Powstanie Warszawskie: heroizm, tragizm i... niekończący się spór

Powstanie było nie tylko jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach Polski, ale i wydarzeń najbardziej tragicznych. „I żaden grecki antyczny bohater/ do bitwy nie szedł tak zbyty nadziei”.
Powstanie Warszawskie Powstanie Warszawskie: heroizm, tragizm i... niekończący się spór
Powstanie Warszawskie / Podpis: Wikimeida Commons via Picryl.com Copyright: public domain

Nie będzie zgody między historykami, politykami, wnukami ani publicystami. Zgodzić się mogą bibliografowie: Powstanie Warszawskie jest prawdopodobnie najbardziej szczegółowo opisanym wydarzeniem historycznym w dziejach Polski. 

Wydarzenie 

Oczywiście, natychmiast wybuchają spory o definicje: jakież to „wydarzenie”, które trwa przez ponad dwa miesiące, którego praprzyczyn trwania szukać należy co najmniej o pięć lat wcześniej, w chwili wybuchu wojny, a jego konsekwencje rozciągają się na dziesięciolecia, co najmniej do Sierpnia 1980? Na które składają się, bez przesady, tysiące epizodów militarnych w samej Warszawie, które ogniskuje losy miliona osób, a kończy – ćwierć miliona? Które angażuje największe potęgi, wpływa na termin zakończenia wojny i na granice podziału powojennego świata? 

A jednak, jeśli pojęcie „wydarzenie” potraktować szerzej niż „epizod” czy „sytuację”, jeśli uznać, że jest nim zjawisko połączone, jak w licealnych definicjach dramatu, „jednością czasu, miejsca i akcji” – to Powstanie Warszawskie pozostaje wydarzeniem, podobnie jak uchwalenie Konstytucji 3 maja, trzeci rozbiór Rzeczypospolitej, Bitwa Warszawska czy strajki w Sierpniu. I mimo doniosłości tych wszystkich wydarzeń zapisało się najtrwalej. Najgłębiej. We wspomnianych już bibliografiach (dwutomowa bibliografia selektywna Powstania Warszawskiego autorstwa Władysława Henzela i Ireny Sawickiej liczy ponad 600 stron; a przecież wydano ją, dodajmy, 30 lat temu…), w kolosalnej liczbie opublikowanych relacji i niezliczonej – wspomnień rodzinnych. W wielkiej liczbie ech w literaturze i muzyce, „tchorków” (czyli tablic pamiątkowych upamiętniających ofiary warszawskich egzekucji ulicznych, nazwanych tak od nazwiska polskiego rzeźbiarza Karola Tchorka, który zaprojektował pierwowzór) i nazw ulic czy w corocznej prosperity producentów zniczów oraz hodowców róż i mieczyków, którzy rozkładają stragany przed bramą Powązek. 

Zbadano niemal wszystko: przebieg i szanse militarne Powstania jako całości i losy poszczególnych oddziałów. Stanowisko rządów alianckich i funkcjonowanie służb cywilnych na Starym Mieście. Starcia sowiecko-niemieckie na linii Wisły środkowej w okresie lipiec 1944 – styczeń 1945 i trasy lotów amerykańskich „Latających Fortec”. Przebieg berlingowskiego desantu na Czerniaków i wymianę ognia na ulicy Próchnika. Naradę, podczas której zadecydowano o godzinie W, i losy ludności cywilnej idącej przez Dulag 121 w Pruszkowie. Postawę stacjonujących w Kampinosie oddziałów węgierskich i nastoje wydawanej na Tamce prasy stronnictwa syndykalistów. Konstrukcję sidolówki i emocje Tadeusza „Bora” Komorowskiego. Mediację obecnych w Berlinie dyplomatów szwedzkich i zachowania mieszkańców Częstochowy, do której dotarły pierwsze transporty cywilów. Wydano katalogi spopielonych rękopisów i rusznikarskich samoróbek, znaczków Harcerskiej Poczty Polowej i naszywek na battledressach. 

Oczywiście, pozostają niedostępne, nie inaczej jak przed pięćdziesięciu i dwudziestu laty, archiwa rosyjskie, nie wszystko udostępniła strona amerykańska i brytyjska. Można jeszcze napisać o echach Powstania w prasie paragwajskiej, wydać drukiem jakiś odnaleziony w etażerce po dziadku cykl wierszy, na podstawie zasobów IPN ustalić nazwiska jeszcze kilku sowieckich agentów wpływu w szeregach PAL czy Korpusu Bezpieczeństwa (nie mylić z KBW!). Wielkie linie sporu zostały już jednak wyznaczone i – bardziej na wzór pierwszej niż drugiej wojny światowej – spierające się o Powstanie strony dzielą nie kruche barykady czy ostrzeliwana ulica, lecz raczej rozbudowane linie okopów. 

Czytaj także: Dziś 80. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Cześć i chwała Bohaterom!

Propaganda 

Pierwszą linię podziału wytyczyli zwycięzcy, czyli „lubelscy” komuniści, podkreślając różnicę między „bohaterskimi żołnierzami” i cierpiącym katusze „ludem Warszawy”, a nieudolnymi, tchórzliwymi lub wręcz zdradzieckimi dowódcami, inspirowanymi przez „polski Londyn”.

Brutalność i absurdalność propagandy lat szczytowego stalinizmu (1949–1955), kiedy to do więzień i aresztów trafiał co trzeci żyjący w PRL powstaniec, „Bora” Komorowskiego prezentowano jako świadomego niemieckiego agenta, a dowódców średniego szczebla jako cyników, robiących na barykadach interes („Namieszali panowie z Londynu parszywego piwa. Co im Warszawa, co im ludzie... Rzucą w ogień wszystko, wszystko, aby ocalić swoje koryto, swoje pieniądze” – mówi bohater wielokrotnie wznawianego i sfilmowanego przez Andrzeja Wajdę „Pokolenia” [1948] Bohdana Czeszki), zatarła trochę pamięć tej „dwutorowej” strategii i uczyniła ją łatwiej strawną. W rzeczywistości jednak, z wyjątkiem paranoicznego epizodu stalinowskiego, ta linia narracyjna była obecna stale: pierwszy Komitet Uczczenia Pamięci Bohaterów Powstania Warszawskiego powołali do istnienia nie ogłuszeni klęską powstańcy w stalagach, lecz I sekretarz Komitetu Warszawskiego PPR tow. Jerzy Albrecht w lipcu 1945 roku…

W sierpniu 1945 roku z inicjatywy tegoż PPR na placu Napoleona i Krakowskim Przedmieściu odprawiono mszę za poległych, potem stosunek do mszy się trochę zmienił, ale gra na „bohaterów” – pojedynczych, barwnych, których najtrudniej wyplenić z pamięci – przeciwstawianych „powstaniu” jako inicjatywie politycznej prowadzona była do końca: dość toporny pomnik u zbiegu Długiej i Bonifraterskiej, projektu Wincentego Kućmy, odsłonięto jako pomnik Bohaterów Powstania Warszawskiego z udziałem I sekretarza KC PZPR gen. Wojciecha Jaruzelskiego 1 sierpnia 1989 roku, w dwa miesiące po czerwcowych wyborach. 

Odruchowy opór wobec tej komunistycznej gry na dwutorowość – gry niesłychanie przebiegłej, bo skoro czczone są ofiary i żołnierze, to po co spierać się o rzecz tak nieuchwytną jak „sens Powstania”, skoro nie da się ukryć, że zakończyło się ono klęską – utrudniał Polakom w kraju dostrzeżenie, że spór o sens Powstania naprawdę jest zasadny. I że należy do tzw. przeklętych pytań, zadawanych sobie stale i ważnych, ponieważ są pytaniami nie tylko o kwestie zewnętrzne wobec nas, ale również o sens naszej własnej egzystencji. Czy warto podejmować wysiłek ratowania kogoś, kto przez okoliczności i tak jest skazany na śmierć? Czy w chwili, gdy wybuchnie pożar, ratować swoje dzieci, współmałżonka czy manuskrypt „Pana Tadeusza”, który akurat znalazł się w naszym mieszkaniu? Czy rozpoczynać walkę, wiedząc, że stawką jest klęska militarna, śmierć elity narodu i zniszczenie stolicy? 

