Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca

Kiedy tysiące amatorów astronomii – zwykle tymczasowych – szykowało się do obserwowania spadających gwiazd, nasze niebo sprawiło nie lada niespodziankę. Znów nie tylko w całej Polsce, lecz także w krajach bardziej na południu Europy mogliśmy obserwować przepiękną zorzę polarną. Jest to dosyć rzadkie zjawisko w naszym kraju, choć ostatnie miesiące pokazują, że możemy je dostrzec ze średnią częstotliwością raz na dwa, trzy tygodnie.
Zaćmienie księżyca Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca
Zaćmienie księżyca / fot. pixabay.com

Wcześniej – również z Polski – oglądaliśmy zjawisko ostatniej lipcowej nocy. Zorze zawdzięczamy 25. cyklowi aktywności słonecznej, który właśnie osiągnął swoje maksimum, a całą masę innych zjawisk – po prostu szczęściu, bo takie nagromadzenia widowisk na niebie są niezmiernie rzadkie. A już niedługo czeka nas... kolejne zaćmienie Księżyca.

Zaćmienie i kamienie z nieba

Zaćmienie Księżyca, które nastąpi 18 września, choć całkowite, w Polsce będzie widoczne jedynie w części, bo Srebrny Glob całkowicie schowa się w cieniu Ziemi, kiedy będzie już nad Europą Zachodnią, a z perspektywy połowy Polski – za zachodnim horyzontem. Nie odbiera mu to jednak zupełnie uroku – warto wówczas uzbroić się w telefon lub aparat fotograficzny. Zdjęcia zaćmień Słońca i Księżyca, które zaczynają się lub kończą nad horyzontem, zwykle są najpiękniejsze – i otrzymują najwięcej nagród w astronomicznych konkursach fotograficznych. Samo zaćmienie zacznie się dość późno w nocy, bo o godz. 2.41 – jeszcze wtedy będzie to faza półcieniowa, w której Luna zmieni kolor na krwistoczerwony, chowając się w półcieniu Ziemi. Dwie godziny później tarcza Księżyca zacznie znikać zasłaniana przez cień naszej planety, osiągając maksimum o 4.45 – niestety dla nas Księżyc będzie już pod horyzontem.

Nie w pełni widoczne zaćmienie Księżyca nie oznacza, że ta noc będzie mało ciekawa – wciąż mamy ogromne szanse na zorze polarne. Obecna aktywność słoneczna sugeruje, że czeka nas w tym roku jeszcze niejedna zorza – być może właśnie tej nocy. Zresztą wytrwali obserwatorzy wciąż mogą liczyć na pozostałości roju Perseidów, tego samego, który rozświetlał nasze niebo nocą z 12 na 13 sierpnia, kiedy nad Polską widziano nawet sto meteorów... na godzinę. Trzeba bowiem pamiętać, że tegoroczny rój był bardziej aktywny niż zwykle. Tegoroczna średnia częstotliwość spalania się w ziemskiej atmosferze kosmicznych drobin to 6–15 w ciągu każdych dwóch, trzech minut. Oczywiście im dalej byliśmy od cywilizacji, tym więcej można było ich zaobserwować, choć te najjaśniejsze zjawiska – często iskrzące, a zawsze zostawiające na niebie smugę dymu – było widać nawet w miastach.

Perseidy (nazwa roju meteorytów pochodzi od gwiazdozbioru Perseusza, z którego wydają się wpadać w ziemską atmosferę) – choć obserwujemy je od starożytności – są związane z odkrytą pod koniec XIX wieku kometą Swift-Tuttle. Sama kometa pojawia się w pobliżu Ziemi regularnie, choć nieczęsto, bo raz na 133 lata. Jednak na jej orbicie znajduje się masa kosmicznego gruzu, najczęściej wielkości ziarenek piasku, które wpadając w atmosferę z rekordową prędkością 59 km na sekundę, widowiskowo się spalają – to pozostałości po zderzeniach komety z innymi mniejszymi ciałami niebieskimi. Regularność roju Perseidów bierze się stąd, że co roku przecinamy ich niezmienną i zatłoczoną orbitę.

Choć maksimum roju następuje zawsze w połowie sierpnia, spadające meteory możemy zobaczyć jeszcze w połowie września, kiedy obserwuje się nawet 8–10 zjawisk na godzinę. Tak, jeżeli wierzyć prognozom obserwatoriów astronomicznych, może być również w tym roku, co oznaczałoby, że spadającą gwiazdę będziemy widzieć średnio co kilka minut.

Piękne zorze z czarnych plam

Jednak tegoroczne show skradła meteorom bezspornie jedna z najjaśniejszych widocznych nad Polską w ostatnich dekadach zórz polarnych. Również ostatniej nocy lipca polskojęzyczny internet rozgrzał się do czerwoności, a serwisy społecznościowe wypełniły się bajecznie kolorowymi zdjęciami zorzy polarnej. Jej jasność była tak duża, że nie przegapili jej również ci, którzy się jej nie spodziewali, a nawet ci, którzy – o zgrozo! – rzadko spoglądają w niebo. Choć zwykle na naszej szerokości geograficznej trudno jest rozpoznać kolory zjawiska, tym razem wyraźnie było widać róż, czerwień i zielenie. To wzbudzone atomy gazów znajdujących się w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, w które uderzały elektrycznie naładowane cząstki słonecznego wiatru wyrzuconego dwa dni wcześniej wskutek potężnej erupcji materii słonecznej. Pozostałość tego wybuchu jeszcze przez wiele dni mogliśmy obserwować w postaci dość sporej plamy na powierzchni naszej gwiazdy dziennej.

Plamy słoneczne to kolejna atrakcja dla amatorów astronomii. Niewielki teleskop lub luneta, koniecznie wyposażone w filtr słoneczny, pozwalają oglądać pooraną czarnymi plamami tarczę słoneczną. Plamy na Słońcu przez wiele dekad wypierali średniowieczni uczeni, którzy byli przekonani, że ciało tak doskonałe jak nasza gwiazda nie może posiadać żadnych plam. W ich mniemaniu były to jedynie zjawiska atmosferyczne zachodzące na Ziemi. Plamy „przywiązał” do Słońca Galileusz, którego nie raz próbowano potępiać za nowatorskie podejście do obserwacji. To właśnie włoskiemu astronomowi Mikołaj Kopernik zawdzięcza rozpropagowanie swojej książki „O obrotach sfer niebieskich” i teorii heliocentrycznej, która zrewolucjonizowała astronomię. Legenda głosi, że Galileusz musiał w końcu zaprzeczyć teorii Kopernika, klęcząc przed Świętym Oficjum i prosząc, żeby jego „herezje” zostały mu wybaczone. Kiedy akt łaski się wypełnił, Galileusz, wstając, powiedział „a jednak się kręci”, co do dzisiaj z wdzięcznością pamiętają mu zarówno Włosi (większość z nich przekonuje w rozmowach, że ten fakt rzeczywiście się wydarzył, i że nie jest to legenda), jak i europejscy naukowcy. Galileusz poświęcił życie, broniąc teorii kopernikańskiej i udowadniając ją obserwacjami. To on odkrył najjaśniejsze księżyce Jowisza oraz fazy Wenus i Merkurego (co świadczyło, że znajdują się pomiędzy Ziemią a Słońcem). Obserwowane przejścia Merkurego przed tarczą słoneczną stały się dowodem na to, że plamy na słońcu mają pochodzenie słoneczne – nie ziemskie. Dopiero kilkaset lat później powiązano je z regularnymi cyklami aktywności magnetycznej naszej gwiazdy i zorzami polarnymi, które wywołuje.

Aktywność naszej gwiazdy rośnie co 11 lat. Jeżeli przegapimy zorzę nad Polską w tym roku, to na kolejne zjawiska tego typu będziemy musieli poczekać przynajmniej do 2035 roku. Wiadomo już, że kolejne maksimum cyklu może nie być aż tak widowiskowe. Warto więc przeglądać alerty zorzowe w internecie.

CZYTAJ TAKŻE: [Felieton „TS”] Rafał Woś: Co by było, gdyby…

Ostatnia letnia superpełnia

Sierpień pożegnał nas również czwartą w tym roku superpełnią Księżyca. Superpełnią, która jednocześnie była Niebieskim Księżycem – o czym za chwilę. Superpełnia to zjawisko, którym określamy moment, kiedy Księżyc w pełni jest jednocześnie najbliżej Ziemi, w apogeum. W rzeczywistości orbita naszego naturalnego satelity nie jest idealnie okrągła, ma raczej kształt elipsoidalny, więc pełnie, w czasie których Luna jest jednocześnie najbliżej Ziemi, nie zdarzają się często. To ważne momenty – wówczas możemy obserwować powierzchnię Księżyca z nieco większą dokładnością. Faktycznie Srebrny Glob jest na niebie większy niż zwykle i nierzadko jaśniejszy. Dzięki takim pełniom – zdarzają się dość regularnie – lepiej radzili sobie pradawni rybacy, rolnicy zaś mogli kontynuować nocą zbieranie plonów. Jasniejsze niż zwykle światło naszego satelity wypływało na jesiotry, które chętniej żerowały w nocy – stąd od stuleci ostatnia pełnia sierpnia nosi również nazwę właśnie Księżyca Jesiotrów.

Nazwa Niebieski Księżyc nie oznacza wcale koloru naszego naturalnego satelity. Jest związana z rzadkim zjawiskiem, kiedy podczas jednej pory roku można zaobserwować cztery, a nie trzy pełnie. Ta dodatkowa jest właśnie „niebieska” – od nieba, nie koloru.
Przygotowując się na jesień, nie możemy zapomnieć o planetach, które ustawiają się wyjątkowo korzystnie. W sierpniu mogliśmy obserwować koniunkcję Jowisza i Marsa – największej i najbliższej nam planety Układu Słonecznego, którą w ciągu najbliższych dekad ludzkość chce zbadać i skolonizować. We wrześniu do parady planet dołączy Saturn ze swoimi pięknymi pierścieniami, które można oglądać już przez lunetę lub dobrą lornetkę. I Jowisz (oraz jego księżyce), i Saturn do końca jesieni będą dostępne obserwującym praktycznie przez całą noc. Warto im się przyjrzeć. Chyba że naszą uwagę odwróci kolejna widowiskowa zorza.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność znaczy wolność. Wtedy i teraz – najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”


 

POLECANE
Rano przyszedł SS-man i wyczytał kilka nazwisk tylko u nas
"Rano przyszedł SS-man i wyczytał kilka nazwisk"

Po rozpracowaniu przez rybnickie gestapo (dzięki zdrajcy Jana Ziętka) organizacji konspiracyjnej rybnickiego ZWZ, ponad 60 osób aresztowano w dniach 11-13.02.1943 r. i przewieziono dnia 13.02.1943 r. do KL Auschwitz. Tam, po osadzeniu w bloku 2a, przetrzymywano więźniów przez okres śledztwa. Dodaję, ze w bloku tym rozdzielono przybyłych na „kobiety na prawo, mężczyźni na lewo” i na leżąco na betonowej posadzce oczekiwali na przesłuchania (a trwało to w niektórych przypadkach aż 3 miesiące).

Niemieckie media: Czy Niemcy będą jeździli do pracy do Polski? gorące
Niemieckie media: Czy Niemcy będą jeździli do pracy do Polski?

Niemiecki Nordkurier opisuje przypadek polskiego emigranta w Niemczech Bogumiła Pałki, który pracuje w Niemczech jako tłumacz przysięgły - "Czy Niemcy będą jeździli do pracy do Polski?" - czytamy w tytule artykułu.

Karol Nawrocki domaga się jednostronnego wypowiedzenia Paktu Migracyjnego polityka
Karol Nawrocki domaga się jednostronnego wypowiedzenia Paktu Migracyjnego

- Wszystkimi wstrząsnęły tragiczne informacje o zamachu w Magdeburgu. Łączę się w bólu z najbliższymi ofiar oraz modlę się o zdrowie dla wszystkich poszkodowanych - powiedział Karol Nawrocki na krótkim wideo, w którym skomentował wczorajszą tragedię w Niemczech.

Musiałem zacząć od zera. Znany dziennikarz przerwał milczenie Wiadomości
"Musiałem zacząć od zera". Znany dziennikarz przerwał milczenie

Artur Rawicz przez lata był jedną z kluczowych postaci polskiego dziennikarstwa muzycznego. Jego pasja do rozmów z artystami oraz ogromna wiedza o muzyce, zwłaszcza rapie, przyniosły mu dużą popularność. Niewielu jednak wiedziało, że w ostatnich latach zmagał się z poważnymi problemami, które doprowadziły go do kryzysu życiowego.

Francja: brutalny, zbiorowy gwałt na Polce Wiadomości
Francja: brutalny, zbiorowy gwałt na Polce

W miejscowości Gap we Francji doszło do dramatycznego zdarzenia. 42-letnia kobieta polskiego pochodzenia została zgwałcona przez trzech mężczyzn. Do zdarzenia doszło 13 grudnia, gdy przyjechała odwiedzić swoją córkę i przyjaciółkę.

Atak na jarmark w Magdeburgu. Nowe wstrząsające ustalenia Wiadomości
Atak na jarmark w Magdeburgu. Nowe wstrząsające ustalenia

Dziewięcioletnie dziecko i czworo dorosłych zginęło w piątkowym ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu - poinformował szef prokuratury w tym mieście, Horst Walter Nopens. 200 osób zostało rannych.

Tragiczne odkrycie nad rzeką Oława. Trwa akcja służb Wiadomości
Tragiczne odkrycie nad rzeką Oława. Trwa akcja służb

Nad rzeką Oława na Dolnym Śląsku doszło do tragicznego odkrycia. Policja i służby ratunkowe znalazły ciało około 40-letniej kobiety. Kilka dni wcześniej, niedaleko miejsca zdarzenia, znaleziono jej rzeczy osobiste, w tym torebkę i tajemniczy list adresowany do rodziny.

Węgierskie MSZ: Europa powinna się wreszcie obudzić pilne
Węgierskie MSZ: Europa powinna się wreszcie obudzić

Europa powinna się wreszcie obudzić po tym, jak pochodzący z Arabii Saudyjskiej mężczyzna wjechał w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w niemieckim Magdeburgu - napisał w mediach społecznościowych minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto.

Klaudia El Dursi ogłosiła radosną nowinę. W sieci lawina gratulacji Wiadomości
Klaudia El Dursi ogłosiła radosną nowinę. W sieci lawina gratulacji

W sobotni poranek widzowie „Dzień Dobry TVN” mieli okazję usłyszeć wyjątkową wiadomość od Klaudii El Dursi.

Rumuńscy dziennikarze śledczy po anulowaniu wyników wyborów: wiemy kto opłacił kampanię na TikToku i nie jest to Rosja z ostatniej chwili
Rumuńscy dziennikarze śledczy po anulowaniu wyników wyborów: wiemy kto opłacił kampanię na TikToku i nie jest to Rosja

Pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii wygrał Călin Georgescu. Jednak wyniki wyborów zostały anulowane, nawet nie z powodu fałszerstw wyborczych, ale niejasnych oskarżeń o finansowanie przez Rosję filmików na TikToku. Rumuńscy dziennikarze podają zupełnie inną wersję.

REKLAMA

Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca

Kiedy tysiące amatorów astronomii – zwykle tymczasowych – szykowało się do obserwowania spadających gwiazd, nasze niebo sprawiło nie lada niespodziankę. Znów nie tylko w całej Polsce, lecz także w krajach bardziej na południu Europy mogliśmy obserwować przepiękną zorzę polarną. Jest to dosyć rzadkie zjawisko w naszym kraju, choć ostatnie miesiące pokazują, że możemy je dostrzec ze średnią częstotliwością raz na dwa, trzy tygodnie.
Zaćmienie księżyca Już niedługo czeka nas zaćmienie Księżyca
Zaćmienie księżyca / fot. pixabay.com

Wcześniej – również z Polski – oglądaliśmy zjawisko ostatniej lipcowej nocy. Zorze zawdzięczamy 25. cyklowi aktywności słonecznej, który właśnie osiągnął swoje maksimum, a całą masę innych zjawisk – po prostu szczęściu, bo takie nagromadzenia widowisk na niebie są niezmiernie rzadkie. A już niedługo czeka nas... kolejne zaćmienie Księżyca.

Zaćmienie i kamienie z nieba

Zaćmienie Księżyca, które nastąpi 18 września, choć całkowite, w Polsce będzie widoczne jedynie w części, bo Srebrny Glob całkowicie schowa się w cieniu Ziemi, kiedy będzie już nad Europą Zachodnią, a z perspektywy połowy Polski – za zachodnim horyzontem. Nie odbiera mu to jednak zupełnie uroku – warto wówczas uzbroić się w telefon lub aparat fotograficzny. Zdjęcia zaćmień Słońca i Księżyca, które zaczynają się lub kończą nad horyzontem, zwykle są najpiękniejsze – i otrzymują najwięcej nagród w astronomicznych konkursach fotograficznych. Samo zaćmienie zacznie się dość późno w nocy, bo o godz. 2.41 – jeszcze wtedy będzie to faza półcieniowa, w której Luna zmieni kolor na krwistoczerwony, chowając się w półcieniu Ziemi. Dwie godziny później tarcza Księżyca zacznie znikać zasłaniana przez cień naszej planety, osiągając maksimum o 4.45 – niestety dla nas Księżyc będzie już pod horyzontem.

Nie w pełni widoczne zaćmienie Księżyca nie oznacza, że ta noc będzie mało ciekawa – wciąż mamy ogromne szanse na zorze polarne. Obecna aktywność słoneczna sugeruje, że czeka nas w tym roku jeszcze niejedna zorza – być może właśnie tej nocy. Zresztą wytrwali obserwatorzy wciąż mogą liczyć na pozostałości roju Perseidów, tego samego, który rozświetlał nasze niebo nocą z 12 na 13 sierpnia, kiedy nad Polską widziano nawet sto meteorów... na godzinę. Trzeba bowiem pamiętać, że tegoroczny rój był bardziej aktywny niż zwykle. Tegoroczna średnia częstotliwość spalania się w ziemskiej atmosferze kosmicznych drobin to 6–15 w ciągu każdych dwóch, trzech minut. Oczywiście im dalej byliśmy od cywilizacji, tym więcej można było ich zaobserwować, choć te najjaśniejsze zjawiska – często iskrzące, a zawsze zostawiające na niebie smugę dymu – było widać nawet w miastach.

Perseidy (nazwa roju meteorytów pochodzi od gwiazdozbioru Perseusza, z którego wydają się wpadać w ziemską atmosferę) – choć obserwujemy je od starożytności – są związane z odkrytą pod koniec XIX wieku kometą Swift-Tuttle. Sama kometa pojawia się w pobliżu Ziemi regularnie, choć nieczęsto, bo raz na 133 lata. Jednak na jej orbicie znajduje się masa kosmicznego gruzu, najczęściej wielkości ziarenek piasku, które wpadając w atmosferę z rekordową prędkością 59 km na sekundę, widowiskowo się spalają – to pozostałości po zderzeniach komety z innymi mniejszymi ciałami niebieskimi. Regularność roju Perseidów bierze się stąd, że co roku przecinamy ich niezmienną i zatłoczoną orbitę.

Choć maksimum roju następuje zawsze w połowie sierpnia, spadające meteory możemy zobaczyć jeszcze w połowie września, kiedy obserwuje się nawet 8–10 zjawisk na godzinę. Tak, jeżeli wierzyć prognozom obserwatoriów astronomicznych, może być również w tym roku, co oznaczałoby, że spadającą gwiazdę będziemy widzieć średnio co kilka minut.

Piękne zorze z czarnych plam

Jednak tegoroczne show skradła meteorom bezspornie jedna z najjaśniejszych widocznych nad Polską w ostatnich dekadach zórz polarnych. Również ostatniej nocy lipca polskojęzyczny internet rozgrzał się do czerwoności, a serwisy społecznościowe wypełniły się bajecznie kolorowymi zdjęciami zorzy polarnej. Jej jasność była tak duża, że nie przegapili jej również ci, którzy się jej nie spodziewali, a nawet ci, którzy – o zgrozo! – rzadko spoglądają w niebo. Choć zwykle na naszej szerokości geograficznej trudno jest rozpoznać kolory zjawiska, tym razem wyraźnie było widać róż, czerwień i zielenie. To wzbudzone atomy gazów znajdujących się w górnych warstwach ziemskiej atmosfery, w które uderzały elektrycznie naładowane cząstki słonecznego wiatru wyrzuconego dwa dni wcześniej wskutek potężnej erupcji materii słonecznej. Pozostałość tego wybuchu jeszcze przez wiele dni mogliśmy obserwować w postaci dość sporej plamy na powierzchni naszej gwiazdy dziennej.

Plamy słoneczne to kolejna atrakcja dla amatorów astronomii. Niewielki teleskop lub luneta, koniecznie wyposażone w filtr słoneczny, pozwalają oglądać pooraną czarnymi plamami tarczę słoneczną. Plamy na Słońcu przez wiele dekad wypierali średniowieczni uczeni, którzy byli przekonani, że ciało tak doskonałe jak nasza gwiazda nie może posiadać żadnych plam. W ich mniemaniu były to jedynie zjawiska atmosferyczne zachodzące na Ziemi. Plamy „przywiązał” do Słońca Galileusz, którego nie raz próbowano potępiać za nowatorskie podejście do obserwacji. To właśnie włoskiemu astronomowi Mikołaj Kopernik zawdzięcza rozpropagowanie swojej książki „O obrotach sfer niebieskich” i teorii heliocentrycznej, która zrewolucjonizowała astronomię. Legenda głosi, że Galileusz musiał w końcu zaprzeczyć teorii Kopernika, klęcząc przed Świętym Oficjum i prosząc, żeby jego „herezje” zostały mu wybaczone. Kiedy akt łaski się wypełnił, Galileusz, wstając, powiedział „a jednak się kręci”, co do dzisiaj z wdzięcznością pamiętają mu zarówno Włosi (większość z nich przekonuje w rozmowach, że ten fakt rzeczywiście się wydarzył, i że nie jest to legenda), jak i europejscy naukowcy. Galileusz poświęcił życie, broniąc teorii kopernikańskiej i udowadniając ją obserwacjami. To on odkrył najjaśniejsze księżyce Jowisza oraz fazy Wenus i Merkurego (co świadczyło, że znajdują się pomiędzy Ziemią a Słońcem). Obserwowane przejścia Merkurego przed tarczą słoneczną stały się dowodem na to, że plamy na słońcu mają pochodzenie słoneczne – nie ziemskie. Dopiero kilkaset lat później powiązano je z regularnymi cyklami aktywności magnetycznej naszej gwiazdy i zorzami polarnymi, które wywołuje.

Aktywność naszej gwiazdy rośnie co 11 lat. Jeżeli przegapimy zorzę nad Polską w tym roku, to na kolejne zjawiska tego typu będziemy musieli poczekać przynajmniej do 2035 roku. Wiadomo już, że kolejne maksimum cyklu może nie być aż tak widowiskowe. Warto więc przeglądać alerty zorzowe w internecie.

CZYTAJ TAKŻE: [Felieton „TS”] Rafał Woś: Co by było, gdyby…

Ostatnia letnia superpełnia

Sierpień pożegnał nas również czwartą w tym roku superpełnią Księżyca. Superpełnią, która jednocześnie była Niebieskim Księżycem – o czym za chwilę. Superpełnia to zjawisko, którym określamy moment, kiedy Księżyc w pełni jest jednocześnie najbliżej Ziemi, w apogeum. W rzeczywistości orbita naszego naturalnego satelity nie jest idealnie okrągła, ma raczej kształt elipsoidalny, więc pełnie, w czasie których Luna jest jednocześnie najbliżej Ziemi, nie zdarzają się często. To ważne momenty – wówczas możemy obserwować powierzchnię Księżyca z nieco większą dokładnością. Faktycznie Srebrny Glob jest na niebie większy niż zwykle i nierzadko jaśniejszy. Dzięki takim pełniom – zdarzają się dość regularnie – lepiej radzili sobie pradawni rybacy, rolnicy zaś mogli kontynuować nocą zbieranie plonów. Jasniejsze niż zwykle światło naszego satelity wypływało na jesiotry, które chętniej żerowały w nocy – stąd od stuleci ostatnia pełnia sierpnia nosi również nazwę właśnie Księżyca Jesiotrów.

Nazwa Niebieski Księżyc nie oznacza wcale koloru naszego naturalnego satelity. Jest związana z rzadkim zjawiskiem, kiedy podczas jednej pory roku można zaobserwować cztery, a nie trzy pełnie. Ta dodatkowa jest właśnie „niebieska” – od nieba, nie koloru.
Przygotowując się na jesień, nie możemy zapomnieć o planetach, które ustawiają się wyjątkowo korzystnie. W sierpniu mogliśmy obserwować koniunkcję Jowisza i Marsa – największej i najbliższej nam planety Układu Słonecznego, którą w ciągu najbliższych dekad ludzkość chce zbadać i skolonizować. We wrześniu do parady planet dołączy Saturn ze swoimi pięknymi pierścieniami, które można oglądać już przez lunetę lub dobrą lornetkę. I Jowisz (oraz jego księżyce), i Saturn do końca jesieni będą dostępne obserwującym praktycznie przez całą noc. Warto im się przyjrzeć. Chyba że naszą uwagę odwróci kolejna widowiskowa zorza.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność znaczy wolność. Wtedy i teraz – najnowszy numer „Tygodnika Solidarność”



 

Polecane
Emerytury
Stażowe