Urbanistyczna „wolna amerykanka”. Kto ma pomysł na polskie miasta?

Polska pod względem urbanistycznym jest źle zorganizowana, boryka się z problemami będącymi naleciałościami zaborów, komunizmu oraz „wolnej amerykanki” III RP. Tracimy na tym wszyscy. A szkoda, bo w tej dziedzinie mamy piękne tradycje.
 Urbanistyczna „wolna amerykanka”. Kto ma pomysł na polskie miasta?
/ fot. pixabay.com

Prawica dostrzega ten złożony problem. Premier Mateusz Morawiecki w trakcie swojego exposé w 2017 roku mówił: „Obecne prawo, niestety, nie zapobiega inwestycjom mieszkaniowym w szczerym polu, inwestycjom odciętym od komunikacji, szkół i przedszkoli i nawet podstawowej infrastruktury technicznej. Takie mieszkania szybko, zamiast mieszkaniami marzeń, stają się koszmarem. Nie możemy pozwalać na takie sytuacje jak ta, na jednym z osiedli w Warszawie, gdzie w pewnym momencie przestała docierać bieżąca woda, bo zbudowane bliżej osiedla zaczęły zabierać wodę tym dalszym. Zasługujemy na to, aby nasze miasta i miasteczka stanowiły spójną całość, do domu każdego docierała sprawna komunikacja publiczna, a szkoły i przedszkola pojawiły się tam, gdzie powstają nowe osiedla. Dlatego zaproponujemy pakiet korzyści dla samorządów, które zadbają o ład przestrzenny. O ład i estetykę. W końcu – jak powiedział Roger Scruton – laureat medalu «Odwaga i Wiarygodność» Kongresu «Polska Wielki Projekt» – piękno nas ocali. Dlatego w przyszłym roku pełną parą ruszą prace Instytutu Urbanistyki i Architektury. Naszym dzieciom i wnukom musimy przekazać Polskę zadbaną i urządzoną ze zmysłem estetycznym. Przecież nie należy zaniedbywać nauki o pięknie”. I rzeczywiście Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki w sposób ciekawy promuje polską architekturę, jej historię i prowokuje do dyskusji o architekturze, jednak na przestrzeni tych lat wciąż niewiele się zmieniło – urbaniści nadal mają niewiele do powiedzenia w kwestiach rozwoju naszych miast, problemy nadal się nawarstwiają, a dominującą rolę w tym temacie odgrywają deweloperzy.

Detroityzacja polskich miast

– Po transformacji 1989 roku, odrzuceniu systemu centralnie sterowanego i przejściu na wolny rynek wszystko, co kojarzyło się z planowaniem, przywodziło na myśl ucisk komunistyczny, a w tym planowanie przestrzenne. Uznano, że to przeżytek komunizmu, ograniczano zwłaszcza urbanistykę. Mamy wciąż wybitnych specjalistów urbanistów, co nie przekłada się na korzystanie z ich wiedzy. Niestety Izba Urbanistyczna została zniesiona, a ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 2003 roku otworzyła furtkę do różnego rodzaju nadużyć. Odrolniono bardzo dużą powierzchnię ziemi, co rozprasza zabudowę. Urbanistyka upadła, nie jako nauka, bo mamy wybitne postacie, zespoły, długą tradycję – to była jedna z najlepszych szkół urbanistycznych od czasów przedwojennych – mówi mi prof. dr hab. Przemysław Śleszyński z Zakładu Geografii Miast i Ludności Polskiej Akademii Nauk. – Tylko urbaniści czy szerzej specjaliści z zakresu gospodarki przestrzennej nie są silni w sensie decyzyjnym i zastępują ich osoby często niemające pojęcia o temacie. Kiedyś brałem udział w konsultacjach dokumentu dotyczącego transportu w bardzo dużym polskim mieście. Dyskusja zeszła na rowery, gdzie przekonywano mnie, jakie to wspaniałe rozwiązanie. Gdy zwróciłem uwagę, że nasz klimat jest, jaki jest, mamy kilka miesięcy zimnych i ani młoda, ani tym bardziej starsza osoba nie wsiądzie zimą na rower, to usłyszałem od jednego z urzędników, że ma ekspertyzę, która mówi o tym, że klimat Barcelony jest podobny do klimatu w tym mieście – dodaje ze śmiechem naukowiec.

Niestety z różnymi problemami borykają się duże miasta, miasta średniej wielkości, miasteczka i wsie. W zasadzie każdy typ zabudowy walczy ze swoimi własnymi demonami. – Sytuacja największych miast stale się pogarsza. Duże ośrodki przeszły transformację społeczno-gospodarczą w różny sposób. O ile w sensie ekonomicznym to się zdecydowanie powiodło, bo te duże miasta z racji rangi w systemie osadniczym i np. lokalizacji siedzib firm mają olbrzymie nieraz dochody, to w kwestiach urbanistycznych, infrastrukturalnych, społecznych mamy do czynienia z kryzysem, który przejawia się chaosem przestrzennym, co pogarsza warunki życia. Miasta „wielkiej piątki” (Warszawa oraz Kraków, Poznań, Trójmiasto i Wrocław) dynamicznie rozwijają się i przyciągają (czy raczej drenują) młodych, ale są coraz bardziej zakorkowane, przegęszczone, a urbanistyka jest tam nieefektywna z powodu spuścizny po PRL, czyli ówczesnego ekstensywnego zagospodarowania – mówi mi prof. Śleszyński. – Równie szybko pogłębia się kryzys średnich miast, a do tego dochodzi problem ich niedowartościowania. Ośrodki te nie mają odpowiedniej funkcji w systemie osadniczym. To miasta zdegradowane, jak Radom, Częstochowa, Włocławek, Tarnów. One wciąż tracą mieszkańców, ich funkcje są wysysane przez inne miasta, przez co niewiele im się udaje – kontynuuje naukowiec. Niestety impas średniej wielkości miast trwa permanentnie od transformacji ustrojowej i osiąga zatrważającą skalę. Kryzys najmocniej odbił się w Wałbrzychu, gdzie upadek górnictwa doprowadził do prawdziwej „detroityzacji” tego ośrodka miejskiego. W 1991 roku Wałbrzych zamieszkiwało 141 tys. mieszkańców, w 2022 roku – zaledwie 96 tys. Mieszkańcy średniej wielkości miast, często byłych miast wojewódzkich, zazwyczaj ludzie młodzi, są drenowani przez coraz bardziej przeludnione miasta „wielkiej piątki”. Średniej wielkości miasta oficjalnie tracą rocznie tysiące mieszkańców, ale statystyka demograficzna nie oddaje całości zjawiska, bo ludzie nie wymeldowują się. Coraz większy problem stanowi utrzymanie infrastruktury tych miast, gdyż były one projektowane na większą liczbę mieszkańców, niż w nich dzisiaj mieszka. Obecnie normą jest sytuacja, w której kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców utrzymuje miasto zaprojektowane na sto kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Szerzej o problemie pisaliśmy w numerze 7/2021 „Tygodnika Solidarność”.

Piękno odziedziczone po II RP

Wielkim problemem jest rozproszenie zabudowy w Polsce. – Tu problem jest dwutorowy. Mamy rozproszenie wokół miast i rozproszenie na wsi. Rozproszenie podmiejskie odbyło się wskutek wadliwości planowania przestrzennego, braku planów miejscowych i instytucji „wuzetki (od 2003 r. wydano ich aż 2,7 mln. A tam gdzie plany są (trochę ponad 30 proc. powierzchni kraju), występuje w nich często nadpodaż gruntów budowlanych. Odrolniliśmy wielkie obszary pod miastami, to jest kilkaset tys. hektarów, na których osiedlić można ponad 10 mln ludzi, tylko takiego popytu nigdy nie będzie. Drugi powód rozproszenia zabudowy to spuścizna historyczna. Mamy opóźnienie urbanizacyjne we wschodniej, centralnej i częściowo południowej części kraju. W górzystej Małopolsce (województwo małopolskie i podkarpackie) wioski ciągną się kilometrami wzdłuż dolin, mają tendencję do rozbudowy na stokach, a nawet na osuwiskach. A im bardziej na północ, tym gęstość zaludnienia jest niższa, wsie są coraz mniejsze, mają nieraz ledwie kilkadziesiąt mieszkańców, a trzeba dla nich wybudować drogę, wodociąg. To nie jest korzystna sytuacja dla budżetów przeważnie rolniczych gmin – opowiada prof. Śleszyński.

Warto pamiętać, że sytuacja polskiej urbanistyki nie zawsze była tak fatalna. Do dziś wiele rozwiązań urbanistycznych z II Rzeczpospolitej zachwyca swoją funkcjonalnością i pięknem. Chociażby w Warszawie po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku opracowano plany regulacyjne i plany zabudowy miasta, z szeregiem nowoczesnych rozwiązań urbanistycznych: zbudowano kolejową linię średnicową, zaplanowano gwiaździste place (pl. Wilsona, pl. Inwalidów), nowe dzielnice mieszkaniowe (Żoliborz, Koło, Ochota, Rakowiec, Grochów, Saska Kępa), które doceniane są do dzisiaj, o czym świadczą chociażby ceny mieszkań w tych miejscach. Wielką polską postacią jest prof. Tadeusz Tołwiński, jeden z najwybitniejszych urbanistów okresu modernizmu. Sam pobierał nauki na Uniwersytecie w Karlsruhe, później swoją wiedzę przekazywał uczniom na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, stając się tym samym „ojcem” polskiej urbanistyki. Jako wybitny architekt i znawca planowania przestrzennego wiódł prym w zespole architektów-urbanistów tamtej epoki.

Koncept miast 15-minutowych stworzony przez koalicję miast C40 Cities nie spadł z nieba. Dyskusja o tym, jak w sposób racjonalny, czyli funkcjonalny, urządzać miasta, trwa od dawien dawna. – Idea miast 15-minutowych jest szczytna i jak najbardziej zasadna, ale to nie jest nic nowego. To, że trzeba wiązać w pewnym promieniu od miejsca zamieszkania pracę, a zwłaszcza usługi, to przecież podstawa urbanistyki. Mer Paryża ani współcześni urbaniści nie odkryli niczego nowego, to rzecz znana od stuleci. To oczywisty elementarz urbanistyki. Tylko współcześnie w tej koncepcji pojawia się wiele rozwiązań, niestety także niedostosowanych do konkretnej struktury społecznej, a czasem nawet o zabarwieniu ideologicznym. Wzbudza to protesty, jak ostatnio w brytyjskim Oksfordzie, w którym mieszkańcom ma się zakazać pod karą grzywny opuszczać taką 15-minutową strefę częściej niż 100 razy w roku. To pokazuje, jak w sumie racjonalna idea przekształca się w swoją karykaturę, przy okazji służąc wylęganiu się najróżniejszych teorii spiskowych. W sumie więc nie wiemy, w jakim kierunku to pójdzie. W Polsce w dużych miastach koncepcję 15-minut (nie mam oczywiście na myśli Oksfordu, tylko na przykład wielkopolski Pleszew, który jest u nas chyba liderem w tym zakresie) będzie trudno wprowadzić. Na przykład w samej Warszawie nie wyobrażam sobie tego ze względu na aktualny stan zagospodarowania i na przykład codzienne dojazdy do pracy, silnie monocentryczny układ miasta. Struktura przestrzenna jest odziedziczona po czasach komunistycznych, Warszawę zdewastowano, a dołożył się do tego skrajnie wolny rynek po 1989 r. i brak kontroli procesów urbanizacyjnych. Urbaniści mieli rozsądne koncepcje, ale władza i różne siły interesów robiły, co chciały, uporządkowanie tego teraz jest w zasadzie niemożliwe nie tylko z powodu olbrzymich kosztów finansowych, a na pewno przekracza perspektywę jednego czy dwóch pokoleń – podsumowuje prof. Śleszyński.

Miasta zdominowane przez postępową narrację

Dyskusja o tym, jak funkcjonalnie i estetycznie tworzyć tkankę miejską, trwa od wieków. U jej podstaw leży troska o dobrobyt człowieka, tak by życie w mieście było jak najbardziej wygodne, zdrowe i bezpieczne. By w miastach żyło się coraz lepiej. W ostatnich latach, jak w wielu innych dziedzinach życia, prymat nad dobrem człowieka uzyskał specyficznie rozumiany ekologizm. Na nieszczęście dla prawicy dyskusję tę zdominowały środowiska lewicowe – to postępowe partie rządzą w największych miastach Europy i Polski, to postępowe środowiska wyspecjalizowały się w budowaniu różnego rodzaju miejskich NGO-sów czy mediów. Prawicy brakuje pomysłu na miasta, pewnej „big idea”, która pozwoliłaby kreować rzeczywistość i narzucać tempo zmian świata. Tylko czy urbanistyka i architektura skorzysta na tym, że stała się kolejnym elementem totalnej wojny politycznej? Śmiem wątpić.

Tekst pochodzi z 9 (1779) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta pilne
Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta

W środę rząd przyjął projekt ustawy o utworzeniu Parku Doliny Dolnej Odry - poinformowała minister klimatu Paulina Hennig-Kloska. Nowy park ma powstać w województwie zachodniopomorskim w 2026 r. i objąć teren 3,8 tys. ha. Przeciwnicy alarmują: to cios w żeglugę, gospodarkę i porty Szczecina.

PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji Wiadomości
PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji

PiS złożył w Sejmie projekt uchwały dotyczącej pilnego zabezpieczenia terenu wokół Ministerstwa Obrony Narodowej. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że chodzi m.in. o wywłaszczenie rosyjskiej ambasady w Warszawie.

Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi z ostatniej chwili
Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi

Nominowany na ambasadora USA w Polsce Tom Rose uzyskał w środę poparcie senackiej komisji spraw zagranicznych, choć nie poparł go żaden polityk Demokratów. Nominacja Rose'a wciąż musi uzyskać większość głosów w Senacie.

To będzie pierwsza wspólna podróż z prezydentem Nawrockim. Sikorski w delegacji do ONZ pilne
To będzie pierwsza wspólna podróż z prezydentem Nawrockim. Sikorski w delegacji do ONZ

Radosław Sikorski poleci z Karolem Nawrockim do Nowego Jorku na 80. sesję Zgromadzenia Ogólnego ONZ. To pierwsza zagraniczna wizyta, w której minister spraw zagranicznych będzie towarzyszył prezydentowi.

Komunikat dla mieszkańców Kielc Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Kielc

Władze Kielc ogłosiły pełną listę inicjatyw zakwalifikowanych do tegorocznego budżetu obywatelskiego. W zestawieniu znalazło się łącznie 85 projektów, w tym 27 o charakterze ogólnomiejskim oraz 58 rejonowych.

Zełenski o Polakach: W razie ataku nie uratują ludzi. Kosiniak-Kamysz odpowiada pilne
Zełenski o Polakach: "W razie ataku nie uratują ludzi". Kosiniak-Kamysz odpowiada

Słowa prezydenta Ukrainy o polskich możliwościach obronnych wywołały burzę. Wołodymyr Zełenski w rozmowie z zagraniczną stacją stwierdził, że Polska „nie zdoła uratować ludzi” w przypadku zmasowanego ataku Rosji. Na jego wypowiedź zareagował szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Kasa NFZ świeci pustkami. Szpitale ograniczą świadczenia? Wiadomości
Kasa NFZ świeci pustkami. Szpitale ograniczą świadczenia?

W Narodowym Funduszu Zdrowia brakuje ponad 2 mld złotych, by zamknąć trzeci kwartał tego roku. Łącznie w tym roku rząd musi przeznaczyć dodatkowo mld zł, by rachunek NFZ się spiął. Jeśli do tego nie dojdzie, szpitale będą musiały ograniczyć działalność.

Policja w Niemczech złapała poszukiwanego Syryjczyka. Był zamieszany w śmierć na granicy polsko-białoruskiej Wiadomości
Policja w Niemczech złapała poszukiwanego Syryjczyka. Był zamieszany w śmierć na granicy polsko-białoruskiej

Siły specjalne niemieckiej policji ujęły we Frankfurcie nad Menem 29-letniego Syryjczyka, którego od kilku lat poszukiwano w związku z przemytem ludzi. Według ustaleń śledczych mężczyzna miał też związek ze śmiertelnym wypadkiem na granicy polsko-białoruskiej w 2021 roku. Wówczas podczas nielegalnej przeprawy przez Bug przewrócił się ponton, a jeden z uchodźców zginął.

Niemieckie media po spotkaniu Nawrocki-Merz: Ignorowanie kwestii reparacji jest lekkomyślne Wiadomości
Niemieckie media po spotkaniu Nawrocki-Merz: "Ignorowanie kwestii reparacji jest lekkomyślne"

Wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Berlinie wywołała gorące komentarze. Niemiecki dziennik przyznał wprost, że Polska ma rację, domagając się reparacji. „Berlin mógłby zapłacić przynajmniej niewielką część” – przyznaje „Tageszeitung”.

Nowa ustawa repatriacyjna. „Musimy ratować Polaków ze Wschodu” z ostatniej chwili
Nowa ustawa repatriacyjna. „Musimy ratować Polaków ze Wschodu”

Senator Grzegorz Bierecki zaproponował nową ustawę repatriacyjną, która ma ułatwić powrót Polakom zesłanym do krajów byłego ZSRR. Projekt poparło Stowarzyszenie „Godność”, podkreślając, że to nie tylko kwestia polityki, ale także moralnego zobowiązania wobec rodaków prześladowanych przez reżimy Putina i Łukaszenki.

REKLAMA

Urbanistyczna „wolna amerykanka”. Kto ma pomysł na polskie miasta?

Polska pod względem urbanistycznym jest źle zorganizowana, boryka się z problemami będącymi naleciałościami zaborów, komunizmu oraz „wolnej amerykanki” III RP. Tracimy na tym wszyscy. A szkoda, bo w tej dziedzinie mamy piękne tradycje.
 Urbanistyczna „wolna amerykanka”. Kto ma pomysł na polskie miasta?
/ fot. pixabay.com

Prawica dostrzega ten złożony problem. Premier Mateusz Morawiecki w trakcie swojego exposé w 2017 roku mówił: „Obecne prawo, niestety, nie zapobiega inwestycjom mieszkaniowym w szczerym polu, inwestycjom odciętym od komunikacji, szkół i przedszkoli i nawet podstawowej infrastruktury technicznej. Takie mieszkania szybko, zamiast mieszkaniami marzeń, stają się koszmarem. Nie możemy pozwalać na takie sytuacje jak ta, na jednym z osiedli w Warszawie, gdzie w pewnym momencie przestała docierać bieżąca woda, bo zbudowane bliżej osiedla zaczęły zabierać wodę tym dalszym. Zasługujemy na to, aby nasze miasta i miasteczka stanowiły spójną całość, do domu każdego docierała sprawna komunikacja publiczna, a szkoły i przedszkola pojawiły się tam, gdzie powstają nowe osiedla. Dlatego zaproponujemy pakiet korzyści dla samorządów, które zadbają o ład przestrzenny. O ład i estetykę. W końcu – jak powiedział Roger Scruton – laureat medalu «Odwaga i Wiarygodność» Kongresu «Polska Wielki Projekt» – piękno nas ocali. Dlatego w przyszłym roku pełną parą ruszą prace Instytutu Urbanistyki i Architektury. Naszym dzieciom i wnukom musimy przekazać Polskę zadbaną i urządzoną ze zmysłem estetycznym. Przecież nie należy zaniedbywać nauki o pięknie”. I rzeczywiście Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki w sposób ciekawy promuje polską architekturę, jej historię i prowokuje do dyskusji o architekturze, jednak na przestrzeni tych lat wciąż niewiele się zmieniło – urbaniści nadal mają niewiele do powiedzenia w kwestiach rozwoju naszych miast, problemy nadal się nawarstwiają, a dominującą rolę w tym temacie odgrywają deweloperzy.

Detroityzacja polskich miast

– Po transformacji 1989 roku, odrzuceniu systemu centralnie sterowanego i przejściu na wolny rynek wszystko, co kojarzyło się z planowaniem, przywodziło na myśl ucisk komunistyczny, a w tym planowanie przestrzenne. Uznano, że to przeżytek komunizmu, ograniczano zwłaszcza urbanistykę. Mamy wciąż wybitnych specjalistów urbanistów, co nie przekłada się na korzystanie z ich wiedzy. Niestety Izba Urbanistyczna została zniesiona, a ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym z 2003 roku otworzyła furtkę do różnego rodzaju nadużyć. Odrolniono bardzo dużą powierzchnię ziemi, co rozprasza zabudowę. Urbanistyka upadła, nie jako nauka, bo mamy wybitne postacie, zespoły, długą tradycję – to była jedna z najlepszych szkół urbanistycznych od czasów przedwojennych – mówi mi prof. dr hab. Przemysław Śleszyński z Zakładu Geografii Miast i Ludności Polskiej Akademii Nauk. – Tylko urbaniści czy szerzej specjaliści z zakresu gospodarki przestrzennej nie są silni w sensie decyzyjnym i zastępują ich osoby często niemające pojęcia o temacie. Kiedyś brałem udział w konsultacjach dokumentu dotyczącego transportu w bardzo dużym polskim mieście. Dyskusja zeszła na rowery, gdzie przekonywano mnie, jakie to wspaniałe rozwiązanie. Gdy zwróciłem uwagę, że nasz klimat jest, jaki jest, mamy kilka miesięcy zimnych i ani młoda, ani tym bardziej starsza osoba nie wsiądzie zimą na rower, to usłyszałem od jednego z urzędników, że ma ekspertyzę, która mówi o tym, że klimat Barcelony jest podobny do klimatu w tym mieście – dodaje ze śmiechem naukowiec.

Niestety z różnymi problemami borykają się duże miasta, miasta średniej wielkości, miasteczka i wsie. W zasadzie każdy typ zabudowy walczy ze swoimi własnymi demonami. – Sytuacja największych miast stale się pogarsza. Duże ośrodki przeszły transformację społeczno-gospodarczą w różny sposób. O ile w sensie ekonomicznym to się zdecydowanie powiodło, bo te duże miasta z racji rangi w systemie osadniczym i np. lokalizacji siedzib firm mają olbrzymie nieraz dochody, to w kwestiach urbanistycznych, infrastrukturalnych, społecznych mamy do czynienia z kryzysem, który przejawia się chaosem przestrzennym, co pogarsza warunki życia. Miasta „wielkiej piątki” (Warszawa oraz Kraków, Poznań, Trójmiasto i Wrocław) dynamicznie rozwijają się i przyciągają (czy raczej drenują) młodych, ale są coraz bardziej zakorkowane, przegęszczone, a urbanistyka jest tam nieefektywna z powodu spuścizny po PRL, czyli ówczesnego ekstensywnego zagospodarowania – mówi mi prof. Śleszyński. – Równie szybko pogłębia się kryzys średnich miast, a do tego dochodzi problem ich niedowartościowania. Ośrodki te nie mają odpowiedniej funkcji w systemie osadniczym. To miasta zdegradowane, jak Radom, Częstochowa, Włocławek, Tarnów. One wciąż tracą mieszkańców, ich funkcje są wysysane przez inne miasta, przez co niewiele im się udaje – kontynuuje naukowiec. Niestety impas średniej wielkości miast trwa permanentnie od transformacji ustrojowej i osiąga zatrważającą skalę. Kryzys najmocniej odbił się w Wałbrzychu, gdzie upadek górnictwa doprowadził do prawdziwej „detroityzacji” tego ośrodka miejskiego. W 1991 roku Wałbrzych zamieszkiwało 141 tys. mieszkańców, w 2022 roku – zaledwie 96 tys. Mieszkańcy średniej wielkości miast, często byłych miast wojewódzkich, zazwyczaj ludzie młodzi, są drenowani przez coraz bardziej przeludnione miasta „wielkiej piątki”. Średniej wielkości miasta oficjalnie tracą rocznie tysiące mieszkańców, ale statystyka demograficzna nie oddaje całości zjawiska, bo ludzie nie wymeldowują się. Coraz większy problem stanowi utrzymanie infrastruktury tych miast, gdyż były one projektowane na większą liczbę mieszkańców, niż w nich dzisiaj mieszka. Obecnie normą jest sytuacja, w której kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców utrzymuje miasto zaprojektowane na sto kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Szerzej o problemie pisaliśmy w numerze 7/2021 „Tygodnika Solidarność”.

Piękno odziedziczone po II RP

Wielkim problemem jest rozproszenie zabudowy w Polsce. – Tu problem jest dwutorowy. Mamy rozproszenie wokół miast i rozproszenie na wsi. Rozproszenie podmiejskie odbyło się wskutek wadliwości planowania przestrzennego, braku planów miejscowych i instytucji „wuzetki (od 2003 r. wydano ich aż 2,7 mln. A tam gdzie plany są (trochę ponad 30 proc. powierzchni kraju), występuje w nich często nadpodaż gruntów budowlanych. Odrolniliśmy wielkie obszary pod miastami, to jest kilkaset tys. hektarów, na których osiedlić można ponad 10 mln ludzi, tylko takiego popytu nigdy nie będzie. Drugi powód rozproszenia zabudowy to spuścizna historyczna. Mamy opóźnienie urbanizacyjne we wschodniej, centralnej i częściowo południowej części kraju. W górzystej Małopolsce (województwo małopolskie i podkarpackie) wioski ciągną się kilometrami wzdłuż dolin, mają tendencję do rozbudowy na stokach, a nawet na osuwiskach. A im bardziej na północ, tym gęstość zaludnienia jest niższa, wsie są coraz mniejsze, mają nieraz ledwie kilkadziesiąt mieszkańców, a trzeba dla nich wybudować drogę, wodociąg. To nie jest korzystna sytuacja dla budżetów przeważnie rolniczych gmin – opowiada prof. Śleszyński.

Warto pamiętać, że sytuacja polskiej urbanistyki nie zawsze była tak fatalna. Do dziś wiele rozwiązań urbanistycznych z II Rzeczpospolitej zachwyca swoją funkcjonalnością i pięknem. Chociażby w Warszawie po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku opracowano plany regulacyjne i plany zabudowy miasta, z szeregiem nowoczesnych rozwiązań urbanistycznych: zbudowano kolejową linię średnicową, zaplanowano gwiaździste place (pl. Wilsona, pl. Inwalidów), nowe dzielnice mieszkaniowe (Żoliborz, Koło, Ochota, Rakowiec, Grochów, Saska Kępa), które doceniane są do dzisiaj, o czym świadczą chociażby ceny mieszkań w tych miejscach. Wielką polską postacią jest prof. Tadeusz Tołwiński, jeden z najwybitniejszych urbanistów okresu modernizmu. Sam pobierał nauki na Uniwersytecie w Karlsruhe, później swoją wiedzę przekazywał uczniom na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, stając się tym samym „ojcem” polskiej urbanistyki. Jako wybitny architekt i znawca planowania przestrzennego wiódł prym w zespole architektów-urbanistów tamtej epoki.

Koncept miast 15-minutowych stworzony przez koalicję miast C40 Cities nie spadł z nieba. Dyskusja o tym, jak w sposób racjonalny, czyli funkcjonalny, urządzać miasta, trwa od dawien dawna. – Idea miast 15-minutowych jest szczytna i jak najbardziej zasadna, ale to nie jest nic nowego. To, że trzeba wiązać w pewnym promieniu od miejsca zamieszkania pracę, a zwłaszcza usługi, to przecież podstawa urbanistyki. Mer Paryża ani współcześni urbaniści nie odkryli niczego nowego, to rzecz znana od stuleci. To oczywisty elementarz urbanistyki. Tylko współcześnie w tej koncepcji pojawia się wiele rozwiązań, niestety także niedostosowanych do konkretnej struktury społecznej, a czasem nawet o zabarwieniu ideologicznym. Wzbudza to protesty, jak ostatnio w brytyjskim Oksfordzie, w którym mieszkańcom ma się zakazać pod karą grzywny opuszczać taką 15-minutową strefę częściej niż 100 razy w roku. To pokazuje, jak w sumie racjonalna idea przekształca się w swoją karykaturę, przy okazji służąc wylęganiu się najróżniejszych teorii spiskowych. W sumie więc nie wiemy, w jakim kierunku to pójdzie. W Polsce w dużych miastach koncepcję 15-minut (nie mam oczywiście na myśli Oksfordu, tylko na przykład wielkopolski Pleszew, który jest u nas chyba liderem w tym zakresie) będzie trudno wprowadzić. Na przykład w samej Warszawie nie wyobrażam sobie tego ze względu na aktualny stan zagospodarowania i na przykład codzienne dojazdy do pracy, silnie monocentryczny układ miasta. Struktura przestrzenna jest odziedziczona po czasach komunistycznych, Warszawę zdewastowano, a dołożył się do tego skrajnie wolny rynek po 1989 r. i brak kontroli procesów urbanizacyjnych. Urbaniści mieli rozsądne koncepcje, ale władza i różne siły interesów robiły, co chciały, uporządkowanie tego teraz jest w zasadzie niemożliwe nie tylko z powodu olbrzymich kosztów finansowych, a na pewno przekracza perspektywę jednego czy dwóch pokoleń – podsumowuje prof. Śleszyński.

Miasta zdominowane przez postępową narrację

Dyskusja o tym, jak funkcjonalnie i estetycznie tworzyć tkankę miejską, trwa od wieków. U jej podstaw leży troska o dobrobyt człowieka, tak by życie w mieście było jak najbardziej wygodne, zdrowe i bezpieczne. By w miastach żyło się coraz lepiej. W ostatnich latach, jak w wielu innych dziedzinach życia, prymat nad dobrem człowieka uzyskał specyficznie rozumiany ekologizm. Na nieszczęście dla prawicy dyskusję tę zdominowały środowiska lewicowe – to postępowe partie rządzą w największych miastach Europy i Polski, to postępowe środowiska wyspecjalizowały się w budowaniu różnego rodzaju miejskich NGO-sów czy mediów. Prawicy brakuje pomysłu na miasta, pewnej „big idea”, która pozwoliłaby kreować rzeczywistość i narzucać tempo zmian świata. Tylko czy urbanistyka i architektura skorzysta na tym, że stała się kolejnym elementem totalnej wojny politycznej? Śmiem wątpić.

Tekst pochodzi z 9 (1779) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe