Wielki reset pamięci: jak liberałowie próbują zamazać, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem

Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego staje się dla liberałów okazją do zresetowania zbiorowej pamięci. Jakby wszyscy – i politycy, i wyborcy – chcieli zapomnieć, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem, a kto przed jego Rosją głośno ostrzegał.
Władimir Putin Wielki reset pamięci: jak liberałowie próbują zamazać, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem
Władimir Putin / Kremlin.ru, CC BY 4.0 , via Wikimedia Commons

Do tego, że w czasie kampanii wyborczych politycy zwykle oszczędnie gospodarują prawdą, już dawno się przyzwyczailiśmy. Starający się o intratne stanowiska ludzie chcą nas przekonać, że są kimś innym, niż byli w ostatnich latach, a nawet jeśli popełniali błędy, to robili to dla naszego dobra. Jednak to, co wyprawia się przed wyborami do europarlamentu, jest zjawiskiem wyjątkowym – każda z formacji zapowiada, że będzie robić zupełnie coś innego niż w przeszłości. 
 

Wrogowie Putina

Główną osią kampanii Koalicji Obywatelskiej jest straszenie zagrożeniem ze strony Rosji. Równie niebezpieczni co sam Władimir Putin mają być jego przyjaciele i sojusznicy w Unii Europejskiej, rekrutujący się wyłącznie spośród polityków partii prawicowych. Wybór – według Donalda Tuska i jego sojuszników – mamy więc między obozem proputinowskim i antyputinowskim. 

To oczywista nieprawda, gdyż Kreml ma równie wielu przyjaciół na europejskiej prawicy, jak i lewicy. Haniebne jest oczywiście zachowanie premierów Węgier Viktora Orbána czy Słowacji Roberta Fico, ale siła oddziaływania tych dwu krajów na politykę europejską jest – delikatnie mówiąc – ograniczona. 

Poza tym przez ostatnie lata największym sojusznikiem Rosji w Europie były Niemcy. To one zapewniały transfer miliardów euro za gaz i ropę. To one zapewniały powiązanym z Kremlem rosyjskim firmom dostęp do unijnego rynku, a były kanclerz tego kraju – bynajmniej nie prawicowy – nadal pracuje dla rosyjskich koncernów. Choć w Niemczech budzi to niesmak, ciągle pozostaje on członkiem Partii Socjaldemokratycznej. 
Zastępy niemieckich, holenderskich i austriackich polityków – niezwiązanych z prawicą – przez lata zarabiały gigantyczne sumy na posadach dyrektorów, prezesów czy członków rad nadzorczych rosyjskich koncernów energetycznych, które realizowały wrogą wobec UE politykę. Kreml kupował wpływowe, europejskie osobistości jak w supermarkecie nawet już po zajęciu Krymu i ataku na Donbas. 

Zdając sobie sprawę, że Władimir Putin wydaje na armię ogromne pieniądze i oficjalnie dąży do odbudowy imperium, rządy Francji i Niemiec sprzedawały mu broń oraz nowoczesne technologie pomocne w prowadzeniu wojny. Działo się tak nawet 24 lutego 2022 roku, czyli w dniu ataku na Ukrainę. 
 

Wstydliwy reset

Udział w tej szkodliwej polityce miała także Polska. Już na początku pełnienia funkcji szefa rządu Donald Tusk złamał wszelkie zasady dyplomacji i pojechał w odwiedziny do Władimira Putina, gdy ten prowadził kampanię wyborczą. Był to oczywisty akt poparcia dla polityka już wówczas unurzanego we krwi. 
Później było tylko gorzej. Mieliśmy do czynienia z próbą ułożenia relacji „z Rosją, taką jaka ona jest”, rezygnacją z budowy tarczy antyrakietowej, zniesieniem polskiego sprzeciwu wobec przystąpienia Rosji do międzynarodowej organizacji handlu bez żadnych własnych korzyści, współpracą polskich i kremlowskich służb specjalnych czy wreszcie podpisaniem wyjątkowo niekorzystnego kontraktu gazowego, który zablokował możliwość dywersyfikacji dostaw – na przykład z Norwegii. 

To właśnie tego rodzaju polityka prowadziła nie tylko do wzmocnienia Rosji, ale także do osłabienia Polski, zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Wraz z próbą normalizacji stosunków z Putinem kolejni ministrowie obrony rządu Tuska redukowali polską armię. Ekipa Platformy tak bardzo zaślepiona własną propagandą, brakiem zdrowego rozsądku, umiejętności realnej oceny rzeczywistości czy po prostu ze strachu nie była w stanie w żaden sposób przeciwstawić się rosyjskim kłamstwom po katastrofie smoleńskiej. Nie tylko nie dementowała kremlowskich manipulacji, ale jeszcze powtarzała je i używała do walki z wewnętrznym przeciwnikiem. Prowadziło to do pogłębiania społecznych podziałów, czyli osłabienia państwa. 

Szczytem absurdu był fakt, że tuż przed rozpoczęciem wojny hybrydowej z Ukrainą prezydent Bronisław Komorowski ogłosił, że Rosja nie stanowi żadnego zagrożenia w Europie. 
 

Wielka integracja 

Kontynuacją antyputinowskiej narracji Koalicji Obywatelskiej i jej sprzymierzeńców jest budowa europejskiego superpaństwa. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski już ogłosił gotowość Polski do zmiany traktatów w ten sposób, by w kluczowych dla UE decyzjach nie była wymagana jednomyślność, ale wystarczyła wola większości krajów. W rzeczywistości oznacza to wzmocnienie Niemiec oraz trochę Francji, Holandii czy Belgii, a więc krajów o sprzecznych z Polską interesach. Dla nich polityka wschodnia jest daleką abstrakcją, a kluczowe znaczenie ma utrzymanie przewagi krajów znajdujących się w centrum UE wobec państw peryferyjnych, takich jak Polska, Czechy, Węgry, Słowacja, Chorwacji, Rumunia czy Słowenia. 
Pozbawienie państw Europy Środkowej i Południowej głosu i możliwości wpływu na politykę Unii odbierze im zdolność do wykorzystywania przewagi konkurencyjnej. Unijne regulacje – na przykład ujednolicenie polityki podatkowej, socjalnej, edukacyjnej czy energetycznej – spowodują, że kapitał przestanie uciekać z najbogatszych państw UE do mniej zamożnych. 

Kraje peryferyjne staną się więc tylko zapleczem – ludzkim, produkcyjnym, rynkiem zbytu – dla najbogatszych. To jest cena, którą – według Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego i ich politycznego zaplecza – mamy zapłacić za niedopuszczenie do władzy „prawicowych przyjaciół” Putina. 
 

Zinfiltrowana prawica

Rzecz jasna nie da się zaprzeczyć, że znaczna część europejskiej prawicy miała w przeszłości proputinowskie sympatie. Problem w tym, że w tej kwestii nie różniła się niczym od europejskiego mainstreamu, a dziś jej głównym programem nie jest wspieranie Rosji w wojnie z Ukrainą, ale raczej zatrzymanie ideologicznego szaleństwa, które ogarnęło Unię Europejską. Właśnie to oraz utrzymanie państw narodowych najsilniej łączy konserwatystów ze Starego Kontynentu. 

Ich stosunek do Rosji i Putina jest różny, jak odmienne są interesy państw ich pochodzenia. Podobnie jest zresztą z europejską lewicą, która przecież mimo wojny nadal wspiera finansowane przez Moskwę ruchy ekologiczne, pacyfistyczne czy progresywne obyczajowo, stawiające sobie za cel społeczną dezintegrację. 
Dla lewicy i liberałów bardzo wygodnie jest wrzucenie wszystkich prawicowych, europejskich formacji do jednego worka i przybicie na nim pieczęci AfD. Tyle tylko, że powstanie Alternative für Deutschland wynikało właśnie z błędów partii mainstreamowych. To one – w imię dobrej współpracy z Moskwą – pozwoliły na kształtowanie poglądów niemieckich repatriantów z Rosji przez prokremlowską propagandę. Kontakty polityków AfD z Moskwą przez lata nie były niczym nagannym, skoro Gerhard Schoeder był i nadal jest przyjacielem wywodzących się z KGB moskiewskich elit. 

 

Czytaj także: Syn podejrzanego o zamach na premiera Słowacji zabiera głos

Czytaj także: Zamach na premiera Słowacji. Jest reakcja Mateusza Morawieckiego

 

Zatrzymamy Zielony Ład

Jednak chęć zapomnienia o własnej przeszłości nie jest jedynie domeną polityków Platformy Obywatelskiej. Także Prawo i Sprawiedliwość pragnie pokazać swoim wyborcom, że nie ma nic wspólnego z dotychczasową polską polityką wobec UE. 

Na Zielony Ład w imieniu Rzeczypospolitej nie zgadzał się Tusk, lecz Mateusz Morawiecki. Podobnie było z tzw. dyrektywą budynkową, która zakłada przeznaczenie ogromnych pieniędzy na zmianę sposobu ogrzewania w polskich domach. Od początku było wiadomo, że koszty te w większości poniosą zwykli obywatele, dla których będzie to wielkie obciążenie finansowe. 


Obecnie PiS idzie do wyborów z hasłami zatrzymania szaleństwa, którego samo był uczestnikiem. Marne jest tłumaczenie, że zgadzało się na kolejne, niekorzystne dla Polaków zapisy, by uzyskać z UE pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy. Miliardy euro napłynęły dopiero, gdy premierem został Donald Tusk. Morawiecki więc rubla nie zarobił, a cnotę stracił.

Ta chęć zapomnienia jest szczególnie widoczna w przypadku polityki rolnej. Tu kryzys wywołuje nie tylko Zielony Ład, ale także wpuszczenie do Polski milionów ton ukraińskiego zboża, które miało jedynie przejechać przez nasz kraj tranzytem. I choć oczywiście ostatecznie rząd Morawieckiego zareagował na nielegalny import produktów rolnych, to jednak stało się to w momencie, gdy proceder osiągał apogeum.
 

W polityce nie ma dziewic

Nie ma rządu, który nie popełniałby błędów i nie podejmował złych decyzji. Czasem wynika to z błędnej lub szkodliwej politycznej koncepcji, czasem z okoliczności, w których przychodzi mu działać. Premier Morawiecki znajdował się oczywiście pod ogromną presją wewnętrzną – gdy polityczni konkurenci zarzucali mu nieskuteczność w pozyskiwaniu pieniędzy na KPO – oraz zewnętrzną – unijna biurokracja traktowała go jak wroga i otwarcie oszukiwała. 

Zmiana kierunków polityki wymaga jednak uczciwości i wyjaśnienia. Wyborcy, w przeciwieństwie do polityków, niechętnie poddają się zbiorowej amnezji. 

Poza hasłami powstrzymania destrukcji Unii Europejskiej przez lewicę i liberałów chcieliby usłyszeć także, jak ta przyszła Wspólnota powinna wyglądać. Co ma spowodować, że z UE przestaną uciekać innowacyjne firmy, granice będą bezpieczne, a imperialistyczna Rosja wpierana przez równie ekspansywne Chiny będą znów musiały się liczyć z najbogatszą społecznością na świecie. 
 


 

POLECANE
Prohibicja w Warszawie. W koalicji zatrzeszczało gorące
Prohibicja w Warszawie. W koalicji zatrzeszczało

W czwartek obradowały komisje radnych Warszawy, na których odbyło się pierwsze czytanie dwóch projektów uchwał wprowadzających nocną prohibicję w stolicy. Radni zaopiniowali negatywnie oba projekty.

Komunikat dla mieszkańców Gdańska pilne
Komunikat dla mieszkańców Gdańska

W Gdańsku na terenie rafinerii odbędą się ćwiczenia. W związku z tym służby poinformowały, że dojdzie do zakłóceń w ruchu drogowym, a mieszkańców czekają utrudnienia.

Karol Nawrocki dla francuskiego LCI: Mam nadzieję, ze stworzymy konserwatywną Europę gorące
Karol Nawrocki dla francuskiego LCI: Mam nadzieję, ze stworzymy konserwatywną Europę

Trwa wizyta Prezydenta RP we Francji. Prezydent Karol Nawrocki udzielił wywiadu francuskiej telewizji LCI.

Nagła dymisja w MSZ gorące
Nagła dymisja w MSZ

Anna Radwan-Röhrenschef odwołana ze stanowiska wiceszefowej MSZ. W resorcie zajmowała się współpracą z urzędem prezydenta, polityką kulturalną i obszarem Ameryki Południowej

Rząd Tuska kłamał ws. tego co spadło na dom w Wyrykach? Nowy komunikat BBN z ostatniej chwili
Rząd Tuska kłamał ws. tego co spadło na dom w Wyrykach? Nowy komunikat BBN

Prokuratura Okręgowa w Lublinie prowadzi śledztwo w sprawie „niezidentyfikowanego obiektu latającego”, który spadł na dom w Wyrykach na Lubelszczyźnie. Według oficjalnego komunikatu obiekt „nie został na chwilę obecną zidentyfikowany ani jako dron, ani jako jego fragmenty”. Z kolei, jak donosi dziennik „Rzeczpospolita”, powołując się na swoich informatorów, na dom spadła rakieta wystrzelona z polskiego F-16. Jest nowy komunikat BBN

Prezydent Nawrocki: Sprawa reparacji jest otwarta z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki: Sprawa reparacji jest otwarta

Na spotkaniu z mediami podsumowującym wizyty w Niemczech i Francji prezydent Karol Nawrocki zapewnił, że "sprawa reparacji została otwarta".

Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka Wiadomości
Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka

Południowa Europa i jej krańce wschodnie będą pod wpływem wyżów, pozostały obszar kontynentu pozostanie w strefie oddziaływania niżów z układami frontów atmosferycznych. Początkowo pogodę w Polsce kształtować będzie niż.

Prezydent Karol Nawrocki w Paryżu. Rozmowy „w cztery oczy” z prezydentem Francji z ostatniej chwili
Prezydent Karol Nawrocki w Paryżu. Rozmowy „w cztery oczy” z prezydentem Francji

W Paryżu rozpoczęło się spotkanie prezydentów Polski i Francji: Karola Nawrockiego i Emmanuela Macrona. Polski prezydent został uroczyście powitany w Pałacu Elizejskim.

Komisja ds. Pegasusa. Jest decyzja ws. Zbigniewa Ziobry z ostatniej chwili
"Komisja ds. Pegasusa". Jest decyzja ws. Zbigniewa Ziobry

Sąd wyraził zgodę na doprowadzenie Zbigniewa Ziobry przed sejmową pseudokomisję śledczą ds. Pegasusa.

Kłamali ws. zniszczenia domu w Wyrykach? Tusk usiłuje zwalić winę na żołnierzy? z ostatniej chwili
Kłamali ws. zniszczenia domu w Wyrykach? Tusk usiłuje zwalić winę na żołnierzy?

Prokuratura Okręgowa w Lublinie prowadzi śledztwo w sprawie „niezidentyfikowanego obiektu latającego”, który spadł na dom w Wyrykach na Lubelszczyźnie. Według oficjalnego komunikatu obiekt „nie został na chwilę obecną zidentyfikowany ani jako dron, ani jako jego fragmenty”. Z kolei, jak donosi dziennik „Rzeczpospolita”, powołując się na swoich informatorów, na dom spadła rakieta wystrzelona z polskiego F-16. Sprawę komentuje Donald Tusk.

REKLAMA

Wielki reset pamięci: jak liberałowie próbują zamazać, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem

Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego staje się dla liberałów okazją do zresetowania zbiorowej pamięci. Jakby wszyscy – i politycy, i wyborcy – chcieli zapomnieć, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem, a kto przed jego Rosją głośno ostrzegał.
Władimir Putin Wielki reset pamięci: jak liberałowie próbują zamazać, kto jeszcze niedawno bratał się z Putinem
Władimir Putin / Kremlin.ru, CC BY 4.0 , via Wikimedia Commons

Do tego, że w czasie kampanii wyborczych politycy zwykle oszczędnie gospodarują prawdą, już dawno się przyzwyczailiśmy. Starający się o intratne stanowiska ludzie chcą nas przekonać, że są kimś innym, niż byli w ostatnich latach, a nawet jeśli popełniali błędy, to robili to dla naszego dobra. Jednak to, co wyprawia się przed wyborami do europarlamentu, jest zjawiskiem wyjątkowym – każda z formacji zapowiada, że będzie robić zupełnie coś innego niż w przeszłości. 
 

Wrogowie Putina

Główną osią kampanii Koalicji Obywatelskiej jest straszenie zagrożeniem ze strony Rosji. Równie niebezpieczni co sam Władimir Putin mają być jego przyjaciele i sojusznicy w Unii Europejskiej, rekrutujący się wyłącznie spośród polityków partii prawicowych. Wybór – według Donalda Tuska i jego sojuszników – mamy więc między obozem proputinowskim i antyputinowskim. 

To oczywista nieprawda, gdyż Kreml ma równie wielu przyjaciół na europejskiej prawicy, jak i lewicy. Haniebne jest oczywiście zachowanie premierów Węgier Viktora Orbána czy Słowacji Roberta Fico, ale siła oddziaływania tych dwu krajów na politykę europejską jest – delikatnie mówiąc – ograniczona. 

Poza tym przez ostatnie lata największym sojusznikiem Rosji w Europie były Niemcy. To one zapewniały transfer miliardów euro za gaz i ropę. To one zapewniały powiązanym z Kremlem rosyjskim firmom dostęp do unijnego rynku, a były kanclerz tego kraju – bynajmniej nie prawicowy – nadal pracuje dla rosyjskich koncernów. Choć w Niemczech budzi to niesmak, ciągle pozostaje on członkiem Partii Socjaldemokratycznej. 
Zastępy niemieckich, holenderskich i austriackich polityków – niezwiązanych z prawicą – przez lata zarabiały gigantyczne sumy na posadach dyrektorów, prezesów czy członków rad nadzorczych rosyjskich koncernów energetycznych, które realizowały wrogą wobec UE politykę. Kreml kupował wpływowe, europejskie osobistości jak w supermarkecie nawet już po zajęciu Krymu i ataku na Donbas. 

Zdając sobie sprawę, że Władimir Putin wydaje na armię ogromne pieniądze i oficjalnie dąży do odbudowy imperium, rządy Francji i Niemiec sprzedawały mu broń oraz nowoczesne technologie pomocne w prowadzeniu wojny. Działo się tak nawet 24 lutego 2022 roku, czyli w dniu ataku na Ukrainę. 
 

Wstydliwy reset

Udział w tej szkodliwej polityce miała także Polska. Już na początku pełnienia funkcji szefa rządu Donald Tusk złamał wszelkie zasady dyplomacji i pojechał w odwiedziny do Władimira Putina, gdy ten prowadził kampanię wyborczą. Był to oczywisty akt poparcia dla polityka już wówczas unurzanego we krwi. 
Później było tylko gorzej. Mieliśmy do czynienia z próbą ułożenia relacji „z Rosją, taką jaka ona jest”, rezygnacją z budowy tarczy antyrakietowej, zniesieniem polskiego sprzeciwu wobec przystąpienia Rosji do międzynarodowej organizacji handlu bez żadnych własnych korzyści, współpracą polskich i kremlowskich służb specjalnych czy wreszcie podpisaniem wyjątkowo niekorzystnego kontraktu gazowego, który zablokował możliwość dywersyfikacji dostaw – na przykład z Norwegii. 

To właśnie tego rodzaju polityka prowadziła nie tylko do wzmocnienia Rosji, ale także do osłabienia Polski, zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Wraz z próbą normalizacji stosunków z Putinem kolejni ministrowie obrony rządu Tuska redukowali polską armię. Ekipa Platformy tak bardzo zaślepiona własną propagandą, brakiem zdrowego rozsądku, umiejętności realnej oceny rzeczywistości czy po prostu ze strachu nie była w stanie w żaden sposób przeciwstawić się rosyjskim kłamstwom po katastrofie smoleńskiej. Nie tylko nie dementowała kremlowskich manipulacji, ale jeszcze powtarzała je i używała do walki z wewnętrznym przeciwnikiem. Prowadziło to do pogłębiania społecznych podziałów, czyli osłabienia państwa. 

Szczytem absurdu był fakt, że tuż przed rozpoczęciem wojny hybrydowej z Ukrainą prezydent Bronisław Komorowski ogłosił, że Rosja nie stanowi żadnego zagrożenia w Europie. 
 

Wielka integracja 

Kontynuacją antyputinowskiej narracji Koalicji Obywatelskiej i jej sprzymierzeńców jest budowa europejskiego superpaństwa. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski już ogłosił gotowość Polski do zmiany traktatów w ten sposób, by w kluczowych dla UE decyzjach nie była wymagana jednomyślność, ale wystarczyła wola większości krajów. W rzeczywistości oznacza to wzmocnienie Niemiec oraz trochę Francji, Holandii czy Belgii, a więc krajów o sprzecznych z Polską interesach. Dla nich polityka wschodnia jest daleką abstrakcją, a kluczowe znaczenie ma utrzymanie przewagi krajów znajdujących się w centrum UE wobec państw peryferyjnych, takich jak Polska, Czechy, Węgry, Słowacja, Chorwacji, Rumunia czy Słowenia. 
Pozbawienie państw Europy Środkowej i Południowej głosu i możliwości wpływu na politykę Unii odbierze im zdolność do wykorzystywania przewagi konkurencyjnej. Unijne regulacje – na przykład ujednolicenie polityki podatkowej, socjalnej, edukacyjnej czy energetycznej – spowodują, że kapitał przestanie uciekać z najbogatszych państw UE do mniej zamożnych. 

Kraje peryferyjne staną się więc tylko zapleczem – ludzkim, produkcyjnym, rynkiem zbytu – dla najbogatszych. To jest cena, którą – według Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego i ich politycznego zaplecza – mamy zapłacić za niedopuszczenie do władzy „prawicowych przyjaciół” Putina. 
 

Zinfiltrowana prawica

Rzecz jasna nie da się zaprzeczyć, że znaczna część europejskiej prawicy miała w przeszłości proputinowskie sympatie. Problem w tym, że w tej kwestii nie różniła się niczym od europejskiego mainstreamu, a dziś jej głównym programem nie jest wspieranie Rosji w wojnie z Ukrainą, ale raczej zatrzymanie ideologicznego szaleństwa, które ogarnęło Unię Europejską. Właśnie to oraz utrzymanie państw narodowych najsilniej łączy konserwatystów ze Starego Kontynentu. 

Ich stosunek do Rosji i Putina jest różny, jak odmienne są interesy państw ich pochodzenia. Podobnie jest zresztą z europejską lewicą, która przecież mimo wojny nadal wspiera finansowane przez Moskwę ruchy ekologiczne, pacyfistyczne czy progresywne obyczajowo, stawiające sobie za cel społeczną dezintegrację. 
Dla lewicy i liberałów bardzo wygodnie jest wrzucenie wszystkich prawicowych, europejskich formacji do jednego worka i przybicie na nim pieczęci AfD. Tyle tylko, że powstanie Alternative für Deutschland wynikało właśnie z błędów partii mainstreamowych. To one – w imię dobrej współpracy z Moskwą – pozwoliły na kształtowanie poglądów niemieckich repatriantów z Rosji przez prokremlowską propagandę. Kontakty polityków AfD z Moskwą przez lata nie były niczym nagannym, skoro Gerhard Schoeder był i nadal jest przyjacielem wywodzących się z KGB moskiewskich elit. 

 

Czytaj także: Syn podejrzanego o zamach na premiera Słowacji zabiera głos

Czytaj także: Zamach na premiera Słowacji. Jest reakcja Mateusza Morawieckiego

 

Zatrzymamy Zielony Ład

Jednak chęć zapomnienia o własnej przeszłości nie jest jedynie domeną polityków Platformy Obywatelskiej. Także Prawo i Sprawiedliwość pragnie pokazać swoim wyborcom, że nie ma nic wspólnego z dotychczasową polską polityką wobec UE. 

Na Zielony Ład w imieniu Rzeczypospolitej nie zgadzał się Tusk, lecz Mateusz Morawiecki. Podobnie było z tzw. dyrektywą budynkową, która zakłada przeznaczenie ogromnych pieniędzy na zmianę sposobu ogrzewania w polskich domach. Od początku było wiadomo, że koszty te w większości poniosą zwykli obywatele, dla których będzie to wielkie obciążenie finansowe. 


Obecnie PiS idzie do wyborów z hasłami zatrzymania szaleństwa, którego samo był uczestnikiem. Marne jest tłumaczenie, że zgadzało się na kolejne, niekorzystne dla Polaków zapisy, by uzyskać z UE pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy. Miliardy euro napłynęły dopiero, gdy premierem został Donald Tusk. Morawiecki więc rubla nie zarobił, a cnotę stracił.

Ta chęć zapomnienia jest szczególnie widoczna w przypadku polityki rolnej. Tu kryzys wywołuje nie tylko Zielony Ład, ale także wpuszczenie do Polski milionów ton ukraińskiego zboża, które miało jedynie przejechać przez nasz kraj tranzytem. I choć oczywiście ostatecznie rząd Morawieckiego zareagował na nielegalny import produktów rolnych, to jednak stało się to w momencie, gdy proceder osiągał apogeum.
 

W polityce nie ma dziewic

Nie ma rządu, który nie popełniałby błędów i nie podejmował złych decyzji. Czasem wynika to z błędnej lub szkodliwej politycznej koncepcji, czasem z okoliczności, w których przychodzi mu działać. Premier Morawiecki znajdował się oczywiście pod ogromną presją wewnętrzną – gdy polityczni konkurenci zarzucali mu nieskuteczność w pozyskiwaniu pieniędzy na KPO – oraz zewnętrzną – unijna biurokracja traktowała go jak wroga i otwarcie oszukiwała. 

Zmiana kierunków polityki wymaga jednak uczciwości i wyjaśnienia. Wyborcy, w przeciwieństwie do polityków, niechętnie poddają się zbiorowej amnezji. 

Poza hasłami powstrzymania destrukcji Unii Europejskiej przez lewicę i liberałów chcieliby usłyszeć także, jak ta przyszła Wspólnota powinna wyglądać. Co ma spowodować, że z UE przestaną uciekać innowacyjne firmy, granice będą bezpieczne, a imperialistyczna Rosja wpierana przez równie ekspansywne Chiny będą znów musiały się liczyć z najbogatszą społecznością na świecie. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe