Wybory w Turcji. „Kto wygrał, wygrał”

Oceniając powierzchownie, turecki elektorat okazał się podzielony prawie na dwie części – na wyborców wielkich miast (zwłaszcza Stambułu, Ankary i Izmiru) oraz na prowincję. Tak to wygląda właśnie na mapie. Wielkomiejski elektorat ciąży ku Zachodowi, dał temu wyraz, wybierając w 2019 r. merów obu tureckich metropolii. Są nimi politycy związani z tureckimi nurtami demokratycznymi i prozachodnimi. Obecne wybory w Turcji to konfrontacja tego miejskiego elektoratu i wciąż silniejszego elektoratu prowincji, który po raz trzeci chce Recepa Tayyipa Erdoğana. [TEKST POWSTAŁ PRZED DRUGĄ TURĄ WYBORÓW PREZYDENCKICH W TURCJI]
Recep Tayyip Erdoğan Wybory w Turcji. „Kto wygrał, wygrał”
Recep Tayyip Erdoğan / fot. Wikimedia Commons/Michał Józefaciuk

W Turcji w pierwszej turze wyborów prezydenckich 14 maja przy frekwencji ponad 88,92 proc. żaden z kandydatów nie zdobył wymaganej większości 50 proc. plus jednego głosu. Erdoğanowi zabrakło bardzo niewiele, głosowało na niego 49,40 proc. wyborców (agencja rządowa Anadolu podaje 49,51 proc.). Kemal Kılıçdaroğlu dostał 44,88 proc., a 5,17 proc. wyborców oddało głos na Sinana Oğana. Rozstrzygająca druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się 28 maja.

W parlamencie zdecydowaną większość ma koalicja Erdoğana

W pierwszej turze bez problemu wybrano parlament, który w Turcji nadal będzie przez pięć lat politycznym zapleczem prezydenta. Najpewniej Erdoğana. Takie są ustrojowe konsekwencje modelu prezydencko-parlamentarnego wprowadzonego przez Erdoğana w 2019 r. Wybory do parlamentu wygrała koalicja Sojusz Ludowy, zgrupowana wokół Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP – Adalet ve Kalkınma Partisi), która otrzymała 266 mandatów), ugrupowania Recepa Tayyipa Erdoğana. Do tej koalicji wchodzą także Ruch Nacjonalistyczny (MHP), Partia Dobrobytu (Yeniden Refah) oraz Partia Wielkiej Jedności (BBP). MHP była blisko powiązana z organizacją Szare Wilki, której jednym z celów jest utworzenie wielkiego państwa ludów turańskich od Bałkanów do południowo-zachodnich Chin. Te dwie organizacje łączył przede wszystkim radykalny islamizm oraz ekstremistyczne idee o charakterze nacjonalistyczno-islamskim. Szare Wilki uważano jakiś czas za zbrojne ramię MHP oraz za grupę skrajnie prawicową, choć w latach siedemdziesiątych podejrzewano ją o kontakty z wojskowym wywiadem sowieckim GRU. Działaczem tej organizacji był Mehmet Ali Ağca, który dokonał zamachu na św. Jana Pawła II.
Sojusz Ludowy po wyborach 14 maja ma ponownie znaczną większość, 322 mandaty, w parlamencie liczącym 600 deputowanych. Na Sojusz Ludowy głosowało ponad 49,35 proc. elektoratu. Główna siła opozycyjna, Sojusz Narodu, zdobyła 35 proc. głosów, co dało 213 mandatów. Trzeci blok, opozycyjny Sojusz Pracy i Wolności (m.in. z partią prokurdyjską), zdobył 10,5 proc. głosów i 65 mandatów.

Wyniki pozwalają mówić o zdecydowanym zwycięstwie obozu Erdoğana, choć jego wynik jest nieco niższy niż w 2018 r. (koalicja kierowana przez AKP otrzymała wtedy ok. 52 proc. głosów). Jeśli 28 maja w drugiej turze wygra Kılıçdaroğlu i zostanie prezydentem, będzie miał przeciw sobie parlament, więc raczej nie ma szans, aby spełnił np. jedną ze swoich obietnic – zgodę na przyjęcie Szwecji do NATO. Ratyfikację akcesu do NATO akceptują w głosowaniu parlamenty państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego. W tureckim parlamencie znacznie przeważa koalicja Erdoğana, więc wątpliwe, aby akces Szwecji został ratyfikowany.

Erdoğan po raz trzeci?

Rezultat wyborów prezydenckich w pierwszej turze w pozycji faworyta stawia Erdoğana. Choć nie uzyskał wymaganych 50 proc. plus jednego głosu, uzyskał kilkuprocentową przewagę nad Kılıçdaroğlu. O silnym i legalnym mandacie politycznym dotychczasowego prezydenta świadczą bardzo wysoka frekwencja wyborcza, brak rażących incydentów oraz transparentny proces liczenia głosów, który nie dał opozycji żadnej okazji do legalnego kwestionowania wyników i organizowania ulicznych protestów.

Wielu ekspertów w USA uważa, że obecne wybory w Turcji są wolne, ale niesprawiedliwe. Jednym z sukcesów Erdoğana jest właśnie owa legalność pierwszej tury wyborów. Dyktator nie musiał uciekać się do łamania prawa, większość parlamentarną zdobył w uczciwym głosowaniu. Może będzie mógł mówić, że jego też wybrał naród, tak jak Niemcy Hitlera w 1932 roku?

Sunnita kontra alawita?

Ostateczne wyniki wyborów w Turcji przyniesie dopiero druga tura 28 maja. Z dużym prawdopodobieństwem Kılıçdaroğlu nie może liczyć na jej wygranie. Nazywany jest w Turcji „drugim Gandhim”, co samo w sobie jest dla niego złowróżbne – Turcja w swojej tożsamości nie ma wielkiego zrozumienia dla takiej antyprzemocowej opcji politycznej. Ani dla sekularystycznej, antyosmańskiej charyzmy Kılıçdaroğlu. Przecież Mustafa Kemal Atatürk, choć też antyosmański sekularysta, jednak nową Turcję budował na agresji i bezwzględności. Kılıçdaroğlu odwołuje się do kemalizmu, w niczym nie przypominając Atatürka. Na Zachodzie zyskał uznanie i sympatię, ponieważ w jego programie nie ma np. śladu dążenia do „neutralizacji” – wymordowania – kilkunastomilionowej mniejszości kurdyjskiej. Za to są zapowiedzi odrodzenia demokracji i poszanowania prawa. Jednak to mu nie zagwarantuje prezydentury w głosowaniu 28 maja. 14 maja nie zdobył większości w parlamencie, zdobyła ją koalicja polityczna stworzona przez Erdoğana, ku satysfakcji głębokiej tureckiej prowincji, choć nie tylko. Nieoficjalnym głębokim programem koalicji Erdoğana jest obrona sunnizmu przed alawitami. Jak wspomniałam – Kılıçdaroğlu jest alawitą.

Wsparcie od Putina

Rezultat w wyborach parlamentarnych konsoliduje i wzmacnia obóz władzy zgromadzony wokół obecnego prezydenta i ogromnie zwiększa jego szanse na ponowny wybór. Sam Erdoğan musi wystartować w drugiej turze tylko dlatego, że i on sam, i jego ekipa wyjątkowo nieudolnie zachowali się po dramatycznym trzęsieniu ziemi na początku lutego, które spowodowało śmierć ponad 50 tys. osób. Co najmniej setki tysięcy straciły dach nad głową i rodzinne dorobki.

Bardzo zła sytuacja gospodarcza kraju ma zdecydowanie mniejsze znaczenie. Wybitny ekspert bliskowschodni Atlantic Council Michael Rubin ocenia, że rządząca dotychczas ekipa swoją wygraną zawdzięcza umiejętności chwilowego ustabilizownia kryzysu gospodarczego w okresie przedwyborczym. Tu Rubin wymienia efekt napływu znaczącego kapitału z zagranicy, szczególnie z Rosji, a także z Chin. Dzięki temu możliwe było ostatnie rozbudowanie transferów socjalnych oraz sugestywne przedstawienie w mediach osiągnięć dwóch dekad rządów Erdoğana. Zwłaszcza w mediach społecznościowych. Duże znaczenie miał zrealizowany w pierwszych dniach maja gest Putina – przesunięcie na rok 2024 bieżących płatności obciążających stronę turecką za gaz od Gazpromu. Kwota na razie wynosi 600 mln dol., lecz stanowiła znaczną presję na bieżące płatności z (pustego) budżetu. Kreml do tego ujawnił, że możliwe są dalsze przesunięcia płatności za dostarczany gaz, gdyż gazowy kontrakt rosyjsko-turecki przewiduje możliwość zawieszenia opłat do wartości 4 mld dol. Rosyjska decyzja została mocno nagłośniona w tureckich mediach rządowych.

O ile nie wydarzy się coś w ostatniej chwili, powszechnie oczekuje się, że Erdoğan rozpocznie bezprecedensową trzecią dekadę władzy po wygraniu drugiej tury. 69-letni przywódca emanował pewnością siebie kilka dni temu, gdy przemawiał do tłumów zgromadzonych przed swoją „kwaterą”, siedzibą krajową AKP w Ankarze. – To nasz naród i kraj zwyciężyły w tych wyborach. Nie jesteśmy jak ci, którzy próbowali oszukać ludzi, prawdopodobnie po raz ostatni, twierdząc, że są wiele mil przed nami w wyścigu wyborczym – oświadczył Erdoğan, najzupełniej pewny, że wygra 28 maja w drugiej turze.

Porażka koalicji opozycyjnej

Dużo niższe od spodziewanego było poparcie dla Kılıçdaroğlu i jego koalicji. Sondaże przedwyborcze wskazywały, że może on liczyć nawet na prezydenturę już w pierwszej turze. Jeśli chodzi o wybory parlamentarne, dużym wyzwaniem okazała się konieczność godzenia ogromnych różnic pomiędzy poszczególnymi partiami i sprofilowanie programu atrakcyjnego jednocześnie dla wyborców nacjonalistycznych i liberalnych. Druga tura wyborów prezydenckich dla Kılıçdaroğlu będzie trudniejsza, ponieważ obciąża ją o wiele słabszy, niż zapowiadano, wynik pierwszej tury, co zwiększy szanse Erdoğana. Na jego korzyść przemawiają także – obok atutów urzędującego prezydenta – aura sukcesu odniesionego 14 maja.

Taniec na linie – między NATO a Rosją

Ankara prowadzi obecnie ostrą grę polityczną, taniec na linie rozpiętej między NATO a Rosją. Przymierze z Rosją kwitnie, jednocześnie Ankara udziela Ukrainie pewnego wsparcia, a Erdoğan pozycjonuje się jako pośrednik między Moskwą a Kijowem. W USA i UE niektórzy politycy wierzą, że Kılıçdaroğlu mógłby sprawić, aby Turcja stała się z powrotem przede wszystkim członkiem NATO i godnym zaufania sojusznikiem. To główny powód, dla którego zwycięstwo Kılıçdaroğlu byłoby mile widziane w Europie i w Waszyngtonie. Chociaż Kılıçdaroğlu wielokrotnie potwierdził, że docenia zalety kooperacji z Władimirem Putinem i pragnie ją utrzymać. Oczekuje się również, że Kılıçdaroğlu tchnie nowe życie w długoterminowe starania Turcji o przystąpienie do Unii Europejskiej.

Kluczową kwestią są relacje Turcja – Stany Zjednoczone, nadwerężone przez wyjątkowo dobrą współpracę Ankary z Kremlem. Podczas kolejnego przesłuchania w Kongresie USA w sprawie sprzedaży Turcji nowych myśliwców F-16V za 20 mld dol. przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych Robert „Bob” Menendez (demokrata) wyliczył długą listę bardzo poważnych zarzutów wobec Ankary. Zakończył pytaniem: „Jak nazywa się taki kraj?”. Sekretarz Antony Blinken: „Nazwałbym go trudnym sojusznikiem”. W przeddzień wyborów Blinken był bardziej zdecydowany, stwierdzając: „Koniecznie musimy mieć Turcję w NATO”.

To w pełni zrozumiałe, jednak bardzo trudne. Po pierwszej turze prezydent Joe Biden szczerze zareagował na bardzo niewygodną rzeczywistość: „Mam nadzieję… kto wygrał, wygrał. W tej części świata jest wystarczająco dużo problemów”. Otwarcie o problemach z Turcją mówią wybitni eksperci w USA, nie tylko senatorowie jak Menendez. Wspomniany Michael Rubin ocenia, że Turcja zmierza w tym samym kierunku, co Irak Saddama Husajna. Pod presją pełnego bankructwa państwa ratował się zagarnięciem bogatego Kuwejtu. Skończyło się wojną i rujnującą dekompozycją Bliskiego Wschodu. Rubin ostrzega: „Działania Erdoğana są coraz bardziej ekstremalne. Turecka opinia publiczna jest gotowa na agresję. Pytanie tylko, czy celem Turcji będzie Grecja, Cypr, Syria, Irak czy Armenia. Czas, aby Biały Dom i Departament Stanu były gotowe na przygotowywany przez Erdoğana kryzys militarny”.

Być może eksperci straszą. Jednak z budżetu obrony USA siedem miliardów dolarów przeznaczono na zbrojenia dla sojuszników. W tym dwa miliardy – już kolejne środki – na zbrojenia dla Grecji. Na wszelki – turecki – wypadek?

Tekst pochodzi z 21 (1791) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Żurek powołał zespół czterech prokuratorów ds. działań neosędziów w SN i NSA z ostatniej chwili
Żurek powołał zespół czterech prokuratorów ds. "działań neosędziów w SN i NSA"

Prokurator Generalny Waldemar Żurek poinformował, że powołał podlegający mu bezpośrednio zespół czterech prokuratorów ds działań „neosędziów” w Sądzie Najwyższym i Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Mają oni brać udział w postępowaniach, które generują przyszłe odszkodowania od Skarbu Państwa.

Jest komunikat MSZ Sikorskiego ws. raportu ONZ o ludobójstwie Izraela z ostatniej chwili
Jest komunikat MSZ Sikorskiego ws. raportu ONZ o ludobójstwie Izraela

- Polska jest zaniepokojona rozszerzeniem operacji lądowej IDF w Strefie Gazy, która nie ma dostatecznego uzasadnienia wojskowego, a rodzi nieakceptowalne skutki humanitarne dla cywilnych mieszkańców enklawy - czytamy w komunikacie polskiego MSZ.

Hanna Radziejowska i Mateusz Fałkowski przywróceni do pracy w Instytucie Pileckiego z ostatniej chwili
Hanna Radziejowska i Mateusz Fałkowski przywróceni do pracy w Instytucie Pileckiego

Instytut Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego poinformował w czwartek, że Hanna Radziejowska oraz Mateusz Fałkowski na mocy zawartego z Instytutem porozumienia zostają przywróceni do pracy w berlińskim oddziale.

Kanclerz Merz zmienia podejście do polityki energetycznej. Eksperci: Niemcy będą chciały gazu z Rosji Wiadomości
Kanclerz Merz zmienia podejście do polityki energetycznej. Eksperci: Niemcy będą chciały gazu z Rosji

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz zapowiedział odejście od dotychczasowej polityki energetycznej. Niemcy mają spowolnić rozwój odnawialnych źródeł energii, postawić na budowę elektrowni gazowych i utrzymać dłużej w systemie elektrownie węglowe. Zdaniem ekspertów rośnie też prawdopodobieństwo, że Niemcy będą zainteresowane ponownym otwarciem dostaw gazu z Rosji.

Sikorski ma towarzyszyć prezydentowi Nawrockiemu na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ z ostatniej chwili
Sikorski ma towarzyszyć prezydentowi Nawrockiemu na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ

W 80. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ rozpoczynającej się w niedzielę udział weźmie – oprócz prezydenta – szef MSZ Radosław Sikorski. Będzie to pierwszy raz, kiedy szef polskiej dyplomacji będzie towarzyszyć prezydentowi Nawrockiemu w jego zagranicznej wizycie – informuje Polska Agencja Prasowa.

Zostaję czy opuszczam kraj w razie ataku Rosji? Polacy zdecydowali z ostatniej chwili
Zostaję czy opuszczam kraj w razie ataku Rosji? Polacy zdecydowali

70 proc. badanych Polaków zadeklarowało, że nie wyjedzie z Polski w razie rosyjskiej agresji; przeciwne deklaracje złożyło 30 proc. ankietowanych – wynika z opublikowanego w czwartek sondażu Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu”.

Szef MON w Kijowie. Ogłosił podpisanie porozumienia z Ukrainą z ostatniej chwili
Szef MON w Kijowie. Ogłosił podpisanie porozumienia z Ukrainą

– Podpiszemy z ukraińskim resortem obrony porozumienie o współpracy dotyczące m.in. zdobywania umiejętności w zakresie operowania dronami – powiedział w czwartek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podczas wizyty w Kijowie.

Groźna bakteria w Niemczech. Naukowcy: wyjątkowo agresywna i rzadko spotykana w Europie z ostatniej chwili
Groźna bakteria w Niemczech. Naukowcy: wyjątkowo agresywna i rzadko spotykana w Europie

W niemieckim landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie od ponad miesiąca notuje się rosnącą liczbę zakażeń bakterią EHEC. Mimo intensywnych działań służb sanitarnych wciąż nie udało się jednoznacznie wskazać źródła infekcji. We wrześniu naukowcy zidentyfikowali występujący w regionie szczep jako wyjątkowo agresywny i rzadko spotykany w Europie.

Donald Trump zdecydował ws. Antify. Chora, niebezpieczna, radykalnie lewicowa katastrofa Wiadomości
Donald Trump zdecydował ws. Antify. "Chora, niebezpieczna, radykalnie lewicowa katastrofa"

Prezydent USA Donald Trump ogłosił w czwartek, że uznał Antifę za organizację terrorystyczną. Polecił również zbadanie osób finansujących działalność tego ruchu.

Badanie zaufania do służb. Policji się to nie spodoba z ostatniej chwili
Badanie zaufania do służb. Policji się to nie spodoba

Policji ufa niewiele ponad 63 proc. Polaków, a straży miejskiej 51 proc. – wynika z badania IBRiS dla PAP. Niezmiennie od wielu lat niemal wszyscy badani deklarują natomiast zaufanie do straży pożarnej.

REKLAMA

Wybory w Turcji. „Kto wygrał, wygrał”

Oceniając powierzchownie, turecki elektorat okazał się podzielony prawie na dwie części – na wyborców wielkich miast (zwłaszcza Stambułu, Ankary i Izmiru) oraz na prowincję. Tak to wygląda właśnie na mapie. Wielkomiejski elektorat ciąży ku Zachodowi, dał temu wyraz, wybierając w 2019 r. merów obu tureckich metropolii. Są nimi politycy związani z tureckimi nurtami demokratycznymi i prozachodnimi. Obecne wybory w Turcji to konfrontacja tego miejskiego elektoratu i wciąż silniejszego elektoratu prowincji, który po raz trzeci chce Recepa Tayyipa Erdoğana. [TEKST POWSTAŁ PRZED DRUGĄ TURĄ WYBORÓW PREZYDENCKICH W TURCJI]
Recep Tayyip Erdoğan Wybory w Turcji. „Kto wygrał, wygrał”
Recep Tayyip Erdoğan / fot. Wikimedia Commons/Michał Józefaciuk

W Turcji w pierwszej turze wyborów prezydenckich 14 maja przy frekwencji ponad 88,92 proc. żaden z kandydatów nie zdobył wymaganej większości 50 proc. plus jednego głosu. Erdoğanowi zabrakło bardzo niewiele, głosowało na niego 49,40 proc. wyborców (agencja rządowa Anadolu podaje 49,51 proc.). Kemal Kılıçdaroğlu dostał 44,88 proc., a 5,17 proc. wyborców oddało głos na Sinana Oğana. Rozstrzygająca druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się 28 maja.

W parlamencie zdecydowaną większość ma koalicja Erdoğana

W pierwszej turze bez problemu wybrano parlament, który w Turcji nadal będzie przez pięć lat politycznym zapleczem prezydenta. Najpewniej Erdoğana. Takie są ustrojowe konsekwencje modelu prezydencko-parlamentarnego wprowadzonego przez Erdoğana w 2019 r. Wybory do parlamentu wygrała koalicja Sojusz Ludowy, zgrupowana wokół Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP – Adalet ve Kalkınma Partisi), która otrzymała 266 mandatów), ugrupowania Recepa Tayyipa Erdoğana. Do tej koalicji wchodzą także Ruch Nacjonalistyczny (MHP), Partia Dobrobytu (Yeniden Refah) oraz Partia Wielkiej Jedności (BBP). MHP była blisko powiązana z organizacją Szare Wilki, której jednym z celów jest utworzenie wielkiego państwa ludów turańskich od Bałkanów do południowo-zachodnich Chin. Te dwie organizacje łączył przede wszystkim radykalny islamizm oraz ekstremistyczne idee o charakterze nacjonalistyczno-islamskim. Szare Wilki uważano jakiś czas za zbrojne ramię MHP oraz za grupę skrajnie prawicową, choć w latach siedemdziesiątych podejrzewano ją o kontakty z wojskowym wywiadem sowieckim GRU. Działaczem tej organizacji był Mehmet Ali Ağca, który dokonał zamachu na św. Jana Pawła II.
Sojusz Ludowy po wyborach 14 maja ma ponownie znaczną większość, 322 mandaty, w parlamencie liczącym 600 deputowanych. Na Sojusz Ludowy głosowało ponad 49,35 proc. elektoratu. Główna siła opozycyjna, Sojusz Narodu, zdobyła 35 proc. głosów, co dało 213 mandatów. Trzeci blok, opozycyjny Sojusz Pracy i Wolności (m.in. z partią prokurdyjską), zdobył 10,5 proc. głosów i 65 mandatów.

Wyniki pozwalają mówić o zdecydowanym zwycięstwie obozu Erdoğana, choć jego wynik jest nieco niższy niż w 2018 r. (koalicja kierowana przez AKP otrzymała wtedy ok. 52 proc. głosów). Jeśli 28 maja w drugiej turze wygra Kılıçdaroğlu i zostanie prezydentem, będzie miał przeciw sobie parlament, więc raczej nie ma szans, aby spełnił np. jedną ze swoich obietnic – zgodę na przyjęcie Szwecji do NATO. Ratyfikację akcesu do NATO akceptują w głosowaniu parlamenty państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego. W tureckim parlamencie znacznie przeważa koalicja Erdoğana, więc wątpliwe, aby akces Szwecji został ratyfikowany.

Erdoğan po raz trzeci?

Rezultat wyborów prezydenckich w pierwszej turze w pozycji faworyta stawia Erdoğana. Choć nie uzyskał wymaganych 50 proc. plus jednego głosu, uzyskał kilkuprocentową przewagę nad Kılıçdaroğlu. O silnym i legalnym mandacie politycznym dotychczasowego prezydenta świadczą bardzo wysoka frekwencja wyborcza, brak rażących incydentów oraz transparentny proces liczenia głosów, który nie dał opozycji żadnej okazji do legalnego kwestionowania wyników i organizowania ulicznych protestów.

Wielu ekspertów w USA uważa, że obecne wybory w Turcji są wolne, ale niesprawiedliwe. Jednym z sukcesów Erdoğana jest właśnie owa legalność pierwszej tury wyborów. Dyktator nie musiał uciekać się do łamania prawa, większość parlamentarną zdobył w uczciwym głosowaniu. Może będzie mógł mówić, że jego też wybrał naród, tak jak Niemcy Hitlera w 1932 roku?

Sunnita kontra alawita?

Ostateczne wyniki wyborów w Turcji przyniesie dopiero druga tura 28 maja. Z dużym prawdopodobieństwem Kılıçdaroğlu nie może liczyć na jej wygranie. Nazywany jest w Turcji „drugim Gandhim”, co samo w sobie jest dla niego złowróżbne – Turcja w swojej tożsamości nie ma wielkiego zrozumienia dla takiej antyprzemocowej opcji politycznej. Ani dla sekularystycznej, antyosmańskiej charyzmy Kılıçdaroğlu. Przecież Mustafa Kemal Atatürk, choć też antyosmański sekularysta, jednak nową Turcję budował na agresji i bezwzględności. Kılıçdaroğlu odwołuje się do kemalizmu, w niczym nie przypominając Atatürka. Na Zachodzie zyskał uznanie i sympatię, ponieważ w jego programie nie ma np. śladu dążenia do „neutralizacji” – wymordowania – kilkunastomilionowej mniejszości kurdyjskiej. Za to są zapowiedzi odrodzenia demokracji i poszanowania prawa. Jednak to mu nie zagwarantuje prezydentury w głosowaniu 28 maja. 14 maja nie zdobył większości w parlamencie, zdobyła ją koalicja polityczna stworzona przez Erdoğana, ku satysfakcji głębokiej tureckiej prowincji, choć nie tylko. Nieoficjalnym głębokim programem koalicji Erdoğana jest obrona sunnizmu przed alawitami. Jak wspomniałam – Kılıçdaroğlu jest alawitą.

Wsparcie od Putina

Rezultat w wyborach parlamentarnych konsoliduje i wzmacnia obóz władzy zgromadzony wokół obecnego prezydenta i ogromnie zwiększa jego szanse na ponowny wybór. Sam Erdoğan musi wystartować w drugiej turze tylko dlatego, że i on sam, i jego ekipa wyjątkowo nieudolnie zachowali się po dramatycznym trzęsieniu ziemi na początku lutego, które spowodowało śmierć ponad 50 tys. osób. Co najmniej setki tysięcy straciły dach nad głową i rodzinne dorobki.

Bardzo zła sytuacja gospodarcza kraju ma zdecydowanie mniejsze znaczenie. Wybitny ekspert bliskowschodni Atlantic Council Michael Rubin ocenia, że rządząca dotychczas ekipa swoją wygraną zawdzięcza umiejętności chwilowego ustabilizownia kryzysu gospodarczego w okresie przedwyborczym. Tu Rubin wymienia efekt napływu znaczącego kapitału z zagranicy, szczególnie z Rosji, a także z Chin. Dzięki temu możliwe było ostatnie rozbudowanie transferów socjalnych oraz sugestywne przedstawienie w mediach osiągnięć dwóch dekad rządów Erdoğana. Zwłaszcza w mediach społecznościowych. Duże znaczenie miał zrealizowany w pierwszych dniach maja gest Putina – przesunięcie na rok 2024 bieżących płatności obciążających stronę turecką za gaz od Gazpromu. Kwota na razie wynosi 600 mln dol., lecz stanowiła znaczną presję na bieżące płatności z (pustego) budżetu. Kreml do tego ujawnił, że możliwe są dalsze przesunięcia płatności za dostarczany gaz, gdyż gazowy kontrakt rosyjsko-turecki przewiduje możliwość zawieszenia opłat do wartości 4 mld dol. Rosyjska decyzja została mocno nagłośniona w tureckich mediach rządowych.

O ile nie wydarzy się coś w ostatniej chwili, powszechnie oczekuje się, że Erdoğan rozpocznie bezprecedensową trzecią dekadę władzy po wygraniu drugiej tury. 69-letni przywódca emanował pewnością siebie kilka dni temu, gdy przemawiał do tłumów zgromadzonych przed swoją „kwaterą”, siedzibą krajową AKP w Ankarze. – To nasz naród i kraj zwyciężyły w tych wyborach. Nie jesteśmy jak ci, którzy próbowali oszukać ludzi, prawdopodobnie po raz ostatni, twierdząc, że są wiele mil przed nami w wyścigu wyborczym – oświadczył Erdoğan, najzupełniej pewny, że wygra 28 maja w drugiej turze.

Porażka koalicji opozycyjnej

Dużo niższe od spodziewanego było poparcie dla Kılıçdaroğlu i jego koalicji. Sondaże przedwyborcze wskazywały, że może on liczyć nawet na prezydenturę już w pierwszej turze. Jeśli chodzi o wybory parlamentarne, dużym wyzwaniem okazała się konieczność godzenia ogromnych różnic pomiędzy poszczególnymi partiami i sprofilowanie programu atrakcyjnego jednocześnie dla wyborców nacjonalistycznych i liberalnych. Druga tura wyborów prezydenckich dla Kılıçdaroğlu będzie trudniejsza, ponieważ obciąża ją o wiele słabszy, niż zapowiadano, wynik pierwszej tury, co zwiększy szanse Erdoğana. Na jego korzyść przemawiają także – obok atutów urzędującego prezydenta – aura sukcesu odniesionego 14 maja.

Taniec na linie – między NATO a Rosją

Ankara prowadzi obecnie ostrą grę polityczną, taniec na linie rozpiętej między NATO a Rosją. Przymierze z Rosją kwitnie, jednocześnie Ankara udziela Ukrainie pewnego wsparcia, a Erdoğan pozycjonuje się jako pośrednik między Moskwą a Kijowem. W USA i UE niektórzy politycy wierzą, że Kılıçdaroğlu mógłby sprawić, aby Turcja stała się z powrotem przede wszystkim członkiem NATO i godnym zaufania sojusznikiem. To główny powód, dla którego zwycięstwo Kılıçdaroğlu byłoby mile widziane w Europie i w Waszyngtonie. Chociaż Kılıçdaroğlu wielokrotnie potwierdził, że docenia zalety kooperacji z Władimirem Putinem i pragnie ją utrzymać. Oczekuje się również, że Kılıçdaroğlu tchnie nowe życie w długoterminowe starania Turcji o przystąpienie do Unii Europejskiej.

Kluczową kwestią są relacje Turcja – Stany Zjednoczone, nadwerężone przez wyjątkowo dobrą współpracę Ankary z Kremlem. Podczas kolejnego przesłuchania w Kongresie USA w sprawie sprzedaży Turcji nowych myśliwców F-16V za 20 mld dol. przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych Robert „Bob” Menendez (demokrata) wyliczył długą listę bardzo poważnych zarzutów wobec Ankary. Zakończył pytaniem: „Jak nazywa się taki kraj?”. Sekretarz Antony Blinken: „Nazwałbym go trudnym sojusznikiem”. W przeddzień wyborów Blinken był bardziej zdecydowany, stwierdzając: „Koniecznie musimy mieć Turcję w NATO”.

To w pełni zrozumiałe, jednak bardzo trudne. Po pierwszej turze prezydent Joe Biden szczerze zareagował na bardzo niewygodną rzeczywistość: „Mam nadzieję… kto wygrał, wygrał. W tej części świata jest wystarczająco dużo problemów”. Otwarcie o problemach z Turcją mówią wybitni eksperci w USA, nie tylko senatorowie jak Menendez. Wspomniany Michael Rubin ocenia, że Turcja zmierza w tym samym kierunku, co Irak Saddama Husajna. Pod presją pełnego bankructwa państwa ratował się zagarnięciem bogatego Kuwejtu. Skończyło się wojną i rujnującą dekompozycją Bliskiego Wschodu. Rubin ostrzega: „Działania Erdoğana są coraz bardziej ekstremalne. Turecka opinia publiczna jest gotowa na agresję. Pytanie tylko, czy celem Turcji będzie Grecja, Cypr, Syria, Irak czy Armenia. Czas, aby Biały Dom i Departament Stanu były gotowe na przygotowywany przez Erdoğana kryzys militarny”.

Być może eksperci straszą. Jednak z budżetu obrony USA siedem miliardów dolarów przeznaczono na zbrojenia dla sojuszników. W tym dwa miliardy – już kolejne środki – na zbrojenia dla Grecji. Na wszelki – turecki – wypadek?

Tekst pochodzi z 21 (1791) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe