podpalić, by ci, którzy zostali po jego stronie, nie mieli już odwrotu.

Takiej właśnie obróbce jest poddawany Władysław Kosiniak-Kamysz, który podczas Campus Polska został wybuczany i wygwizdany. Otrzymał jasny sygnał, że nie ma miejsca na funkcjonowanie gdzieś pośrodku. Albo będzie wiernie maszerował z Tuskiem, albo Silni Razem, Marta Lempart, Roman Giertych i wataha internetowych trolli rzucą się na niego i jego rodzinę. W tej grze nie będzie ani litości, ani brania jeńców.

Mimo swojej słabości Kościół katolicki jest jednak trudniejszym przeciwnikiem, gdyż posiada bardzo szeroką strukturę i wpływy w wielu grupach społecznych. O ile biskupi są słabi i często pozbawieni cech przywódczych, o tyle zwykli proboszczowie i wikariusze posiadają jeszcze sporą moc oddziaływania. I to nie tylko wśród ludzi starszych, ale także w środowiskach aktywnej młodzieży.
Im bardziej brutalnie Kościół będzie dociskany, tym wśród katolików zacznie narastać mocniejszy, oddolny bunt. Ludzie Kościoła są wrażliwi na wtrącanie się władzy w sfery duchowe. Jeśli więc Donald Tusk pójdzie za daleko, sprowokuje nie biskupów, ale zwykłych wiernych, którzy przecież są dość zdyscyplinowaną grupą wyborców. Jeśli nie zdoła ugruntować wśród swoich wyborców przekonania, że Kościół jest w jawnym sojuszu z Prawem i Sprawiedliwością, to może zapłacić za dzisiejsze brutalne działania wysoką polityczną cenę.
To jednak zależy od tego, czy Kościół posiada jeszcze dziś zdolność do mobilizowania wiernych, by stawali w obronie podstawowych wartości.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy numer „Tygodnika Solidarność” – Prezes IPN: Potrzebujemy Solidarności



 

Polecane
Emerytury
Stażowe