Na emigracji łatwiej – co nie znaczy, że łatwo – było zadawać sobie te pytania. I mniejsza już o emocjonalny wybuch Władysława Andersa, mówiącego we Włoszech we wrześniu 1944 roku, że decyzja o rozpoczęciu Powstania jest „ciężką zbrodnią” (ale też wyobraźmy sobie, dla dopełnienia obrazu, odczucia żołnierzy PSZ: na pozór zwycięskich, widać już, że wojna będzie wygrana – i tak całkowicie bezsilnych); mniejsza o polityczną krytykę Powstania podejmowaną w „polskim Londynie” przez środowiska skrajnych narodowców, tradycyjnie prorosyjskich i antyinsurekcyjnych (Jędrzej Giertych) czy „wysadzonych z siodła” piłsudczyków (Władysław Pobóg-Malinowski). Krytycznie o podjęciu zrywu wyrażał się Stanisław „Cat” Mackiewicz, Melchior Wańkowicz i większość kręgu „Kultury” paryskiej. Bronił zrywu Gustaw Herling-Grudziński i (z zastrzeżeniami) Józef Mackiewicz. 

Czytaj także: Pamięć o Powstaniu Warszawskim wciąż jest zagrożona

Podsumowanie 

Pewne kwestie są oczywiste: brak szans militarnych wobec wstrzymania ofensywy przez Stalina (ale o tym można było dywagować w kilka lat po wojnie – nie 31 lipca ’44, kiedy „Monter” meldował o czołgach sowieckich na ul. Radzymińskiej i na szosie lubelskiej!); brak wiedzy Rządu RP na uchodźstwie i dowództwa AK o decyzjach podjętych w Teheranie; fatalny stan uzbrojenia oddziałów.

Dyskusyjne pozostawało (i pozostaje) znacznie więcej: stopień zdyscyplinowania ludności cywilnej i oddziałów (czy komunistom nie udałoby się wywołać wystąpień przeciw Niemcom, i następnie, w zależności od rozwoju sytuacji, przejąć inicjatywy lub pozostawić miasta w stanie chaosu); postawa niemieckich wojskowych (gdyby gen. Dietrich von Choltitz nie wykonał rozkazu zniszczenia Paryża, może Nikolaus von Vormann oszczędziłby Warszawę?). A przede wszystkim: co stałoby się z – nadużywane słowo – elitą robotniczą i inteligencką, która poszła do Powstania, z pokoleniem Kolumbów? Czy te diamenty, którymi według znanego powiedzenia Stanisława Pigonia przyszło strzelać do wroga, w braku powstania ocalałyby i odbudowały Polskę, czy w rok czy dwa później pokruszyłyby się na bruku pod oknami aresztu UB jak „Anoda”? Odpowiedź jest iście piekielna: diamenty w części przynajmniej ocalałyby, być może, w warunkach Polski stalinowskiej, jaką znamy (kraju totalitarnego, lecz jednak o rząd wielkości mniej represyjnego niż ówczesne Węgry, Rumunia czy Czechosłowacja) – ale żeby takie warunki zaistniały, konieczne było Powstanie, ukazujące skalę polskiej determinacji…

Nie rozstrzygniemy tego. Warto odnotować, że w ostatnich latach zaobserwować można wzrost przychylności dla narracji „dwutorowej”: długoletnia polityka zebrała owoce. Zwolennicy ugody, jak pisał Zbigniew Herbert, zdobyli przewagę nad stronnictwem niezłomnych: rozbudowywany jest wolumen pamięci o cierpieniach ludności cywilnej, ostatni ocaleli powstańcy wznoszą hasła (skądinąd oczywiste) w rodzaju „Wojna jest zawsze złem”. O wyższych dowódcach pisze się w prasie fachowej i wysokonakładowej cierpko, zresztą i heroizm szeregowych nie jest w najwyższej cenie. 

Jeśli się z tym nie zgadamy – to przestrzegałbym przed zajmowaniem przez prostą przekorę stanowiska przeciwnego: sentymentalnego zachwytu nad Powstaniem, „kotwico-polo”: nuceniem „Pałacyku Michla” z wewnętrznym przekonaniem, że była to jedna w swoim rodzaju przygoda, w kręgu dowódców w kółko golonych i morowych panien-sanitariuszek. Żołnierze „Parasola” przetrzymali w pałacyku Michla (właściwie Michlera) pięć szturmów, ostatecznie jednak musieli go opuścić 5 sierpnia około godziny 15: „Niemcy weszli na Wolę, a gdy cię trafi kula jaka w jamę brzuszną, nie będziesz czekał na buziaka w nos, tylko wył o morfinę (której nie było). Powstanie było nie tylko jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach Polski, ale i wydarzeń najbardziej tragicznych. „I żaden grecki antyczny bohater/ do bitwy nie szedł tak zbyty nadziei” – pisał o tych, którzy poszli, Czesław Miłosz. 

Poszli – i zdobyli nieśmiertelność, choć nie starali się o nią. Poszli – a my zostaliśmy z pamięcią, którą można zachować albo rozmyć, tylko to nam zostało. Zostać z podziwem – albo z lekceważeniem. Jak napisał ks. Jan Twardowski, poeta nieco mniejszy od Miłosza, ale – umiejący w rymy: 

O młode głowy chore!
O, po coś wtedy szedł,
Zaśmieją się wieczorem
Spowici w ciepły pled.
 


 

POLECANE
Stanowski odpowiada na nową zaczepkę Wysockiej-Schnepf Wiadomości
Stanowski odpowiada na nową zaczepkę Wysockiej-Schnepf

Spór między Dorotą Wysocką-Schnepf a Krzysztofem Stanowskim wchodzi w kolejną fazę. Dziennikarka TVP w likwidacji zapowiedziała pozwy przeciwko twórcy Kanału Zero, Robertowi Mazurkowi oraz innym osobom. Argumentowała, że jej 14-letni syn stał się celem „piętnowania”. Stanowski szybko odpowiedział, nie raz i to w ostrych słowach.

Gratka dla miłośników astronomii. Czeka nas kosmiczny spektakl Wiadomości
Gratka dla miłośników astronomii. Czeka nas kosmiczny spektakl

12 sierpnia 2026 r. niebo nad Europą rozświetli jedno z najbardziej wyjątkowych zjawisk astronomicznych. Po raz pierwszy od 27 lat mieszkańcy kontynentu będą mogli zobaczyć całkowite zaćmienie Słońca. Już dziś w miejscach, gdzie zjawisko będzie najbardziej efektowne, turyści rezerwują noclegi z rocznym wyprzedzeniem.

Nie żyje biskup Antoni Dydycz z ostatniej chwili
Nie żyje biskup Antoni Dydycz

Informację o śmierci bp Antoniego Dydycza przekazała kuria diecezjalna w Drohiczynie

Tajemnicze beczki na dnie Pacyfiku. Zaskakujące wyniki badań Wiadomości
Tajemnicze beczki na dnie Pacyfiku. Zaskakujące wyniki badań

Na dnie Oceanu Spokojnego, niedaleko Los Angeles, naukowcy natrafili na niepokojące zjawisko. Wokół beczek zatopionych kilkadziesiąt lat temu zaczęły powstawać charakterystyczne białe aureole.

Polacy ocenili rekonstrukcję rządu Tuska. Sondaż nie pozostawia złudzeń Wiadomości
Polacy ocenili rekonstrukcję rządu Tuska. Sondaż nie pozostawia złudzeń

23 lipca premier Donald Tusk ogłosił nowy skład Rady Ministrów. Następnego dnia prezydent Andrzej Duda wręczył nominacje nowym ministrom. Rząd został „odchudzony” - liczba ministrów zmniejszyła się z 26 do 21, a dodatkowo powołano dwa duże „superresorty”: energii oraz finansów i gospodarki. Zmiany objęły także kluczowe stanowiska, w tym resorty zdrowia, sprawiedliwości, rolnictwa, sportu i kultury. Nowym wicepremierem odpowiedzialnym za politykę zagraniczną został szef MSZ Radosław Sikorski.

Niepokojąca fala przemocy w Berlinie. Kolejna ofiara ataku nożem Wiadomości
Niepokojąca fala przemocy w Berlinie. Kolejna ofiara ataku nożem

W centrum Berlina doszło do tragicznego ataku. W piątek wieczorem grupa około 15 osób napadła na trzech młodych mężczyzn w pobliżu Forum Humboldtów. Ofiarą był 20-letni Syryjczyk. Choć próbowano go reanimować i trafił na intensywną terapię, lekarzom nie udało się uratować mu życia. Dwaj jego towarzysze, w wieku 22 i 23 lat, doznali jedynie lekkich obrażeń.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka w najbliższym czasie

Jak informuje IMGW, Europa zachodnia, centralna i północna będzie pod wpływem niżów z ośrodkami w rejonie Wysp Brytyjskich i Szwecji oraz związanymi z nimi frontami atmosferycznymi. Na pozostałym obszarze pogodę kształtować będą wyże znad zachodniego Atlantyku i Rosji. Nad Polskę nasunie się zatoka związana z niżem z ośrodkiem w rejonie Wysp Brytyjskich z układem frontów atmosferycznych. Napływać będzie polarna morska masa powietrza, od zachodu kraju cieplejsza.

Nie żyje były mistrz świata w boksie Wiadomości
Nie żyje były mistrz świata w boksie

Świat sportu pogrążył się w smutku. Nie żyje Ricky Hatton, były mistrz świata federacji IBF i WBA. Zmarł w wieku 46 lat. Jego ciało zostało znalezione w domu w Hyde w hrabstwie Greater Manchester - poinformowała policja. Bokser kilka tygodni temu zapowiadał powrót na ring.

Prezydent podpisał postanowienie ws. zagranicznych wojsk w Polsce z ostatniej chwili
Prezydent podpisał postanowienie ws. zagranicznych wojsk w Polsce

Prezydent Karol Nawrocki podpisał postanowienie o wyrażeniu zgody na pobyt na terytorium RP komponentu wojsk obcych Państw-Stron Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego, jako wzmocnienie RP w ramach operacji „Eastern Sentry” - poinformowało w niedzielę Biuro Bezpieczeństwa Narodowego na platformie X.

Niebezpieczne zdarzenie na krakowskim lotnisku. Loty przekierowane do Katowic z ostatniej chwili
Niebezpieczne zdarzenie na krakowskim lotnisku. Loty przekierowane do Katowic

Samolot Enter Air lecący z Antalyi podczas lądowania na lotnisku Kraków Airport wypadł z pasa. Lotnisko wstrzymało przyloty i odloty. Zdołano już ewakuować wszystkich pasażerów

REKLAMA

Powstanie Warszawskie: heroizm, tragizm i... niekończący się spór

Powstanie było nie tylko jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach Polski, ale i wydarzeń najbardziej tragicznych. „I żaden grecki antyczny bohater/ do bitwy nie szedł tak zbyty nadziei”.
Powstanie Warszawskie Powstanie Warszawskie: heroizm, tragizm i... niekończący się spór
Powstanie Warszawskie / Podpis: Wikimeida Commons via Picryl.com Copyright: public domain

Nie będzie zgody między historykami, politykami, wnukami ani publicystami. Zgodzić się mogą bibliografowie: Powstanie Warszawskie jest prawdopodobnie najbardziej szczegółowo opisanym wydarzeniem historycznym w dziejach Polski. 

Wydarzenie 

Oczywiście, natychmiast wybuchają spory o definicje: jakież to „wydarzenie”, które trwa przez ponad dwa miesiące, którego praprzyczyn trwania szukać należy co najmniej o pięć lat wcześniej, w chwili wybuchu wojny, a jego konsekwencje rozciągają się na dziesięciolecia, co najmniej do Sierpnia 1980? Na które składają się, bez przesady, tysiące epizodów militarnych w samej Warszawie, które ogniskuje losy miliona osób, a kończy – ćwierć miliona? Które angażuje największe potęgi, wpływa na termin zakończenia wojny i na granice podziału powojennego świata? 

A jednak, jeśli pojęcie „wydarzenie” potraktować szerzej niż „epizod” czy „sytuację”, jeśli uznać, że jest nim zjawisko połączone, jak w licealnych definicjach dramatu, „jednością czasu, miejsca i akcji” – to Powstanie Warszawskie pozostaje wydarzeniem, podobnie jak uchwalenie Konstytucji 3 maja, trzeci rozbiór Rzeczypospolitej, Bitwa Warszawska czy strajki w Sierpniu. I mimo doniosłości tych wszystkich wydarzeń zapisało się najtrwalej. Najgłębiej. We wspomnianych już bibliografiach (dwutomowa bibliografia selektywna Powstania Warszawskiego autorstwa Władysława Henzela i Ireny Sawickiej liczy ponad 600 stron; a przecież wydano ją, dodajmy, 30 lat temu…), w kolosalnej liczbie opublikowanych relacji i niezliczonej – wspomnień rodzinnych. W wielkiej liczbie ech w literaturze i muzyce, „tchorków” (czyli tablic pamiątkowych upamiętniających ofiary warszawskich egzekucji ulicznych, nazwanych tak od nazwiska polskiego rzeźbiarza Karola Tchorka, który zaprojektował pierwowzór) i nazw ulic czy w corocznej prosperity producentów zniczów oraz hodowców róż i mieczyków, którzy rozkładają stragany przed bramą Powązek. 

Zbadano niemal wszystko: przebieg i szanse militarne Powstania jako całości i losy poszczególnych oddziałów. Stanowisko rządów alianckich i funkcjonowanie służb cywilnych na Starym Mieście. Starcia sowiecko-niemieckie na linii Wisły środkowej w okresie lipiec 1944 – styczeń 1945 i trasy lotów amerykańskich „Latających Fortec”. Przebieg berlingowskiego desantu na Czerniaków i wymianę ognia na ulicy Próchnika. Naradę, podczas której zadecydowano o godzinie W, i losy ludności cywilnej idącej przez Dulag 121 w Pruszkowie. Postawę stacjonujących w Kampinosie oddziałów węgierskich i nastoje wydawanej na Tamce prasy stronnictwa syndykalistów. Konstrukcję sidolówki i emocje Tadeusza „Bora” Komorowskiego. Mediację obecnych w Berlinie dyplomatów szwedzkich i zachowania mieszkańców Częstochowy, do której dotarły pierwsze transporty cywilów. Wydano katalogi spopielonych rękopisów i rusznikarskich samoróbek, znaczków Harcerskiej Poczty Polowej i naszywek na battledressach. 

Oczywiście, pozostają niedostępne, nie inaczej jak przed pięćdziesięciu i dwudziestu laty, archiwa rosyjskie, nie wszystko udostępniła strona amerykańska i brytyjska. Można jeszcze napisać o echach Powstania w prasie paragwajskiej, wydać drukiem jakiś odnaleziony w etażerce po dziadku cykl wierszy, na podstawie zasobów IPN ustalić nazwiska jeszcze kilku sowieckich agentów wpływu w szeregach PAL czy Korpusu Bezpieczeństwa (nie mylić z KBW!). Wielkie linie sporu zostały już jednak wyznaczone i – bardziej na wzór pierwszej niż drugiej wojny światowej – spierające się o Powstanie strony dzielą nie kruche barykady czy ostrzeliwana ulica, lecz raczej rozbudowane linie okopów. 

Czytaj także: Dziś 80. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Cześć i chwała Bohaterom!

Propaganda 

Pierwszą linię podziału wytyczyli zwycięzcy, czyli „lubelscy” komuniści, podkreślając różnicę między „bohaterskimi żołnierzami” i cierpiącym katusze „ludem Warszawy”, a nieudolnymi, tchórzliwymi lub wręcz zdradzieckimi dowódcami, inspirowanymi przez „polski Londyn”.

Brutalność i absurdalność propagandy lat szczytowego stalinizmu (1949–1955), kiedy to do więzień i aresztów trafiał co trzeci żyjący w PRL powstaniec, „Bora” Komorowskiego prezentowano jako świadomego niemieckiego agenta, a dowódców średniego szczebla jako cyników, robiących na barykadach interes („Namieszali panowie z Londynu parszywego piwa. Co im Warszawa, co im ludzie... Rzucą w ogień wszystko, wszystko, aby ocalić swoje koryto, swoje pieniądze” – mówi bohater wielokrotnie wznawianego i sfilmowanego przez Andrzeja Wajdę „Pokolenia” [1948] Bohdana Czeszki), zatarła trochę pamięć tej „dwutorowej” strategii i uczyniła ją łatwiej strawną. W rzeczywistości jednak, z wyjątkiem paranoicznego epizodu stalinowskiego, ta linia narracyjna była obecna stale: pierwszy Komitet Uczczenia Pamięci Bohaterów Powstania Warszawskiego powołali do istnienia nie ogłuszeni klęską powstańcy w stalagach, lecz I sekretarz Komitetu Warszawskiego PPR tow. Jerzy Albrecht w lipcu 1945 roku…

W sierpniu 1945 roku z inicjatywy tegoż PPR na placu Napoleona i Krakowskim Przedmieściu odprawiono mszę za poległych, potem stosunek do mszy się trochę zmienił, ale gra na „bohaterów” – pojedynczych, barwnych, których najtrudniej wyplenić z pamięci – przeciwstawianych „powstaniu” jako inicjatywie politycznej prowadzona była do końca: dość toporny pomnik u zbiegu Długiej i Bonifraterskiej, projektu Wincentego Kućmy, odsłonięto jako pomnik Bohaterów Powstania Warszawskiego z udziałem I sekretarza KC PZPR gen. Wojciecha Jaruzelskiego 1 sierpnia 1989 roku, w dwa miesiące po czerwcowych wyborach. 

Odruchowy opór wobec tej komunistycznej gry na dwutorowość – gry niesłychanie przebiegłej, bo skoro czczone są ofiary i żołnierze, to po co spierać się o rzecz tak nieuchwytną jak „sens Powstania”, skoro nie da się ukryć, że zakończyło się ono klęską – utrudniał Polakom w kraju dostrzeżenie, że spór o sens Powstania naprawdę jest zasadny. I że należy do tzw. przeklętych pytań, zadawanych sobie stale i ważnych, ponieważ są pytaniami nie tylko o kwestie zewnętrzne wobec nas, ale również o sens naszej własnej egzystencji. Czy warto podejmować wysiłek ratowania kogoś, kto przez okoliczności i tak jest skazany na śmierć? Czy w chwili, gdy wybuchnie pożar, ratować swoje dzieci, współmałżonka czy manuskrypt „Pana Tadeusza”, który akurat znalazł się w naszym mieszkaniu? Czy rozpoczynać walkę, wiedząc, że stawką jest klęska militarna, śmierć elity narodu i zniszczenie stolicy? 

Na emigracji łatwiej – co nie znaczy, że łatwo – było zadawać sobie te pytania. I mniejsza już o emocjonalny wybuch Władysława Andersa, mówiącego we Włoszech we wrześniu 1944 roku, że decyzja o rozpoczęciu Powstania jest „ciężką zbrodnią” (ale też wyobraźmy sobie, dla dopełnienia obrazu, odczucia żołnierzy PSZ: na pozór zwycięskich, widać już, że wojna będzie wygrana – i tak całkowicie bezsilnych); mniejsza o polityczną krytykę Powstania podejmowaną w „polskim Londynie” przez środowiska skrajnych narodowców, tradycyjnie prorosyjskich i antyinsurekcyjnych (Jędrzej Giertych) czy „wysadzonych z siodła” piłsudczyków (Władysław Pobóg-Malinowski). Krytycznie o podjęciu zrywu wyrażał się Stanisław „Cat” Mackiewicz, Melchior Wańkowicz i większość kręgu „Kultury” paryskiej. Bronił zrywu Gustaw Herling-Grudziński i (z zastrzeżeniami) Józef Mackiewicz. 

Czytaj także: Pamięć o Powstaniu Warszawskim wciąż jest zagrożona

Podsumowanie 

Pewne kwestie są oczywiste: brak szans militarnych wobec wstrzymania ofensywy przez Stalina (ale o tym można było dywagować w kilka lat po wojnie – nie 31 lipca ’44, kiedy „Monter” meldował o czołgach sowieckich na ul. Radzymińskiej i na szosie lubelskiej!); brak wiedzy Rządu RP na uchodźstwie i dowództwa AK o decyzjach podjętych w Teheranie; fatalny stan uzbrojenia oddziałów.

Dyskusyjne pozostawało (i pozostaje) znacznie więcej: stopień zdyscyplinowania ludności cywilnej i oddziałów (czy komunistom nie udałoby się wywołać wystąpień przeciw Niemcom, i następnie, w zależności od rozwoju sytuacji, przejąć inicjatywy lub pozostawić miasta w stanie chaosu); postawa niemieckich wojskowych (gdyby gen. Dietrich von Choltitz nie wykonał rozkazu zniszczenia Paryża, może Nikolaus von Vormann oszczędziłby Warszawę?). A przede wszystkim: co stałoby się z – nadużywane słowo – elitą robotniczą i inteligencką, która poszła do Powstania, z pokoleniem Kolumbów? Czy te diamenty, którymi według znanego powiedzenia Stanisława Pigonia przyszło strzelać do wroga, w braku powstania ocalałyby i odbudowały Polskę, czy w rok czy dwa później pokruszyłyby się na bruku pod oknami aresztu UB jak „Anoda”? Odpowiedź jest iście piekielna: diamenty w części przynajmniej ocalałyby, być może, w warunkach Polski stalinowskiej, jaką znamy (kraju totalitarnego, lecz jednak o rząd wielkości mniej represyjnego niż ówczesne Węgry, Rumunia czy Czechosłowacja) – ale żeby takie warunki zaistniały, konieczne było Powstanie, ukazujące skalę polskiej determinacji…

Nie rozstrzygniemy tego. Warto odnotować, że w ostatnich latach zaobserwować można wzrost przychylności dla narracji „dwutorowej”: długoletnia polityka zebrała owoce. Zwolennicy ugody, jak pisał Zbigniew Herbert, zdobyli przewagę nad stronnictwem niezłomnych: rozbudowywany jest wolumen pamięci o cierpieniach ludności cywilnej, ostatni ocaleli powstańcy wznoszą hasła (skądinąd oczywiste) w rodzaju „Wojna jest zawsze złem”. O wyższych dowódcach pisze się w prasie fachowej i wysokonakładowej cierpko, zresztą i heroizm szeregowych nie jest w najwyższej cenie. 

Jeśli się z tym nie zgadamy – to przestrzegałbym przed zajmowaniem przez prostą przekorę stanowiska przeciwnego: sentymentalnego zachwytu nad Powstaniem, „kotwico-polo”: nuceniem „Pałacyku Michla” z wewnętrznym przekonaniem, że była to jedna w swoim rodzaju przygoda, w kręgu dowódców w kółko golonych i morowych panien-sanitariuszek. Żołnierze „Parasola” przetrzymali w pałacyku Michla (właściwie Michlera) pięć szturmów, ostatecznie jednak musieli go opuścić 5 sierpnia około godziny 15: „Niemcy weszli na Wolę, a gdy cię trafi kula jaka w jamę brzuszną, nie będziesz czekał na buziaka w nos, tylko wył o morfinę (której nie było). Powstanie było nie tylko jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych w dziejach Polski, ale i wydarzeń najbardziej tragicznych. „I żaden grecki antyczny bohater/ do bitwy nie szedł tak zbyty nadziei” – pisał o tych, którzy poszli, Czesław Miłosz. 

Poszli – i zdobyli nieśmiertelność, choć nie starali się o nią. Poszli – a my zostaliśmy z pamięcią, którą można zachować albo rozmyć, tylko to nam zostało. Zostać z podziwem – albo z lekceważeniem. Jak napisał ks. Jan Twardowski, poeta nieco mniejszy od Miłosza, ale – umiejący w rymy: 

O młode głowy chore!
O, po coś wtedy szedł,
Zaśmieją się wieczorem
Spowici w ciepły pled.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe