Rozwój Niemiec to katastrofa

Ekonomiści w ostatnich miesiącach coraz częściej twierdzą, że obecny model rozwoju gospodarki niemieckiej to głęboka katastrofa. Rząd Olafa Scholza sięga po rozwiązania doraźne, które nie zmienią negatywnych trendów. Kryzys energetyczny ukazał całą słabość Energiewende: energia jest za droga i jest jej o wiele za mało. – Z Energiewende, czyli z polityką klimatyczną, należy jak najszybciej skończyć – po cichu uważa coraz więcej Niemców. Na razie słucha ich tylko AfD.
Bundestag - zdjęcie poglądowe Rozwój Niemiec to katastrofa
Bundestag - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Dzisiejsze problemy Niemiec to raczej nie jest sprawa dekoniunktury. Wyrosły z bardzo skomplikowanego podłoża. Prorosyjskiej Ostpolitik, na którą nałożyła się autodestrukcyjna lewacka ideologia, z której wyrósł ruch „Zielonych”, a następnie Energiewende, czyli transformacja energetyki w kierunku gospodarki bezemisyjnej. To podcina Republice Federalnej Niemiec korzenie gospodarki.
Z niektórych badań wynika, że starsze pokolenie we wschodnich landach po latach wcale źle nie wspomina NRD – nie było luksusów, ale nie było bezrobocia ani wygórowanych różnic społecznych, była przewidywalna polityka socjalna. Po połączeniu Niemiec i po gwałtownej prywatyzacji tysiące pracowników dotychczas zatrudnionych w zbiurokratyzowanych kombinatach pozostało bez pracy i socjalnego zabezpieczenia. Liczni „Ossi” przesiedlali się do dawnych Niemiec Zachodnich, gdzie dużo łatwiej się żyje, ale oni są „Ossi”. I tak jest do dziś.

Rosyjski ślad jest wciąż fizycznie obecny w landach byłej NRD. Na przykład w Meklemburgii-Pomorze Przednie wciąż działa fundacja, która oficjalnie miała chronić środowisko, a rzeczywistym jej celem było umożliwiać budowę gazociągu Nord Stream 2 dzięki omijaniu sankcji USA. Obecnie rura jest nieczynna, ale fundacja nadal pracuje dla dawnej spółki Nord Stream 2 AG. W Brandenburgii nie przejęto od Rosjan 54 proc. udziałów należących do Rosnieftu w dużej rafinerii Schwedt. Niemiecki zarząd powierniczy tymczasowo administruje tymi udziałami, jednak ich nie znacjonalizowano, pozostały własnością Rosnieftu i warto zapytać, dlaczego. Rafineria to ważna firma, jest jednym z największych przedsiębiorstw w Brandenburgii, zatrudnia około 3 tys. pracowników. Prawdopodobnie nadal przerabia rosyjską ropę pod przykrywką jako z Kazachstanu. Rzecz w tym, że tym samym rosyjskim rurociągiem może być przesyłana zarówno ropa od Kazachów, jak ropa rosyjska. Derusyfikacja niemieckiej energetyki nie jest łatwa. Podobnie jak wcale niemałej sieci osobistych powiązań bankowych i finansowych. Teoretycznie ta sieć już raczej nie istnieje, ale praktycznie trwa. Te zarządy powiernicze... Były kanclerz Gerhard Schröder jest pająkiem, który nadal tka rosyjskie sieci – oceniają holenderscy dziennikarze.

SPD i Ostpolitik w czasach zimnej wojny

Dla zachodnich niemieckich socjaldemokratów szczególnie ważne były (i po cichu są nadal) stosunki z Rosją. Rosyjską chorobą zaraziły się niektóre inne niemieckie partie, np. CDU pod kierownictwem Angeli Merkel, która zresztą wychowała się i rozpoczęła działalność polityczną w NRD jako etatowa funkcjonariuszka FDJ. A jej pierwszym językiem obcym był rosyjski. Zapotrzebowanie na stałą współpracę z Rosją to nie tylko wspomniana już biznesowo-polityczna sieć powiązań stworzona przez Schrödera. To kompletna Ostpolitik SPD z czasów zimnej wojny, która de facto pozostała aktualna po zjednoczeniu Niemiec. Ostpolitik jest do dziś zawzięcie bronionym mitem SPD. Ten mit jest podstawą zachodniej niemieckiej socjaldemokracji oraz niemieckiej polityki wobec Rosji od czasu Willy’ego Brandta. Wtedy powstała pierwsza faza Ostpolitik, która doprowadziła w Europie do pozornego odprężenia z Sowietami (i zapewniła pokojowego Nobla dla Willy’ego Brandta). W tej pierwszej fazie SPD wybrała trwałą opcję ugody z Sowietami/Rosją, poniekąd zamiast wspierania antykomunistycznej opozycji w krajach zniewolonych przez Sowiety. Wybitny działacz SPD Egon Bahr, uważany za architekta Ostpolitik, z dużą rezerwą odnosił się do papieża Jana Pawła II i z jeszcze większą do Solidarności. Warto podkreślić: Bahr uważał, że Solidarność zagraża pokojowi w Europie, a Moskwa ma prawo interweniować w Polsce. Kolejny kanclerz z SPD Helmut Schmidt uznał, że wprowadzenie stanu wojennego w Polsce było koniecznością. Tak jak dla RFN koniecznością było rozwijanie współpracy z Rosją w zakresie importu rosyjskiego gazu. Obecne ataki kolejnego kanclerza z SPD Olafa Schulza na współczesną Polskę, wywodzącą się wprost z Solidarności, być może nie powinny dziwić. Widocznie tradycja kontynuowana w SPD to atakować Solidarność.

Problemy największej i najsilniejszej gospodarki w Europie

Gospodarka Niemiec to rozwinięta gospodarka rynkowa, największa w Europie i czwarta na świecie (po USA, Chinach i Japonii). Niemcy zajmują ósme miejsce wśród najbardziej innowacyjnych gospodarek świata w 2022 roku. Są trzecim po Chinach i USA światowym eksporterem. Sprzedają za granicę ponad jedną trzecią produkcji krajowej.

Jednak filary niemieckiego modelu rozwojowego są mocno popękane. W gospodarce RFN zapanowała stagnacja. Wypracowanie nowego modelu może trwać długo, stagnacja raczej szybko się nie skończy, a horyzonty są dość ponure.

Niemcy zapewne będą w tym roku najsłabszą dużą gospodarką w Unii Europejskiej. Takie są prognozy m.in. Komisji Europejskiej. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że PKB Niemiec spadnie w tym roku o 0,3 proc., a monachijski instytut Ifo (Leibniz Institute for Economic Research at the University of Munich) zapowiada spadek o 0,4 proc. Najbardziej pesymistyczna prognoza analityków Handelsblatt Research Institute przewiduje, że niemiecki PKB skurczy się o 0,7 proc. To wprawdzie wskaźniki ułamkowe, ale dotyczą jednak spadku PKB. W drugim kwartale gospodarka br. Niemiec była pogrążona w stagnacji. Wzrost PKB (kwartał do kwartału) był zerowy. Według pierwszych ocen agencji Bloomberga w trzecim kwartale wzrost PKB znów będzie zerowy. Dobrze nie jest z niemiecką gospodarką.

Agenda 2010 i Energiewende

Niemcy były już nazywane „chorym człowiekiem strefy euro”. Po raz pierwszy takiego określenia użył w 1999 r. brytyjski magazyn „The Economist”. W tamtym czasie toczyły się dyskusje o niewątpliwie słabych punktach gospodarki RFN. Jednak w 2003 r. rząd Gerharda Schrödera (koalicja SPD – Zieloni) wdrożył program reform strukturalnych, rozwinięty w następnych latach już bez Schrödera jako „Agenda 2010”.Te reformy zlikwidowały niemiecki udany „patent” – społeczną gospodarkę rynkową i państwo opiekuńcze. Liberałowie i liberalni konserwatyści bardzo sobie chwalili te lata biznesowego sukcesu i nowy model gospodarki. Niektórzy ekonomiści już wtedy wskazywali na słabości tego modelu – zbytnie uzależnienie od eksportu oraz od tanich surowców energetycznych importowanych z Rosji przy zbyt skąpych inwestycjach w modernizację struktury gospodarki i zaniedbanie kwestii ubóstwa energetycznego. Obecnie, przy zaawansowanej Energiewende, która miała zapewnić mnóstwo taniej energii, ponad milion niemieckich rodzin w RFN nie stać na zapłacenie rachunków za prąd.

Okazało się także, że dużym błędem był odwrót od roli państwa w gospodarce, w tym szybka komercyjna prywatyzacja ogromnej większości sektora energetycznego, co umożliwiło dużą obecność aktywów rosyjskich w wielkich niemieckich spółkach tego sektora, w tym pełne przejęcie przez spółki zależne Gazpromu największych niemieckich magazynów gazu ziemnego oraz udziałów w sieciach przesyłu i dystrybucji gazu. W ten sposób Niemcy stały się mocno uzależnione od Rosji nie tylko poprzez import gazu, ale także przez aktywną finansową obecność rosyjskich spółek i banków na niemieckim rynku.

Uzależnienie Republiki Federalnej Niemiec od Moskwy zaczęło się na dobre w 1970 r. Ostpolitik była mocno osadzona w gospodarce, która świetnie się rozwijała w latach 60. i 70. oraz miała ogromne zapotrzebowanie na gaz i ropę. Dlatego w 1970 r. podpisany został gazowy kontrakt z Moskwą. Miał obowiązywać 20 lat, uznano go za ogromny sukces i nazywano „transakcją stulecia”. Trzeba było tylko wybudować pierwszy gazociąg z Rosji do RFN. Rury bezpłatnie dostarczyły niemieckie huty, o transakcji mówiono wtedy „Gaz za rury”. Import rosyjskiego gazu rozpoczął się w 1973 r., od 1 mld m sześc. rocznie. Wolumen dostaw powiększał się szybko, a „transakcja stulecia” okazała się początkiem serii umów gazowych, które Związek Radziecki, a potem Rosja i RFN, podpisywały co kilka lat. W 2021 r. dostawy rosyjskiego gazu do Rosji pokrywały około 50 proc. niemieckiego zapotrzebowania na błękitne paliwo. Niemiecka energetyka i cała gospodarka zostały uzależnione od rosyjskiego gazu i od Gazpromu. Tym bardziej że w programie dekarbonizacji gospodarki i przejścia na energetykę zeroemisyjną w Niemczech deklarowano zupełną rezygnację z energetyki węglowej oraz likwidację bloków jądrowych (co zrealizowano w ubiegłym roku), zaś rozwiązaniem przejściowym do energetyki zeroemisyjnej miał być gaz – rosyjski.

Deficyt gazu i bardzo drogi prąd

Po zupełnym przerwaniu dostaw gazu z Rosji RFN znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, choć trzeba przyznać, że ani rząd, ani wielki biznes nie uległy panice. Deficyt gazu – a więc i energii – łatano zakupami na rynku spotowym, na ile i za ile się dało. Na szczęście zima była lekka. Społeczeństwo niemieckie przekonano, że deficytu energii elektrycznej właściwie nie ma, są po prostu pewne oszczędności. Co więcej, obecny koalicyjny rząd SPD i Zielonych nadal konsekwentnie trwa przy realizacji Energiewende, czyli transformacji energetyki. Tak, aby Niemcy w 2050 r. mieli całą gospodarkę bezemisyjną i bez energetyki jądrowej. Tyle że niemiecka gospodarka wyhamowała najmocniej w Europie, przede wszystkim z powodu drogiej energii. A energia jest droga z powodu transformacji energetycznej.

Emigrują przedsiębiorstwa wielkie, średnie i małe

Wojna na Ukrainie i jej konsekwencje dla infrastruktury uderzyły dodatkowo w niemiecką energetykę. Rozwiązania konieczne dla „zielonej transformacji” (wciąż coraz droższe ETS-y, czyli pozwolenia na emisję CO2) zadały poważny cios opłacalności w wielu branżach produkcyjnych. Dane opublikowane w czerwcu br. przez Związek Przemysłu Niemieckiego (BDI) wykazały, że 30 proc. średnich firm z RFN zamierza przenieść produkcję za granicę, a 16 proc. takich firm już właśnie przygotowuje się do relokacji. Razem w Niemczech najprawdopodobniej ubędzie 46 proc. średnich firm. Podstawową przyczyną są rosnące koszty energii elektrycznej i surowców. Prezes BDI domaga się, aby ceny energii elektrycznej w Niemczech spadły do „globalnie konkurencyjnego poziomu”, czyli średnio o 50–60 proc., co nie wydaje się możliwe. Wielkie spółki niemieckie właśnie zaczęły wyprowadzać produkcję z kraju. Przykładem potentata uciekającego z produkcją za granicę jest niemiecki chemiczny koncern BASF. Koalicjant w rządzie Scholza, Zieloni, uważają to za wielki sukces, BASF to koncern energochłonny. Gdy się wyniesie z produkcją do Chin i USA, emisja CO2 w Niemczech znacznie spadnie. A przecież – zdaniem Zielonych (i nie tylko) – to jest najważniejsze obecnie zadanie w Niemczech. Nie jest ważne, że spadnie też zatrudnienie i produkcja w Niemczech. – To obecnie globalnie nie ma większego znaczenia, a za jakiś czas powstaną nowe branże, bezemisyjne, i ludzie będą znowu mieli pracę – oświadczają politycy Zielonych.

Niemiecki sektor przemysłowy odczuł również negatywnie zmiany po odmrażaniu gospodarek. Zwłaszcza mocno uderzył w niego zeszłoroczny jednorazowy skok cen gazu w transakcjach spotowych.

Konsumpcja w Niemczech spadła mocniej niż w innych krajach UE od czwartego kwartału 2022 r. Prawdopodobnie dlatego, że rząd RFN wolniej niż rząd francuski wprowadził wówczas niezbędne ograniczenia cen energii, a inflacja w Niemczech była wyższa niż we Francji czy w Hiszpanii.

Rząd SPD – Zieloni – kierowany przez kanclerza Scholza po długich sporach wprowadził rozwiązania, które jego zdaniem powinny być skuteczne: wsparcie finansowe dla energetyki opartej na źródłach odnawialnych (ma przede wszystkim wesprzeć Energiewende i może przyczynić się do pewnego spadku cen energii elektrycznej). Jest to pakiet stymulacyjny nazwany ustawą o szansach wzrostowych. W ustawie nie ma danych finansowych, choć według niektórych ekspertów na realizację ustawy potrzeba 32 mld euro. To o wiele za mało, ale co gorsza, w ustawie brak inicjatyw stymulacyjnych. Kluczowym brakiem jest sprawa energetyki, pominięta w ustawie.
Rząd niemiecki rozważa przyjęcie programu wieloletnich subsydiów energetycznych dla przemysłu w kwocie 30 mld euro do 2030 r. Spółki szczególnie z branż energochłonnych miałyby mieć zagwarantowane dostawy prądu po 6 eurocentów za 1 kWh. Państwo z budżetu płaciłoby różnicę pomiędzy tą stawką a ceną rynkową. Jednak to wsparcie byłoby udzielane pod warunkiem, że spółka w swojej produkcji będzie szybko zmniejszać ślad węglowy do zera i nie przekroczy wyznaczonego jej zużycia prądu. Jest to inicjatywa Zielonych, a ta partia nie przejmuje się, że poważnie ograniczy konkurencyjność danej spółki i naruszy unijne przepisy dotyczące pomocy publicznej. SPD widocznie ustąpiła w tej sprawie koalicjantowi.

Wypracowanie nowego i skutecznego modelu gospodarczego będzie wymagało od Berlina zmian wielu dotychczasowych przekonań i programów. Przede wszystkim nie warto kontynuować Energiewende, jeśli niemieccy przedsiębiorcy przenoszą produkcję do innych krajów. Do tego dotychczasowa polityka imigracyjna Niemiec nie wspiera rozwoju gospodarczego, ponieważ generuje nadmierne obciążenia budżetu. Nie mówiąc o coraz częstszych zamieszkach. Wygląda jednak na to, że rząd w Berlinie nie myśli o zasadniczych zmianach, choć zaczyna o nich mówić AfD, czyli skrajna prawica.

Relacje RFN – USA i niemiecki antyamerykanizm

Ostatnio premier Scholz zapowiedział, że wbrew wcześniejszej obietnicy RFN nie podniesie swoich wydatków na obronę do wymaganych 2 proc. PKB. Niemcy nieco zwiększą jedynie wydatki na wojsko. To kolejny niemiecki nieprzyjazny gest wobec Stanów Zjednoczonych, choć wydawało się, że w relacjach Berlina i Waszyngtonu nastąpiło pewne ocieplenie. Takie jakby niestabilne relacje tych partnerów nie powinny dziwić. Po ataku islamskich terrorystów na World Trade Center i Pentagon kanclerz Schröder zadeklarował solidarność ze Stanami Zjednoczonymi. Jednak wraz z prezydentem Francji Jacques’em Chirakiem sprzeciwił się wojnie z Irakiem w 2003 r. (choć była prostą konsekwencją tego ataku) i odmówił udziału wojskowego w sojuszniczej operacji. Poparła to zresztą zdecydowana większość społeczeństwa niemieckiego. Doszło do dłuższego ochłodzenia relacji RFN – USA. Niemcy przestawały wówczas być najważniejszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. W tej roli umacniała się w pewnej mierze Wielka Brytania. Jednocześnie wzrastała rola Niemiec w Unii Europejskiej.

Te wahnięcia w relacjach niemiecko-amerykańskich mogą wynikać z niemieckiego dążenia do panowania nad Europą. Ale na problem warto spojrzeć z nieco odleglejszej perspektywy II wojny światowej. Niemcy może nawet nie są tego do końca świadomi, ale tkwi w ich zbiorowej świadomości niedobry kompleks „niezawinionej” druzgocącej klęski, jaką zadali im Amerykanie. Wcale nie Sowiety/Rosja, zwycięstwo Moskwy nie było samodzielne i Zachodni Niemcy o tym dobrze wiedzą. Ich Trzecią Rzeszę pokonali Amerykanie. Nie tyle przez ofensywę od Zachodu (megadesant na francuskie plaże w czerwcu 1944 r.), co przez Lend-Lease Act, wprowadzony ustawą federalną z 11 marca 1941 r. dla wsparcia Wielkiej Brytanii, samotnie walczącej z Niemcami. Potem, w latach 1942–1945 Lend-Lease Act umożliwił dostarczenie Sowietom 17 mln ton różnych surowców, towarów i sprzętu o łącznej wartości ponad 11 mld dolarów, dzisiaj wartego około 170 mld. Sami Rosjanie podają, że z USA do ZSRR wysłano m.in. 427 tys. samochodów polowych i opancerzonych, 22 tys. samolotów, 13 tys. czołgów, 9 tys. traktorów, 2 tys. lokomotyw, 11 tys. wagonów, 3 mln t benzyny lotniczej, 350 tys. t materiałów wybuchowych, 4 mln opon, 200 tys. km drutu telefonicznego. Co ważniejsze – dostarczenie 142 tys. t stali, 13,8 tys. t niklu i 16,9 tys. t koncentratu molibdenu pozwoliło Stalinowi wyprodukować 45 tys. czołgów, oczywiście dzięki dodatkowej dostawie z USA 38 tys. szt. obrabiarek specjalnych. Słynna tuszonka, którą żywiła się Armia Czerwona, była made in USA, z wieprzków wyhodowanych przez amerykańskich farmerów. Bez 15 mln par amerykańskich skórzanych butów i pożywnej amerykańskiej tuszonki armie Stalina nigdy by nie doszły do Berlina i Łaby. Antyamerykanizm ma głębsze korzenie między Odrą i Renem, niż się przypuszcza.

Tekst pochodzi z 41 (1811) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Jest decyzja Trybunału Stanu Wiadomości
Immunitet Małgorzaty Manowskiej. Jest decyzja Trybunału Stanu

Postępowanie Trybunału Stanu ws. immunitetu I prezes SN Małgorzaty Manowskiej zostało umorzone - przekazał PAP Piotr Sak. Sędzia TS - który był w trzyosobowym składzie Trybunału podejmującym decyzję - poinformował, że postępowanie umorzono „z dwóch podstaw: brak kworum i brak uprawnionego oskarżyciela".

Nowe stanowisko w ukraińskim wojsku. Zełenski podpisał ustawę Wiadomości
Nowe stanowisko w ukraińskim wojsku. Zełenski podpisał ustawę

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał w czwartek ustawę o rzeczniku praw żołnierzy – przekazano na stronie parlamentu. Rzecznik będzie zajmować się ochroną praw żołnierzy, rezerwistów, osób podlegających obowiązkowi wojskowemu, członków ochotniczych formacji i jednostek policyjnych.

„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej” z ostatniej chwili
„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej”

Dziennikarz Polsatu Michał Stela poinformował na platformie X, że szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, iż systemy antydronowe dla Polski zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej. 

Nie żyje ceniony aktor i fotograf Wiadomości
Nie żyje ceniony aktor i fotograf

Nie żyje Brad Everett Young, ceniony fotograf gwiazd i aktor. Mężczyzna zginął tragicznie w wieku 46 lat. Do wypadku doszło 14 września późnym wieczorem na autostradzie w Kalifornii.

Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł z ostatniej chwili
Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł

– Myślałem, że wojna na Ukrainie będzie najłatwiejsza do rozwiązania, ze względu na moje relacje z Władimirem Putinem, ale Putin naprawdę mnie zawiódł – oświadczył w czwartek prezydent USA Donald Trump podczas wspólnej konferencji prasowej z brytyjskim premierem Keirem Starmerem.

Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta

W najbliższych dniach Gdynia i Gdańsk włączą się w międzynarodową akcję „Sprzątanie Świata”. Łącznie w obu miastach udział weźmie około 10 tys. osób. W tym roku Sopot zrezygnował z organizacji swojego wydarzenia.

Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę Wiadomości
Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę

W czwartek rano w Górowie Iławeckim (woj. warmińsko-mazurskie) doszło do dramatycznego wypadku drogowego. Nissan na angielskich numerach rejestracyjnych uderzył w drzewo. Zginął 30-letni kierowca oraz trzymiesięczne dziecko.

Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia z ostatniej chwili
Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia

Emmanuel i Brigitte Macron przedstawią przed amerykańskim sądem dowody, iż żona prezydenta urodziła się jako kobieta. Para pozwała prawicową amerykańską influencerkę Candace Owens , która uparcie twierdzi, że Brigitte Macron jest mężczyzną - poinformował w czwartek portal BBC, powołując się na adwokata Macronów.

Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos z ostatniej chwili
Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos

Do spotkania szefa MSZ Radosława Sikorskiego i prezydenta Karola Nawrockiego dojdzie, jeżeli będzie reakcja na wnioski i oczekiwania prezydenta - przekazał w czwartek szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz.

Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie

Wiceprezydent Warszawy Jacek Wiśnicki zrezygnował ze stanowiska. Jak powiedział w rozmowie z PAP, powodem jest wycofanie przez prezydenta Warszawy projektu wprowadzenia nocnej prohibicji na terenie całego miasta i zastąpienie go propozycją pilotażowego wdrożenia prohibicji na terenie Śródmieścia i Pragi-Północ.

REKLAMA

Rozwój Niemiec to katastrofa

Ekonomiści w ostatnich miesiącach coraz częściej twierdzą, że obecny model rozwoju gospodarki niemieckiej to głęboka katastrofa. Rząd Olafa Scholza sięga po rozwiązania doraźne, które nie zmienią negatywnych trendów. Kryzys energetyczny ukazał całą słabość Energiewende: energia jest za droga i jest jej o wiele za mało. – Z Energiewende, czyli z polityką klimatyczną, należy jak najszybciej skończyć – po cichu uważa coraz więcej Niemców. Na razie słucha ich tylko AfD.
Bundestag - zdjęcie poglądowe Rozwój Niemiec to katastrofa
Bundestag - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Dzisiejsze problemy Niemiec to raczej nie jest sprawa dekoniunktury. Wyrosły z bardzo skomplikowanego podłoża. Prorosyjskiej Ostpolitik, na którą nałożyła się autodestrukcyjna lewacka ideologia, z której wyrósł ruch „Zielonych”, a następnie Energiewende, czyli transformacja energetyki w kierunku gospodarki bezemisyjnej. To podcina Republice Federalnej Niemiec korzenie gospodarki.
Z niektórych badań wynika, że starsze pokolenie we wschodnich landach po latach wcale źle nie wspomina NRD – nie było luksusów, ale nie było bezrobocia ani wygórowanych różnic społecznych, była przewidywalna polityka socjalna. Po połączeniu Niemiec i po gwałtownej prywatyzacji tysiące pracowników dotychczas zatrudnionych w zbiurokratyzowanych kombinatach pozostało bez pracy i socjalnego zabezpieczenia. Liczni „Ossi” przesiedlali się do dawnych Niemiec Zachodnich, gdzie dużo łatwiej się żyje, ale oni są „Ossi”. I tak jest do dziś.

Rosyjski ślad jest wciąż fizycznie obecny w landach byłej NRD. Na przykład w Meklemburgii-Pomorze Przednie wciąż działa fundacja, która oficjalnie miała chronić środowisko, a rzeczywistym jej celem było umożliwiać budowę gazociągu Nord Stream 2 dzięki omijaniu sankcji USA. Obecnie rura jest nieczynna, ale fundacja nadal pracuje dla dawnej spółki Nord Stream 2 AG. W Brandenburgii nie przejęto od Rosjan 54 proc. udziałów należących do Rosnieftu w dużej rafinerii Schwedt. Niemiecki zarząd powierniczy tymczasowo administruje tymi udziałami, jednak ich nie znacjonalizowano, pozostały własnością Rosnieftu i warto zapytać, dlaczego. Rafineria to ważna firma, jest jednym z największych przedsiębiorstw w Brandenburgii, zatrudnia około 3 tys. pracowników. Prawdopodobnie nadal przerabia rosyjską ropę pod przykrywką jako z Kazachstanu. Rzecz w tym, że tym samym rosyjskim rurociągiem może być przesyłana zarówno ropa od Kazachów, jak ropa rosyjska. Derusyfikacja niemieckiej energetyki nie jest łatwa. Podobnie jak wcale niemałej sieci osobistych powiązań bankowych i finansowych. Teoretycznie ta sieć już raczej nie istnieje, ale praktycznie trwa. Te zarządy powiernicze... Były kanclerz Gerhard Schröder jest pająkiem, który nadal tka rosyjskie sieci – oceniają holenderscy dziennikarze.

SPD i Ostpolitik w czasach zimnej wojny

Dla zachodnich niemieckich socjaldemokratów szczególnie ważne były (i po cichu są nadal) stosunki z Rosją. Rosyjską chorobą zaraziły się niektóre inne niemieckie partie, np. CDU pod kierownictwem Angeli Merkel, która zresztą wychowała się i rozpoczęła działalność polityczną w NRD jako etatowa funkcjonariuszka FDJ. A jej pierwszym językiem obcym był rosyjski. Zapotrzebowanie na stałą współpracę z Rosją to nie tylko wspomniana już biznesowo-polityczna sieć powiązań stworzona przez Schrödera. To kompletna Ostpolitik SPD z czasów zimnej wojny, która de facto pozostała aktualna po zjednoczeniu Niemiec. Ostpolitik jest do dziś zawzięcie bronionym mitem SPD. Ten mit jest podstawą zachodniej niemieckiej socjaldemokracji oraz niemieckiej polityki wobec Rosji od czasu Willy’ego Brandta. Wtedy powstała pierwsza faza Ostpolitik, która doprowadziła w Europie do pozornego odprężenia z Sowietami (i zapewniła pokojowego Nobla dla Willy’ego Brandta). W tej pierwszej fazie SPD wybrała trwałą opcję ugody z Sowietami/Rosją, poniekąd zamiast wspierania antykomunistycznej opozycji w krajach zniewolonych przez Sowiety. Wybitny działacz SPD Egon Bahr, uważany za architekta Ostpolitik, z dużą rezerwą odnosił się do papieża Jana Pawła II i z jeszcze większą do Solidarności. Warto podkreślić: Bahr uważał, że Solidarność zagraża pokojowi w Europie, a Moskwa ma prawo interweniować w Polsce. Kolejny kanclerz z SPD Helmut Schmidt uznał, że wprowadzenie stanu wojennego w Polsce było koniecznością. Tak jak dla RFN koniecznością było rozwijanie współpracy z Rosją w zakresie importu rosyjskiego gazu. Obecne ataki kolejnego kanclerza z SPD Olafa Schulza na współczesną Polskę, wywodzącą się wprost z Solidarności, być może nie powinny dziwić. Widocznie tradycja kontynuowana w SPD to atakować Solidarność.

Problemy największej i najsilniejszej gospodarki w Europie

Gospodarka Niemiec to rozwinięta gospodarka rynkowa, największa w Europie i czwarta na świecie (po USA, Chinach i Japonii). Niemcy zajmują ósme miejsce wśród najbardziej innowacyjnych gospodarek świata w 2022 roku. Są trzecim po Chinach i USA światowym eksporterem. Sprzedają za granicę ponad jedną trzecią produkcji krajowej.

Jednak filary niemieckiego modelu rozwojowego są mocno popękane. W gospodarce RFN zapanowała stagnacja. Wypracowanie nowego modelu może trwać długo, stagnacja raczej szybko się nie skończy, a horyzonty są dość ponure.

Niemcy zapewne będą w tym roku najsłabszą dużą gospodarką w Unii Europejskiej. Takie są prognozy m.in. Komisji Europejskiej. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że PKB Niemiec spadnie w tym roku o 0,3 proc., a monachijski instytut Ifo (Leibniz Institute for Economic Research at the University of Munich) zapowiada spadek o 0,4 proc. Najbardziej pesymistyczna prognoza analityków Handelsblatt Research Institute przewiduje, że niemiecki PKB skurczy się o 0,7 proc. To wprawdzie wskaźniki ułamkowe, ale dotyczą jednak spadku PKB. W drugim kwartale gospodarka br. Niemiec była pogrążona w stagnacji. Wzrost PKB (kwartał do kwartału) był zerowy. Według pierwszych ocen agencji Bloomberga w trzecim kwartale wzrost PKB znów będzie zerowy. Dobrze nie jest z niemiecką gospodarką.

Agenda 2010 i Energiewende

Niemcy były już nazywane „chorym człowiekiem strefy euro”. Po raz pierwszy takiego określenia użył w 1999 r. brytyjski magazyn „The Economist”. W tamtym czasie toczyły się dyskusje o niewątpliwie słabych punktach gospodarki RFN. Jednak w 2003 r. rząd Gerharda Schrödera (koalicja SPD – Zieloni) wdrożył program reform strukturalnych, rozwinięty w następnych latach już bez Schrödera jako „Agenda 2010”.Te reformy zlikwidowały niemiecki udany „patent” – społeczną gospodarkę rynkową i państwo opiekuńcze. Liberałowie i liberalni konserwatyści bardzo sobie chwalili te lata biznesowego sukcesu i nowy model gospodarki. Niektórzy ekonomiści już wtedy wskazywali na słabości tego modelu – zbytnie uzależnienie od eksportu oraz od tanich surowców energetycznych importowanych z Rosji przy zbyt skąpych inwestycjach w modernizację struktury gospodarki i zaniedbanie kwestii ubóstwa energetycznego. Obecnie, przy zaawansowanej Energiewende, która miała zapewnić mnóstwo taniej energii, ponad milion niemieckich rodzin w RFN nie stać na zapłacenie rachunków za prąd.

Okazało się także, że dużym błędem był odwrót od roli państwa w gospodarce, w tym szybka komercyjna prywatyzacja ogromnej większości sektora energetycznego, co umożliwiło dużą obecność aktywów rosyjskich w wielkich niemieckich spółkach tego sektora, w tym pełne przejęcie przez spółki zależne Gazpromu największych niemieckich magazynów gazu ziemnego oraz udziałów w sieciach przesyłu i dystrybucji gazu. W ten sposób Niemcy stały się mocno uzależnione od Rosji nie tylko poprzez import gazu, ale także przez aktywną finansową obecność rosyjskich spółek i banków na niemieckim rynku.

Uzależnienie Republiki Federalnej Niemiec od Moskwy zaczęło się na dobre w 1970 r. Ostpolitik była mocno osadzona w gospodarce, która świetnie się rozwijała w latach 60. i 70. oraz miała ogromne zapotrzebowanie na gaz i ropę. Dlatego w 1970 r. podpisany został gazowy kontrakt z Moskwą. Miał obowiązywać 20 lat, uznano go za ogromny sukces i nazywano „transakcją stulecia”. Trzeba było tylko wybudować pierwszy gazociąg z Rosji do RFN. Rury bezpłatnie dostarczyły niemieckie huty, o transakcji mówiono wtedy „Gaz za rury”. Import rosyjskiego gazu rozpoczął się w 1973 r., od 1 mld m sześc. rocznie. Wolumen dostaw powiększał się szybko, a „transakcja stulecia” okazała się początkiem serii umów gazowych, które Związek Radziecki, a potem Rosja i RFN, podpisywały co kilka lat. W 2021 r. dostawy rosyjskiego gazu do Rosji pokrywały około 50 proc. niemieckiego zapotrzebowania na błękitne paliwo. Niemiecka energetyka i cała gospodarka zostały uzależnione od rosyjskiego gazu i od Gazpromu. Tym bardziej że w programie dekarbonizacji gospodarki i przejścia na energetykę zeroemisyjną w Niemczech deklarowano zupełną rezygnację z energetyki węglowej oraz likwidację bloków jądrowych (co zrealizowano w ubiegłym roku), zaś rozwiązaniem przejściowym do energetyki zeroemisyjnej miał być gaz – rosyjski.

Deficyt gazu i bardzo drogi prąd

Po zupełnym przerwaniu dostaw gazu z Rosji RFN znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, choć trzeba przyznać, że ani rząd, ani wielki biznes nie uległy panice. Deficyt gazu – a więc i energii – łatano zakupami na rynku spotowym, na ile i za ile się dało. Na szczęście zima była lekka. Społeczeństwo niemieckie przekonano, że deficytu energii elektrycznej właściwie nie ma, są po prostu pewne oszczędności. Co więcej, obecny koalicyjny rząd SPD i Zielonych nadal konsekwentnie trwa przy realizacji Energiewende, czyli transformacji energetyki. Tak, aby Niemcy w 2050 r. mieli całą gospodarkę bezemisyjną i bez energetyki jądrowej. Tyle że niemiecka gospodarka wyhamowała najmocniej w Europie, przede wszystkim z powodu drogiej energii. A energia jest droga z powodu transformacji energetycznej.

Emigrują przedsiębiorstwa wielkie, średnie i małe

Wojna na Ukrainie i jej konsekwencje dla infrastruktury uderzyły dodatkowo w niemiecką energetykę. Rozwiązania konieczne dla „zielonej transformacji” (wciąż coraz droższe ETS-y, czyli pozwolenia na emisję CO2) zadały poważny cios opłacalności w wielu branżach produkcyjnych. Dane opublikowane w czerwcu br. przez Związek Przemysłu Niemieckiego (BDI) wykazały, że 30 proc. średnich firm z RFN zamierza przenieść produkcję za granicę, a 16 proc. takich firm już właśnie przygotowuje się do relokacji. Razem w Niemczech najprawdopodobniej ubędzie 46 proc. średnich firm. Podstawową przyczyną są rosnące koszty energii elektrycznej i surowców. Prezes BDI domaga się, aby ceny energii elektrycznej w Niemczech spadły do „globalnie konkurencyjnego poziomu”, czyli średnio o 50–60 proc., co nie wydaje się możliwe. Wielkie spółki niemieckie właśnie zaczęły wyprowadzać produkcję z kraju. Przykładem potentata uciekającego z produkcją za granicę jest niemiecki chemiczny koncern BASF. Koalicjant w rządzie Scholza, Zieloni, uważają to za wielki sukces, BASF to koncern energochłonny. Gdy się wyniesie z produkcją do Chin i USA, emisja CO2 w Niemczech znacznie spadnie. A przecież – zdaniem Zielonych (i nie tylko) – to jest najważniejsze obecnie zadanie w Niemczech. Nie jest ważne, że spadnie też zatrudnienie i produkcja w Niemczech. – To obecnie globalnie nie ma większego znaczenia, a za jakiś czas powstaną nowe branże, bezemisyjne, i ludzie będą znowu mieli pracę – oświadczają politycy Zielonych.

Niemiecki sektor przemysłowy odczuł również negatywnie zmiany po odmrażaniu gospodarek. Zwłaszcza mocno uderzył w niego zeszłoroczny jednorazowy skok cen gazu w transakcjach spotowych.

Konsumpcja w Niemczech spadła mocniej niż w innych krajach UE od czwartego kwartału 2022 r. Prawdopodobnie dlatego, że rząd RFN wolniej niż rząd francuski wprowadził wówczas niezbędne ograniczenia cen energii, a inflacja w Niemczech była wyższa niż we Francji czy w Hiszpanii.

Rząd SPD – Zieloni – kierowany przez kanclerza Scholza po długich sporach wprowadził rozwiązania, które jego zdaniem powinny być skuteczne: wsparcie finansowe dla energetyki opartej na źródłach odnawialnych (ma przede wszystkim wesprzeć Energiewende i może przyczynić się do pewnego spadku cen energii elektrycznej). Jest to pakiet stymulacyjny nazwany ustawą o szansach wzrostowych. W ustawie nie ma danych finansowych, choć według niektórych ekspertów na realizację ustawy potrzeba 32 mld euro. To o wiele za mało, ale co gorsza, w ustawie brak inicjatyw stymulacyjnych. Kluczowym brakiem jest sprawa energetyki, pominięta w ustawie.
Rząd niemiecki rozważa przyjęcie programu wieloletnich subsydiów energetycznych dla przemysłu w kwocie 30 mld euro do 2030 r. Spółki szczególnie z branż energochłonnych miałyby mieć zagwarantowane dostawy prądu po 6 eurocentów za 1 kWh. Państwo z budżetu płaciłoby różnicę pomiędzy tą stawką a ceną rynkową. Jednak to wsparcie byłoby udzielane pod warunkiem, że spółka w swojej produkcji będzie szybko zmniejszać ślad węglowy do zera i nie przekroczy wyznaczonego jej zużycia prądu. Jest to inicjatywa Zielonych, a ta partia nie przejmuje się, że poważnie ograniczy konkurencyjność danej spółki i naruszy unijne przepisy dotyczące pomocy publicznej. SPD widocznie ustąpiła w tej sprawie koalicjantowi.

Wypracowanie nowego i skutecznego modelu gospodarczego będzie wymagało od Berlina zmian wielu dotychczasowych przekonań i programów. Przede wszystkim nie warto kontynuować Energiewende, jeśli niemieccy przedsiębiorcy przenoszą produkcję do innych krajów. Do tego dotychczasowa polityka imigracyjna Niemiec nie wspiera rozwoju gospodarczego, ponieważ generuje nadmierne obciążenia budżetu. Nie mówiąc o coraz częstszych zamieszkach. Wygląda jednak na to, że rząd w Berlinie nie myśli o zasadniczych zmianach, choć zaczyna o nich mówić AfD, czyli skrajna prawica.

Relacje RFN – USA i niemiecki antyamerykanizm

Ostatnio premier Scholz zapowiedział, że wbrew wcześniejszej obietnicy RFN nie podniesie swoich wydatków na obronę do wymaganych 2 proc. PKB. Niemcy nieco zwiększą jedynie wydatki na wojsko. To kolejny niemiecki nieprzyjazny gest wobec Stanów Zjednoczonych, choć wydawało się, że w relacjach Berlina i Waszyngtonu nastąpiło pewne ocieplenie. Takie jakby niestabilne relacje tych partnerów nie powinny dziwić. Po ataku islamskich terrorystów na World Trade Center i Pentagon kanclerz Schröder zadeklarował solidarność ze Stanami Zjednoczonymi. Jednak wraz z prezydentem Francji Jacques’em Chirakiem sprzeciwił się wojnie z Irakiem w 2003 r. (choć była prostą konsekwencją tego ataku) i odmówił udziału wojskowego w sojuszniczej operacji. Poparła to zresztą zdecydowana większość społeczeństwa niemieckiego. Doszło do dłuższego ochłodzenia relacji RFN – USA. Niemcy przestawały wówczas być najważniejszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. W tej roli umacniała się w pewnej mierze Wielka Brytania. Jednocześnie wzrastała rola Niemiec w Unii Europejskiej.

Te wahnięcia w relacjach niemiecko-amerykańskich mogą wynikać z niemieckiego dążenia do panowania nad Europą. Ale na problem warto spojrzeć z nieco odleglejszej perspektywy II wojny światowej. Niemcy może nawet nie są tego do końca świadomi, ale tkwi w ich zbiorowej świadomości niedobry kompleks „niezawinionej” druzgocącej klęski, jaką zadali im Amerykanie. Wcale nie Sowiety/Rosja, zwycięstwo Moskwy nie było samodzielne i Zachodni Niemcy o tym dobrze wiedzą. Ich Trzecią Rzeszę pokonali Amerykanie. Nie tyle przez ofensywę od Zachodu (megadesant na francuskie plaże w czerwcu 1944 r.), co przez Lend-Lease Act, wprowadzony ustawą federalną z 11 marca 1941 r. dla wsparcia Wielkiej Brytanii, samotnie walczącej z Niemcami. Potem, w latach 1942–1945 Lend-Lease Act umożliwił dostarczenie Sowietom 17 mln ton różnych surowców, towarów i sprzętu o łącznej wartości ponad 11 mld dolarów, dzisiaj wartego około 170 mld. Sami Rosjanie podają, że z USA do ZSRR wysłano m.in. 427 tys. samochodów polowych i opancerzonych, 22 tys. samolotów, 13 tys. czołgów, 9 tys. traktorów, 2 tys. lokomotyw, 11 tys. wagonów, 3 mln t benzyny lotniczej, 350 tys. t materiałów wybuchowych, 4 mln opon, 200 tys. km drutu telefonicznego. Co ważniejsze – dostarczenie 142 tys. t stali, 13,8 tys. t niklu i 16,9 tys. t koncentratu molibdenu pozwoliło Stalinowi wyprodukować 45 tys. czołgów, oczywiście dzięki dodatkowej dostawie z USA 38 tys. szt. obrabiarek specjalnych. Słynna tuszonka, którą żywiła się Armia Czerwona, była made in USA, z wieprzków wyhodowanych przez amerykańskich farmerów. Bez 15 mln par amerykańskich skórzanych butów i pożywnej amerykańskiej tuszonki armie Stalina nigdy by nie doszły do Berlina i Łaby. Antyamerykanizm ma głębsze korzenie między Odrą i Renem, niż się przypuszcza.

Tekst pochodzi z 41 (1811) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe