BERBEKA I KOZAKIEWICZ: PRAWDA ŻYCIA, PRAWDA EKRANU

BERBEKA I KOZAKIEWICZ: PRAWDA ŻYCIA, PRAWDA EKRANU

Czasem w tym miejscu piszę o sporcie widzianym przez kamerę  czyli po prostu o filmach o sporcie i sportowcach. Tak będzie i tym razem. W ostatnich kilku dniach obejrzałem dwa filmy godne uwagi. Oba polskie. Mówią o kompletnie różnych obszarach. Jeden uznany jest za sport przez wszystkich, drugi – tylko przez niektórych. Nawet ci, którzy go uprawiają, niekoniecznie mówią o sobie, że są sportowcami, choć muszą mieć żelazną kondycję, nieprawdopodobną odporność psychiczną, siłę woli i nawet więcej niż tzw. końskie zdrowie.

 

Pierwszy mówi o lekkiej atletyce, drugi o alpinizmie. Ten pierwszy to „Po złoto. Historia Władysława Kozakiewicza” w reżyserii  Ksawerego Szczepanika (także jego scenariusz) Drugi natomiast to dramat filmowy: „Broad Peak” w reżyserii Leszka Dawida ( scenariusz: Łukasz Ludkowski)

 

Pierwszy jest dokumentem i to nawet niefabularyzowanym, co ostatnio stało się modne. Drugi jest fabułą, choć bardzo wiernie odtwarzającą fakty historyczne.

 

Pierwszy film jest o człowieku, którego znam i w którego domu (zresztą w Niemczech, choć w Polsce, w Gdyni ma też mieszkanie) gościłem. To Władek Kozakiewicz. Ludzi, o których jest fabuła drugiego filmu – wielkie postaci polskiego alpinizmu – nigdy nie znałem, choć trudno nie słyszeć o ludziach, którzy rozsławiali Polskę w świecie alpinizmu. Ludzi, którzy tworzyli potęgę polskiego alpinizmu, który zdominował ten sport (?) W dekadzie lat 1980-ch.

 

Władek – chłopak z polskiej rodziny spod Wilna, dziecko Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej. Po zajęciu przez Sowietów Wileńszczyzny - która przecież przez wieki tyle dała polskiej historii, polskiej kulturze i sztuce -  marzeniem ojca Władka był wyjazd do kraju, choć zmniejszonego o niemal połowę swojego przedwojennego terytorium - to jednak swojego. W końcu się udało. Rodzina trafiła do Gdyni. Tam Władzio i jego starszy brat Edek, nieraz usłyszeli od niezbyt mądrych rówieśników najgorszy epitet: „Rusek”. Tylko dlatego, że mówili po polsku ze śpiewnym, kresowym akcentem. Dla mnie skądinąd – pięknym. Tym bardziej chcieli pokazać, że są tak samo dobrzy, a może nawet lepsi od tych, którzy im dokuczali. Zaczęli trenować w Bałtyku Gdynia. Jak to zwykle bywa, Władka wciągnął tam starszy brat. Pierwszy rekord życiowy przyszłego mistrza olimpijskiego wynosił... 180 cm. Pewnie wtedy mało kto przypuszczał, że za dziesięć lat chłopak spod Wilna, a potem z Trójmiasta będzie skakał dobrze ponad trzy razy więcej niż jego pierwsza „wysokość”.

Kozakiewicz był wysoki, silny, sprawny i szybki. Okazało się, że jest wymarzonym kandydatem na wielkiego tyczkarza. Szybko prześcignął brata. Konkurencja z Tadeuszem Ślusarskim i Wojciechem Buciarskim też zrobiła swoje. Tuż przed Igrzyskami w Montrealu Kozakiewicz ma 23 lata i bije rekord Europy. Na Igrzyska Olimpijskie do Kanady jedzie jako zdecydowany faworyt. Te IO okazały się potem najlepszymi w historii Polski: zdobędziemy 7 złotych medali – tego rekordu już potem nigdy nie pobijemy. Ale Władek przeżył dramat, bo podczas skoków treningowych źle wymierzył rozbieg i źle stanął czy się wybił. Z kontuzją stopy nie zaliczył wymaganej wysokości. Odpadł od razu! To, co w tym filmie bardzo mi się  nie spodobało, to fakt, że jego reżyser Ksawery Szczepanik ani sam Władek nawet słówkiem nie zająknęli się, że wtedy, w tej samej konkurencji złoty medal dla Polski zdobył Tadeusz Ślusarski. Później nasz mistrz olimpijski w tyczce z 1976 roku zginie w tragicznym wypadku samochodowym z innym mistrzem olimpijskim - z 1972 roku, z Monachium - Władysławem Komarem, który 4 lata przed sukcesem Ślusarskiego wygrał olimpijskie pchniecie kulą.

 

To „wygumkowanie” Tadeusza Ślusarskiego nie da się wytłumaczyć tym, że film był o Władku Kozakiewiczu. "Jedziesz jako faworyt na Igrzyska, przegrywasz, ale wygrywa przyjaciel z reprezentacji, grają „Mazurka Dąbrowskiego” - co wtedy czujesz? " .Takie pytanie zadałbym Władysławowi Kozakiewiczowi w filmie, gdybym go o nim robił. To pytanie nie padło i uważam to za rzecz nie tylko absolutnie zdumiewającą, ale wręcz niesmaczną.

 

Potem: wiadomo. Kozakiewicz bije w 1980 roku rekord świata, potem znów dostaje kontuzji i lekarze sportowi nie są w stanie mu pomóc. Aż zjawia się magik z igłami, stosuje akupunkturę i Władek - wbrew sowieckiej tłuszczy gwiżdżącej przy każdym jego skoku, aby pomóc faworytowi Rosjan i ZSRR Konstantinowowi Wołkowowi - zdobywa wymarzone olimpijskie złoto, znowu bije rekord świata, a na koniec pokazuje Ruskim „wała, jak Polska cała”. A po paru latach, ku zawodowi wielu polskich kibiców wyjeżdża do Niemiec i ten kraj zaczyna reprezentować… Z tym nigdy nie mogłem się pogodzić.

 

Maciej Berbeka miał z polską ekipą zdobyć Karakorum zimą. Był rok 1988. Pogoda to uniemożliwiła. Aleksander Lwow wpadł na pomysł, aby razem ruszyć na inny, pobliski szczyt, też zimą niezdobyty Broad Peak. Kierownik wyprawy, legendarny Andrzej Zawada zgodził się na to, choć część ekipy, z Krzysztofem Wielickim na czele, protestowała. Poszli. Lwow nie zaryzykował ataku na szczyt. Berbeka w ekstremalnych warunkach go zdobył. Tak mu się przynajmniej wdawało. Była noc i fatalna widoczność. Tak naprawdę zabrakło mu kilkanaście metrów i kilkadziesiąt minut wspinaczki. Prawda wyszła na jaw po paru miesiącach. Berbeka przeżył to strasznie. Gdy po 25 latach pojawiła się możliwość zaatakowania Broad Peak z wyprawą, której szefem był… Krzysztof Wielicki – podjął ryzyko. Szczyt zdobył . Schodząc z niego zginął z jeszcze jednym alpinistą- Tomaszem Kowalskim.

 

Obejrzałem dwa ważne polskie filmy o sporcie.

 

*tekst ukazał się w „Słowie Sportowym” (18.03.2024)


 

POLECANE
Strażacy walczą z pożarami wokół Los Angeles. Silny wiatr może utrudnić im zadanie Wiadomości
Strażacy walczą z pożarami wokół Los Angeles. Silny wiatr może utrudnić im zadanie

W hrabstwie Los Angeles w południowej Kalifornii trwa gaszenie potężnych pożarów, które od wtorku trawią wschodnie i zachodnie obrzeża miasta – poinformowała w niedzielę agencja Reutera. Żywioł pochłonął już życie co najmniej 16 osób. Meteorolodzy ostrzegają przed powrotem silnego wiatru.

Donald Tusk pisze o miłości i nienawiści. Są gorące komentarze gorące
Donald Tusk pisze o miłości i nienawiści. Są gorące komentarze

- Miłość zawsze będzie silniejsza od nienawiści. Prawda, kochani? - napisał premier Donald Tusk z przyklejonym sercem WOŚP.

Austria - chory człowiek Europy tylko u nas
Austria - chory człowiek Europy

Niegdyś szczęśliwa Austria ma obecnie nie tylko polityczne, ale także kolosalne problemy ekonomiczne. Według instytutów badawczych Wifo i IHS austriacka gospodarka pogrąża się w tym roku jeszcze bardziej, niż zakładano. Według prognozy austriackiego Banku Narodowego, Oesterreichische Nationalbank (OeNB), gospodarka Austrii skurczyć się o 1% w 2024 roku.

Arabia Saudyjska: Rozpoczęła się międzynarodowa konferencja ws. przyszłości Syrii Wiadomości
Arabia Saudyjska: Rozpoczęła się międzynarodowa konferencja ws. przyszłości Syrii

W stolicy Arabii Saudyjskiej w Rijadzie rozpoczęła się międzynarodowa konferencja ws. przyszłości Syrii. Spotkanie przedstawicieli państw Zachodu oraz Bliskiego Wschodu z szefem dyplomacji nowych władz Syrii jest pierwszym w podobnym formacie od obalenia w grudniu rządów Baszara al-Asada

Trzęsienie ziemi na Facebooku: likwidacja cenzury to nie koniec, Meta kończy z równością i różnorodnością gorące
Trzęsienie ziemi na Facebooku: likwidacja cenzury to nie koniec, Meta kończy z "równością i różnorodnością"

Założyciel Facebooka Mark Zuckerberg przekazał kilka dni temu, że do zarządu Mety dołączą trzy nowe osoby, w tym Dana White, który utrzymuje bliskie stosunki z prezydentem elektem USA Donaldem Trumpem. Ponadto we wtorek ogłosił, że Facebook zamierza wprowadzić podobne do rozwiązań platformy "X", rozwiązania chroniące wolność słowa. A to nie koniec.

Prorosyjska polityk, obrońca Nord Stream, otworzyła konwencję SPD gorące
Prorosyjska polityk, obrońca Nord Stream, otworzyła konwencję SPD

Sobotnią konwencję SPD otworzyła prorosyjska polityk i obrońca Nord Stream Manuela Schwesig. W przeszłości jako premier landu Meklemburgia Pomorze Przednie stworzyła fundację na rzecz klimatu Stiftung Klimaschutz, która pomogła przy budowie Nord Stream 2.

Ukraińcy znaleźli sposób na północnokoreańskich żołnierzy Wiadomości
Ukraińcy znaleźli sposób na północnokoreańskich żołnierzy

Jak podaje amerykański think-tank Instytut Studiów nad Wojną, Ukraińcy znaleźli sposób na północnokoreańskich żołnierzy przeprowadzając ataki za pomocą dronów. 

Czechy: Sześć osób zginęło w pożarze w restauracji z ostatniej chwili
Czechy: Sześć osób zginęło w pożarze w restauracji

Co najmniej sześć osób zginęło, a osiem zostało rannych w pożarze w restauracji w Moście w północnych Czechach - poinformowały w niedzielę lokalne służby ratunkowe. Najprawdopodobniej doszło do wybuchu butli w gazowych ogrzewaczach.

Niemcy ciągną w dół polską branżę motoryzacyjną Wiadomości
Niemcy ciągną w dół polską branżę motoryzacyjną

Spadek eksportu z polskiej branży motoryzacyjnej do Niemiec stanowi w ostatnim czasie poważny problem. - Po dziewięciu miesiącach 2024 roku wartość eksportu na niemiecki rynek spadła r/r o niemal jedną dziesiątą do poziomu 11,8 mld euro - podaje Rzeczpospolita.

Mateusz Morawiecki o decyzji ws. ekshumacji ofiar na Wołyniu: Tusk nie zrobił nic by wypinać pierś do orderów Wiadomości
Mateusz Morawiecki o decyzji ws. ekshumacji ofiar na Wołyniu: Tusk nie zrobił nic by wypinać pierś do orderów

- Tusk nie ma najmniejszej zasługi, nie zrobił nic by teraz szumnie wypinać pierś do orderów - napisał Mateusz Morawiecki komentując ogłoszone przez premiera Donalda Tuska pierwsze decyzje ws. ekshumacji polskich ofiar rzezi wołyńskiej. Były premier przypomniał, że na Ukrainie wciąż czekają na rozpatrzenie wnioski o zgodę na poszukiwania i ekshumację, które zostały złożone przez IPN.

REKLAMA

BERBEKA I KOZAKIEWICZ: PRAWDA ŻYCIA, PRAWDA EKRANU

BERBEKA I KOZAKIEWICZ: PRAWDA ŻYCIA, PRAWDA EKRANU

Czasem w tym miejscu piszę o sporcie widzianym przez kamerę  czyli po prostu o filmach o sporcie i sportowcach. Tak będzie i tym razem. W ostatnich kilku dniach obejrzałem dwa filmy godne uwagi. Oba polskie. Mówią o kompletnie różnych obszarach. Jeden uznany jest za sport przez wszystkich, drugi – tylko przez niektórych. Nawet ci, którzy go uprawiają, niekoniecznie mówią o sobie, że są sportowcami, choć muszą mieć żelazną kondycję, nieprawdopodobną odporność psychiczną, siłę woli i nawet więcej niż tzw. końskie zdrowie.

 

Pierwszy mówi o lekkiej atletyce, drugi o alpinizmie. Ten pierwszy to „Po złoto. Historia Władysława Kozakiewicza” w reżyserii  Ksawerego Szczepanika (także jego scenariusz) Drugi natomiast to dramat filmowy: „Broad Peak” w reżyserii Leszka Dawida ( scenariusz: Łukasz Ludkowski)

 

Pierwszy jest dokumentem i to nawet niefabularyzowanym, co ostatnio stało się modne. Drugi jest fabułą, choć bardzo wiernie odtwarzającą fakty historyczne.

 

Pierwszy film jest o człowieku, którego znam i w którego domu (zresztą w Niemczech, choć w Polsce, w Gdyni ma też mieszkanie) gościłem. To Władek Kozakiewicz. Ludzi, o których jest fabuła drugiego filmu – wielkie postaci polskiego alpinizmu – nigdy nie znałem, choć trudno nie słyszeć o ludziach, którzy rozsławiali Polskę w świecie alpinizmu. Ludzi, którzy tworzyli potęgę polskiego alpinizmu, który zdominował ten sport (?) W dekadzie lat 1980-ch.

 

Władek – chłopak z polskiej rodziny spod Wilna, dziecko Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej. Po zajęciu przez Sowietów Wileńszczyzny - która przecież przez wieki tyle dała polskiej historii, polskiej kulturze i sztuce -  marzeniem ojca Władka był wyjazd do kraju, choć zmniejszonego o niemal połowę swojego przedwojennego terytorium - to jednak swojego. W końcu się udało. Rodzina trafiła do Gdyni. Tam Władzio i jego starszy brat Edek, nieraz usłyszeli od niezbyt mądrych rówieśników najgorszy epitet: „Rusek”. Tylko dlatego, że mówili po polsku ze śpiewnym, kresowym akcentem. Dla mnie skądinąd – pięknym. Tym bardziej chcieli pokazać, że są tak samo dobrzy, a może nawet lepsi od tych, którzy im dokuczali. Zaczęli trenować w Bałtyku Gdynia. Jak to zwykle bywa, Władka wciągnął tam starszy brat. Pierwszy rekord życiowy przyszłego mistrza olimpijskiego wynosił... 180 cm. Pewnie wtedy mało kto przypuszczał, że za dziesięć lat chłopak spod Wilna, a potem z Trójmiasta będzie skakał dobrze ponad trzy razy więcej niż jego pierwsza „wysokość”.

Kozakiewicz był wysoki, silny, sprawny i szybki. Okazało się, że jest wymarzonym kandydatem na wielkiego tyczkarza. Szybko prześcignął brata. Konkurencja z Tadeuszem Ślusarskim i Wojciechem Buciarskim też zrobiła swoje. Tuż przed Igrzyskami w Montrealu Kozakiewicz ma 23 lata i bije rekord Europy. Na Igrzyska Olimpijskie do Kanady jedzie jako zdecydowany faworyt. Te IO okazały się potem najlepszymi w historii Polski: zdobędziemy 7 złotych medali – tego rekordu już potem nigdy nie pobijemy. Ale Władek przeżył dramat, bo podczas skoków treningowych źle wymierzył rozbieg i źle stanął czy się wybił. Z kontuzją stopy nie zaliczył wymaganej wysokości. Odpadł od razu! To, co w tym filmie bardzo mi się  nie spodobało, to fakt, że jego reżyser Ksawery Szczepanik ani sam Władek nawet słówkiem nie zająknęli się, że wtedy, w tej samej konkurencji złoty medal dla Polski zdobył Tadeusz Ślusarski. Później nasz mistrz olimpijski w tyczce z 1976 roku zginie w tragicznym wypadku samochodowym z innym mistrzem olimpijskim - z 1972 roku, z Monachium - Władysławem Komarem, który 4 lata przed sukcesem Ślusarskiego wygrał olimpijskie pchniecie kulą.

 

To „wygumkowanie” Tadeusza Ślusarskiego nie da się wytłumaczyć tym, że film był o Władku Kozakiewiczu. "Jedziesz jako faworyt na Igrzyska, przegrywasz, ale wygrywa przyjaciel z reprezentacji, grają „Mazurka Dąbrowskiego” - co wtedy czujesz? " .Takie pytanie zadałbym Władysławowi Kozakiewiczowi w filmie, gdybym go o nim robił. To pytanie nie padło i uważam to za rzecz nie tylko absolutnie zdumiewającą, ale wręcz niesmaczną.

 

Potem: wiadomo. Kozakiewicz bije w 1980 roku rekord świata, potem znów dostaje kontuzji i lekarze sportowi nie są w stanie mu pomóc. Aż zjawia się magik z igłami, stosuje akupunkturę i Władek - wbrew sowieckiej tłuszczy gwiżdżącej przy każdym jego skoku, aby pomóc faworytowi Rosjan i ZSRR Konstantinowowi Wołkowowi - zdobywa wymarzone olimpijskie złoto, znowu bije rekord świata, a na koniec pokazuje Ruskim „wała, jak Polska cała”. A po paru latach, ku zawodowi wielu polskich kibiców wyjeżdża do Niemiec i ten kraj zaczyna reprezentować… Z tym nigdy nie mogłem się pogodzić.

 

Maciej Berbeka miał z polską ekipą zdobyć Karakorum zimą. Był rok 1988. Pogoda to uniemożliwiła. Aleksander Lwow wpadł na pomysł, aby razem ruszyć na inny, pobliski szczyt, też zimą niezdobyty Broad Peak. Kierownik wyprawy, legendarny Andrzej Zawada zgodził się na to, choć część ekipy, z Krzysztofem Wielickim na czele, protestowała. Poszli. Lwow nie zaryzykował ataku na szczyt. Berbeka w ekstremalnych warunkach go zdobył. Tak mu się przynajmniej wdawało. Była noc i fatalna widoczność. Tak naprawdę zabrakło mu kilkanaście metrów i kilkadziesiąt minut wspinaczki. Prawda wyszła na jaw po paru miesiącach. Berbeka przeżył to strasznie. Gdy po 25 latach pojawiła się możliwość zaatakowania Broad Peak z wyprawą, której szefem był… Krzysztof Wielicki – podjął ryzyko. Szczyt zdobył . Schodząc z niego zginął z jeszcze jednym alpinistą- Tomaszem Kowalskim.

 

Obejrzałem dwa ważne polskie filmy o sporcie.

 

*tekst ukazał się w „Słowie Sportowym” (18.03.2024)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe