Paweł Jędrzejewski: Nie widziałem najnowszego filmu Holland, ale się wypowiem

Nie widziałem filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland. Czyli nie powinienem się wypowiadać na jego temat. Mam jednak poważne wątpliwości, czy obejrzenie filmu cokolwiek zmienia, bo jest on już od kilkunastu dni obiektem zawziętej krytyki i bezrefleksyjnych zachwytów, choć nikt go jeszcze, poza widzami na festiwalu w Wenecji, nie widział.
Agnieszka Holland Paweł Jędrzejewski: Nie widziałem najnowszego filmu Holland, ale się wypowiem
Agnieszka Holland / Screen YT Fred Film Radio

Film na pewno jest dobrze zrobiony, bo Agnieszka Holland potrafi robić filmy. Zarazem jest to z pewnością film odzwierciedlający jej poglądy polityczne, a one są powszechnie znane. 

 

Nie chodzi o film Holland, tylko o Tuska i Kaczyńskiego

Holland powinna żałować, że nie tonuje swoich wypowiedzi na tematy polityczne, bo przez nie jej film mocno straci na sile oddziaływania. Nie ma szans na uchronienie się przed szufladkowaniem. Już jest z góry odrzucany przez jednych i bezkrytycznie akceptowany przez drugich. Niewielu oceni go bezstronnie. Twórca filmowy, gdy decyduje się wypowiadać swoją sztuką, powinien zrezygnować z bycia politykiem. Holland nie ustrzegła się przed tym błędem. Dlatego film – z powodu tematu, ale także „pozafilmowej” postawy jego autorki – otrzymuje na portalach filmowych setki jedynek (najniższa ocena) od ludzi, którzy z góry traktują go jako film rzekomo obrażający Polaków. Jednocześnie druga strona, również bez oglądania filmu, staje murem za Agnieszką. Kogo, tak naprawdę, obchodzi film? Bo w rzeczywistości nie chodzi ani o film, ani nawet o Holland, tylko, jak to zazwyczaj w Polsce, o PO i PiS, czyli o Tuska i Kaczyńskiego. Tędy przebiegają główne podziały pomiędzy przeciwnikami i entuzjastami filmu.

 

Obraz filmowy trafia prosto do serc

Temat „Zielonej granicy” jest bardzo mocno polityczny. Ludzie sprawujący władzę, a także zdecydowana część polskiego społeczeństwa, postrzegają inwazję migrantów przekraczających granicę ze strony Białorusi przede wszystkim jako narzędzie destabilizacji, zagrożenie oraz jako element „wojny hybrydowej” białoruskiego dyktatora, za którym stoi Putin. Z kolei przeciwnicy obecnej władzy widzą to całkiem inaczej. Ludziom na granicy powinno się pomagać, bo tak nakazuje etyka. Polskie władze i polskie służby oskarżane są więc o bezduszność, brutalność, nawet o okrucieństwo. Jednak granicy nie da się chronić w jedwabnych rękawiczkach, a szturmujący granicę – z formalnego punktu widzenia – przebywają przecież legalnie na Białorusi i nie są tam prześladowani. Migranci to w większości zwyczajni ludzie, jak ty czy ja, motywowani ekonomicznie, którym siłą uniemożliwia się w imię prawa realizację ich życiowych planów. Tu nieuchronnie musi pojawić się konflikt i przemoc. A tam, gdzie jest przemoc, obecne są dylematy moralne. Nie ma przed nimi ucieczki. Agnieszka Holland jest zagorzałą przeciwniczką obecnej władzy. Stąd wniosek, że w swoim filmie nie podkreśli racji polskich władz, ale stanie po stronie ludzi usiłujących przedostać się do Polski, by przemieścić się dalej – do Europy Zachodniej, w poszukiwaniu lepszego życia. Lepszego zarówno w sensie bezpieczeństwa, jak i – przede wszystkim – poziomu ekonomicznego. I na pewno Holland zrobi to przy pomocy argumentów etycznych. Z nich wyprowadzi oskarżenia. Bo formułować zarzuty natury etycznej jest bardzo łatwo. Wystarczy wsiąść na wysokiego konia etycznych ideałów i pretensje o „nieludzkie” traktowanie migrantów zabrzmią bardzo przekonująco. Zwłaszcza że obraz filmowy ze swej natury trafia prosto do serc, a nie do rozumu. Gdy ludzie próbują przedostać się z biedy w obszar dostatku, a ci, którzy żyją wygodnie w tym dostatku, budują płoty, serce zawsze staje automatycznie po stronie biedaków. „Zielona granica” z pewnością opiera się na tej uniwersalnej prawidłowości. Agnieszka Holland mogła zrobić film o bezprecedensowej pomocy udzielanej przez Polskę Ukrainie i uciekającym przed wojną Ukraińcom, albo o niewpuszczaniu do Polski migrantów, w większości ekonomicznych, przekraczających granicę polsko-białoruską. Te wydarzenia dzieją się przecież w Polsce równolegle. Wybierając ten drugi temat, dokonała nie tyle artystycznego, co politycznego wyboru. Czy usprawiedliwia ją to, że pomoc uchodźcom jest z punktu widzenia etyki prosta i klarowna, podczas gdy strzeżenie granicy przed migrantami jest nabrzmiałe od moralnych dylematów?

 

Europa nie szuka rozwiązań problemu migracji

Nagroda Specjalna Jury na festiwalu w Wenecji sugeruje, że film został doceniony za poruszany temat, ale nie został uznany za znakomite dzieło filmowe. Film pożyje na ekranach i zniknie, a wielki, monstrualnie poważny problem migracji pozostanie z nami na czas tak długi, jak daleko sięgać może nasza wyobraźnia. Dlatego pytaniem najważniejszym jest, „co w realnym, pozaekranowym życiu powinno się zrobić w tej sprawie?”. Jak Europa ma zareagować na falę migracji, która nie będzie maleć, ale narastać? Od strony Białorusi może się ona zakończyć z dnia na dzień. Wystarczy, żeby Białoruś zmieniła swoje przepisy wizowe, a strumień migrantów się zatrzyma. Jednak nie da się przerwać napływu migrantów drogą morską ze strony eksplodującej demograficznie Afryki. Pamiętajmy, że w temacie migracji czynnikiem kluczowym są różnice w poziomie życia. Europa uprawiała kolonializm przez stulecia. Przodowały w tym Wielka Brytania, Hiszpania, Holandia, Francja, Portugalia, Belgia, Niemcy i Włochy. Swoje bogactwa uzyskiwały z podboju i wyzysku. Nie potrafiły i nie miały zamiaru inwestować w te kraje – chciały je wyssać i zostawić sobie samym. Teraz nadchodzi czas konsekwencji tej polityki. Niestety, w rezultacie tego historycznego „odwetu” cierpią polscy funkcjonariusze graniczni, których przodkowie nie mieli nic wspólnego z zachodnim kolonializmem. Bo zachodni Europejczycy, potomkowie kolonizatorów, zachowali bogactwo, a wyzyskane ludy nadal żyją w ubóstwie. I tylko świat się zmienił, ponieważ przedostanie się z odległych rejonów Afryki do Europy nie stanowi już problemu. Co więc ma zrobić Europa? Przecież Europejczycy nie będą w stanie przyjąć setek milionów, a tylu ludzi z dawnych kolonii i dominiów będzie starało się dotrzeć do Europy. Europa nie może ich zaabsorbować, bo jeśliby próbowała, sama stanie się wkrótce tak spustoszona, jak kraje, z których ci ludzie przyjdą. Problem jest gigantyczny i znalezienie rozwiązań jest potwornie trudne. Unia Europejska nie ma żadnego logicznego pomysłu na politykę migracyjną, nie ma wyobraźni, wizji ani nie stara się patrzeć daleko w przyszłość. Nie szuka odważnych rozwiązań. Króluje zasada „jakoś to będzie”. A przecież nie będzie.

 

Problem trzeba atakować tam, gdzie się rodzi

Żeby zmniejszyć (bo zlikwidować się nie da) imigrację, trzeba na początek uruchomić wielką kampanię informacyjną, podważającą kłamstwo propagandy białoruskiej i rosyjskiej, że granica polsko-białoruska stoi otworem. Natomiast w rejonie Morza Śródziemnego trzeba zwalczać gangi i mafie przemytników ludzi, bo to one skłaniają  ludzi do ryzyka, oszukują ich, wykorzystują.

Niestety, te doraźne metody to tylko plaster na rany. Nie zmienią sytuacji trwale. Problem trzeba atakować tam, gdzie się rodzi, czyli daleko od Europy. I nie pomoże tu przekupywanie Turcji czy Tunezji, żeby to one zahamowały falę migrantów. Jedyną metodą jest inwestowanie w ojczyznach migrantów, pomaganie w ich rozwoju gospodarczym i podnoszenie w ten sposób poziomu życia. Tego się nie robi szybko, bez wielkiego ryzyka, ogromnego wysiłku oraz gigantycznych kosztów. To bardzo trudne. Jednak nie Europa, ale Chiny inwestują w Afrykę. Inwestują jak nikt i nigdy w historii. Chiny wręcz „przejmują” Afrykę, podczas gdy Europa jest bierna i w swojej pasywności przeżuwa własne historyczne winy. Czyżby to Chiny miały uratować Europę przed wielką i groźną wędrówką ludów?

 

Nieuprawnione analogie

PS Podobno w filmie Agnieszki Holland są sceny, sytuacje, obrazy, które pobrzmiewają atmosferą holokaustową. Mam pewność, że to powierzchowne porównanie, w rzeczywistości błędne. Żydzi byli w Polsce odwiecznymi mieszkańcami i obywatelami. Przyszli tu Niemcy-wrogowie z jednoznacznym zamiarem ich całkowitego wymordowania. Migranci przychodzą tu sami, bo podejmują ryzyko, by poprawić poziom życia. I, co przecież najważniejsze, nikt nie ma zamiaru ich mordować. Trzeba o tym pamiętać, bo są to różnice kolosalne i wykluczające jakąkolwiek racjonalność takich analogii. Niestety, sama Holland sięga po nie, mówiąc w wywiadzie: „Za 20 lat aktywiści z granicy zostaną Sprawiedliwymi. I nagle się okaże, że wszyscy pomagali”. To jaskrawe, nieusprawiedliwione nadużycie.


 

POLECANE
Jest oświadczenie Jacka Kurskiego po tekście Onetu Wiadomości
Jest oświadczenie Jacka Kurskiego po tekście Onetu

W piątek, 6 czerwca 2025 r., Onet i Radio ZET opublikowały materiał uderzający w Jacka Kurskiego. Artykuł dotyczy rzekomych nieprawidłowości w finansowaniu jego kampanii do Parlamentu Europejskiego. Sam Kurski w mocnym oświadczeniu odpiera zarzuty i mówi wprost: to polityczna prowokacja inspirowana przez obecną władzę.

Anulowano kontrakt na śmigłowce Black Hawk dla polskiej armii z ostatniej chwili
Anulowano kontrakt na śmigłowce Black Hawk dla polskiej armii

Agencja Uzbrojenia unieważniła przetarg na zakup 32 wielozadaniowych śmigłowców S-70i Black Hawk dla Wojsk Lądowych, co spotkało się z ostrą reakcją związkowców z zakładów PZL Mielec. Decyzja została uzasadniona zmianą okoliczności, które sprawiają, że kontynuowanie postępowania nie leży w interesie publicznym. Związkowcy domagają się wyjaśnień i dialogu z Ministerstwem Obrony Narodowej

Nie mam wątpliwości! Wałęsa grzmi po II turze wyborów prezydenckich z ostatniej chwili
"Nie mam wątpliwości!" Wałęsa grzmi po II turze wyborów prezydenckich

Rezultat drugiej tury wyborów prezydenckich, w której zwyciężył Karol Nawrocki, nie został bez echa. Choć Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła już oficjalne wyniki, były prezydent Lech Wałęsa kwestionuje ich wiarygodność i wzywa do podjęcia zdecydowanych kroków – przeliczenia głosów lub ponownego głosowania.

Bejda siłą doprowadzony – tak działa nielegalna komisja Tuska polityka
Bejda siłą doprowadzony – tak działa nielegalna komisja Tuska

6 czerwca 2025 roku doszło do bezprecedensowego wydarzenia: były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Ernest Bejda, został siłą doprowadzony przez policję na przesłuchanie przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa.

Burza w Pałacu Buckingham. To planowali Harry i Meghan z ostatniej chwili
Burza w Pałacu Buckingham. To planowali Harry i Meghan

Brytyjski dziennik „The Guardian” ujawnił nowe szczegóły dotyczące księcia Harry’ego i księżnej Meghan, które rzucają światło na narastające napięcia z rodziną królewską. Według źródeł para rozważała zmianę nazwiska rodowego swoich dzieci na Spencer, czyli nazwisko panieńskie księżnej Diany.

Słynna akcja policji w Bolkowie. Są nagrania Wiadomości
Słynna akcja policji w Bolkowie. Są nagrania

Wczorajsza interwencja policji w Bolkowie miała dramatyczny przebieg. Podczas próby zatrzymania agresywnego kierowcy doszło do użycia broni. Film nagrany przez obserwatora tej akcji trafił do mediów społecznościowych. Zarówno internauci, jak i politycy komentują szybkość i skuteczność działania interweniujących policjantów.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Jak informuje IMiGW cała północna i w większości zachodnia Europa jest w zasięgu rozległego i wieloośrodkowego niżu znad północnej Europy. Reszta kontynentu jest w obszarze podwyższonego ciśnienia rozciągającego się od Półwyspu Iberyjskiego po Rosję. Polska jest w zasięgu wspomnianego niżu. Na południu i południowym wschodzie nadal oddziałuje pofalowany front chłodny a na zachodzie kolejny, zokludowany, front atmosferyczny. Nad południowo-wschodnią Polską zalega ciepłe i wilgotne powietrze pochodzenia zwrotnikowego, nad pozostały obszar kraju napływa cieplejsze powietrze polarne morskie, pod koniec dnia na zachodzie wypierane już przez nieco chłodniejszą masę.

Nie żyje reprezentantka Polski Wiadomości
Nie żyje reprezentantka Polski

Media obiegła smutna wiadomość. W środę rano, 4 czerwca, podczas treningu rowerowego zginęła Maja Dębska – ceniona triathlonistka, reprezentantka Polski i osoba niezwykle szanowana w świecie sportu. Do tragicznego wypadku doszło w miejscowości Grabie pod Krakowem.

Min. Leszczyna spokojna o swoje stanowisko. Nie jestem spakowana Wiadomości
Min. Leszczyna spokojna o swoje stanowisko. "Nie jestem spakowana"

Izabela Leszczyna powiedziała w piątek, że nie spodziewa się odwołania z pełnionej funkcji w ramach zapowiadanej przez premiera Donalda Tuska rekonstrukcji rządu. – Sądzę, że gdyby premier zamierzał mnie odwołać, to dałby mi jakiś sygnał. Nie słyszę takich sygnałów – powiedziała w "Jeden na jeden" w TVN24 minister zdrowia Izabela Leszczyna.

Wyższe rachunki za prąd od lipca? Po wyborach wraca temat opłaty mocowej Wiadomości
Wyższe rachunki za prąd od lipca? Po wyborach wraca temat opłaty mocowej

Od 1 lipca 2025 roku Polacy muszą przygotować się na wyższe rachunki za prąd. Rząd nie przedłuży działania jednego z kluczowych elementów tarczy antyinflacyjnej — zawieszenia opłaty mocowej. Ta decyzja oznacza powrót dodatkowych kosztów dla gospodarstw domowych, które przez ostatnie kilkanaście miesięcy były zwolnione z tego obciążenia.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Nie widziałem najnowszego filmu Holland, ale się wypowiem

Nie widziałem filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland. Czyli nie powinienem się wypowiadać na jego temat. Mam jednak poważne wątpliwości, czy obejrzenie filmu cokolwiek zmienia, bo jest on już od kilkunastu dni obiektem zawziętej krytyki i bezrefleksyjnych zachwytów, choć nikt go jeszcze, poza widzami na festiwalu w Wenecji, nie widział.
Agnieszka Holland Paweł Jędrzejewski: Nie widziałem najnowszego filmu Holland, ale się wypowiem
Agnieszka Holland / Screen YT Fred Film Radio

Film na pewno jest dobrze zrobiony, bo Agnieszka Holland potrafi robić filmy. Zarazem jest to z pewnością film odzwierciedlający jej poglądy polityczne, a one są powszechnie znane. 

 

Nie chodzi o film Holland, tylko o Tuska i Kaczyńskiego

Holland powinna żałować, że nie tonuje swoich wypowiedzi na tematy polityczne, bo przez nie jej film mocno straci na sile oddziaływania. Nie ma szans na uchronienie się przed szufladkowaniem. Już jest z góry odrzucany przez jednych i bezkrytycznie akceptowany przez drugich. Niewielu oceni go bezstronnie. Twórca filmowy, gdy decyduje się wypowiadać swoją sztuką, powinien zrezygnować z bycia politykiem. Holland nie ustrzegła się przed tym błędem. Dlatego film – z powodu tematu, ale także „pozafilmowej” postawy jego autorki – otrzymuje na portalach filmowych setki jedynek (najniższa ocena) od ludzi, którzy z góry traktują go jako film rzekomo obrażający Polaków. Jednocześnie druga strona, również bez oglądania filmu, staje murem za Agnieszką. Kogo, tak naprawdę, obchodzi film? Bo w rzeczywistości nie chodzi ani o film, ani nawet o Holland, tylko, jak to zazwyczaj w Polsce, o PO i PiS, czyli o Tuska i Kaczyńskiego. Tędy przebiegają główne podziały pomiędzy przeciwnikami i entuzjastami filmu.

 

Obraz filmowy trafia prosto do serc

Temat „Zielonej granicy” jest bardzo mocno polityczny. Ludzie sprawujący władzę, a także zdecydowana część polskiego społeczeństwa, postrzegają inwazję migrantów przekraczających granicę ze strony Białorusi przede wszystkim jako narzędzie destabilizacji, zagrożenie oraz jako element „wojny hybrydowej” białoruskiego dyktatora, za którym stoi Putin. Z kolei przeciwnicy obecnej władzy widzą to całkiem inaczej. Ludziom na granicy powinno się pomagać, bo tak nakazuje etyka. Polskie władze i polskie służby oskarżane są więc o bezduszność, brutalność, nawet o okrucieństwo. Jednak granicy nie da się chronić w jedwabnych rękawiczkach, a szturmujący granicę – z formalnego punktu widzenia – przebywają przecież legalnie na Białorusi i nie są tam prześladowani. Migranci to w większości zwyczajni ludzie, jak ty czy ja, motywowani ekonomicznie, którym siłą uniemożliwia się w imię prawa realizację ich życiowych planów. Tu nieuchronnie musi pojawić się konflikt i przemoc. A tam, gdzie jest przemoc, obecne są dylematy moralne. Nie ma przed nimi ucieczki. Agnieszka Holland jest zagorzałą przeciwniczką obecnej władzy. Stąd wniosek, że w swoim filmie nie podkreśli racji polskich władz, ale stanie po stronie ludzi usiłujących przedostać się do Polski, by przemieścić się dalej – do Europy Zachodniej, w poszukiwaniu lepszego życia. Lepszego zarówno w sensie bezpieczeństwa, jak i – przede wszystkim – poziomu ekonomicznego. I na pewno Holland zrobi to przy pomocy argumentów etycznych. Z nich wyprowadzi oskarżenia. Bo formułować zarzuty natury etycznej jest bardzo łatwo. Wystarczy wsiąść na wysokiego konia etycznych ideałów i pretensje o „nieludzkie” traktowanie migrantów zabrzmią bardzo przekonująco. Zwłaszcza że obraz filmowy ze swej natury trafia prosto do serc, a nie do rozumu. Gdy ludzie próbują przedostać się z biedy w obszar dostatku, a ci, którzy żyją wygodnie w tym dostatku, budują płoty, serce zawsze staje automatycznie po stronie biedaków. „Zielona granica” z pewnością opiera się na tej uniwersalnej prawidłowości. Agnieszka Holland mogła zrobić film o bezprecedensowej pomocy udzielanej przez Polskę Ukrainie i uciekającym przed wojną Ukraińcom, albo o niewpuszczaniu do Polski migrantów, w większości ekonomicznych, przekraczających granicę polsko-białoruską. Te wydarzenia dzieją się przecież w Polsce równolegle. Wybierając ten drugi temat, dokonała nie tyle artystycznego, co politycznego wyboru. Czy usprawiedliwia ją to, że pomoc uchodźcom jest z punktu widzenia etyki prosta i klarowna, podczas gdy strzeżenie granicy przed migrantami jest nabrzmiałe od moralnych dylematów?

 

Europa nie szuka rozwiązań problemu migracji

Nagroda Specjalna Jury na festiwalu w Wenecji sugeruje, że film został doceniony za poruszany temat, ale nie został uznany za znakomite dzieło filmowe. Film pożyje na ekranach i zniknie, a wielki, monstrualnie poważny problem migracji pozostanie z nami na czas tak długi, jak daleko sięgać może nasza wyobraźnia. Dlatego pytaniem najważniejszym jest, „co w realnym, pozaekranowym życiu powinno się zrobić w tej sprawie?”. Jak Europa ma zareagować na falę migracji, która nie będzie maleć, ale narastać? Od strony Białorusi może się ona zakończyć z dnia na dzień. Wystarczy, żeby Białoruś zmieniła swoje przepisy wizowe, a strumień migrantów się zatrzyma. Jednak nie da się przerwać napływu migrantów drogą morską ze strony eksplodującej demograficznie Afryki. Pamiętajmy, że w temacie migracji czynnikiem kluczowym są różnice w poziomie życia. Europa uprawiała kolonializm przez stulecia. Przodowały w tym Wielka Brytania, Hiszpania, Holandia, Francja, Portugalia, Belgia, Niemcy i Włochy. Swoje bogactwa uzyskiwały z podboju i wyzysku. Nie potrafiły i nie miały zamiaru inwestować w te kraje – chciały je wyssać i zostawić sobie samym. Teraz nadchodzi czas konsekwencji tej polityki. Niestety, w rezultacie tego historycznego „odwetu” cierpią polscy funkcjonariusze graniczni, których przodkowie nie mieli nic wspólnego z zachodnim kolonializmem. Bo zachodni Europejczycy, potomkowie kolonizatorów, zachowali bogactwo, a wyzyskane ludy nadal żyją w ubóstwie. I tylko świat się zmienił, ponieważ przedostanie się z odległych rejonów Afryki do Europy nie stanowi już problemu. Co więc ma zrobić Europa? Przecież Europejczycy nie będą w stanie przyjąć setek milionów, a tylu ludzi z dawnych kolonii i dominiów będzie starało się dotrzeć do Europy. Europa nie może ich zaabsorbować, bo jeśliby próbowała, sama stanie się wkrótce tak spustoszona, jak kraje, z których ci ludzie przyjdą. Problem jest gigantyczny i znalezienie rozwiązań jest potwornie trudne. Unia Europejska nie ma żadnego logicznego pomysłu na politykę migracyjną, nie ma wyobraźni, wizji ani nie stara się patrzeć daleko w przyszłość. Nie szuka odważnych rozwiązań. Króluje zasada „jakoś to będzie”. A przecież nie będzie.

 

Problem trzeba atakować tam, gdzie się rodzi

Żeby zmniejszyć (bo zlikwidować się nie da) imigrację, trzeba na początek uruchomić wielką kampanię informacyjną, podważającą kłamstwo propagandy białoruskiej i rosyjskiej, że granica polsko-białoruska stoi otworem. Natomiast w rejonie Morza Śródziemnego trzeba zwalczać gangi i mafie przemytników ludzi, bo to one skłaniają  ludzi do ryzyka, oszukują ich, wykorzystują.

Niestety, te doraźne metody to tylko plaster na rany. Nie zmienią sytuacji trwale. Problem trzeba atakować tam, gdzie się rodzi, czyli daleko od Europy. I nie pomoże tu przekupywanie Turcji czy Tunezji, żeby to one zahamowały falę migrantów. Jedyną metodą jest inwestowanie w ojczyznach migrantów, pomaganie w ich rozwoju gospodarczym i podnoszenie w ten sposób poziomu życia. Tego się nie robi szybko, bez wielkiego ryzyka, ogromnego wysiłku oraz gigantycznych kosztów. To bardzo trudne. Jednak nie Europa, ale Chiny inwestują w Afrykę. Inwestują jak nikt i nigdy w historii. Chiny wręcz „przejmują” Afrykę, podczas gdy Europa jest bierna i w swojej pasywności przeżuwa własne historyczne winy. Czyżby to Chiny miały uratować Europę przed wielką i groźną wędrówką ludów?

 

Nieuprawnione analogie

PS Podobno w filmie Agnieszki Holland są sceny, sytuacje, obrazy, które pobrzmiewają atmosferą holokaustową. Mam pewność, że to powierzchowne porównanie, w rzeczywistości błędne. Żydzi byli w Polsce odwiecznymi mieszkańcami i obywatelami. Przyszli tu Niemcy-wrogowie z jednoznacznym zamiarem ich całkowitego wymordowania. Migranci przychodzą tu sami, bo podejmują ryzyko, by poprawić poziom życia. I, co przecież najważniejsze, nikt nie ma zamiaru ich mordować. Trzeba o tym pamiętać, bo są to różnice kolosalne i wykluczające jakąkolwiek racjonalność takich analogii. Niestety, sama Holland sięga po nie, mówiąc w wywiadzie: „Za 20 lat aktywiści z granicy zostaną Sprawiedliwymi. I nagle się okaże, że wszyscy pomagali”. To jaskrawe, nieusprawiedliwione nadużycie.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe